Rozbiór Czechosłowacji w 1938 roku

Rozbióor Czechosłowacji w 1938 roku jest jednym z najbardziej kluczowych momentów przedwojennej historii Europy, który bezpośrednio przyczynił się do wybuchu II Wojny Światowej. Poniższy esej skupia się na tym wydarzeniu, analizując zarówno jego przyczyny, jak i skutki.

Tło historyczne

Czechosłowacja powstała w 1918 roku po zakończeniu I Wojny Światowej i rozpadzie Austro-Węgier. Nowe państwo obejmowało terytoria zamieszkiwane przez Czechów, Słowaków, Niemców, Węgrów i innych, co stawiało je w obliczu wielu wyzwań narodowościowych.

W latach 30. XX wieku, kiedy Adolfa Hitlera władza w Niemczech była już w pełni ugruntowana, zaczął on dążyć do realizacji idei „Lebensraum” (przestrzeń życiowa), która zakładała rozszerzenie terytorium Niemiec kosztem innych narodów. Jednym z kluczowych celów tej polityki było zajęcie terytorium Czechosłowacji, zwłaszcza tzw. Kraju Sudetów, zamieszkiwanego głównie przez ludność niemieckojęzyczną.

Konferencja monachijska

Zgodnie z polityką appeasementu, która była stosowana przez główne mocarstwa europejskie, tj. Wielką Brytanię i Francję, wobec Niemiec, w celu uniknięcia konfliktu zbrojnego, 29 września 1938 roku odbyła się Konferencja Monachijska. Na konferencji tej, bez udziału Czechosłowacji, zdecydowano o przekazaniu Kraju Sudetów Hitlerowi.

Decyzja ta została ogłoszona w tzw. Układzie monachijskim, który był później mocno krytykowany, jako przykład tchórzostwa i zdrady sojuszników. Premier Wielkiej Brytanii, Neville Chamberlain, wracając z Monachium do Londynu, ogłosił, że dzięki układowi „zapewnił pokój naszemu czasowi”. Niestety, jak pokazały kolejne wydarzenia, była to złudna nadzieja.

Rozbiór Czechosłowacji

Po Konferencji Monachijskiej, 1 października 1938 roku, wojska niemieckie wkroczyły do Kraju Sudetów. Był to de facto pierwszy etap rozbioru Czechosłowacji. Kilka dni później, na podstawie tajnego aneksu do Układu monachijskiego, na południu Czechosłowacji wojska węgierskie zajęły obszar tzw. Rusi Podkarpackiej, a na północy – obszar tzw. Zaolzia został zajęty przez Polskę.

Niemniej jednak, najbardziej dramatycznym momentem rozbioru Czechosłowacji było bezpośrednie zajęcie reszty kraju przez Niemcy w marcu 1939 roku. Czechy zostały przekształcone w Protektorat Czech i Moraw, podczas gdy Słowacja stała się teoretycznie niezależnym państwem, ale w praktyce była satelickim państwem III Rzeszy.

Skutki rozbioru

Rozbiór Czechosłowacji w 1938 roku miał daleko idące skutki. Po pierwsze, zniszczył on złudzenia o skuteczności polityki appeasementu. Mimo ustępstw, Hitler nie zatrzymał swojej ekspansji, co ostatecznie doprowadziło do wybuchu II Wojny Światowej.

Po drugie, rozbiór Czechosłowacji doprowadził do utraty niezależności tego państwa na ponad sześć lat i przyczynił się do śmierci i cierpienia tysięcy jego obywateli podczas wojny.

Wreszcie, rozbiór Czechosłowacji wpłynął na stosunki międzynarodowe i zasady prawa międzynarodowego po II Wojnie Światowej. Koniec polityki appeasementu doprowadził do powstania nowego porządku międzynarodowego, opartego na zasadzie niedopuszczalności zmian granic przez siłę.

Podsumowanie

Rozbiór Czechosłowacji w 1938 roku był dramatycznym momentem w historii Europy, który przyczynił się do wybuchu II Wojny Światowej. Był to również moment, który ujawnił niepowodzenie polityki appeasementu i doprowadził do fundamentalnej zmiany w podejściu do kwestii międzynarodowych.

5/5 - (2 votes)

Ksiądz Józef Tiso

Ksiądz Józef Tiso jest postacią, która w kontekście historii XX wieku wywołuje wiele kontrowersji. Jako duchowny katolicki i polityk, Tiso pełnił funkcję prezydenta Klientelnej Republiki Słowackiej, satelickiego państwa III Rzeszy, w latach 1939–1945.

Podczas swojego panowania, Tiso nie tylko współpracował z nazistowskimi Niemcami, ale także aktywnie uczestniczył w realizacji polityki antyżydowskiej. Pod jego rządami wprowadzono liczne antysemickie prawa, które zmusiły tysiące Żydów do opuszczenia kraju lub do życia w gettach. Również pod jego rządami, blisko 70,000 Słowackich Żydów zostało deportowanych do obozów koncentracyjnych.

Tiso jest zatem przykładem osoby, która używała swojej pozycji w Kościele i w polityce do wspierania i umożliwiania działalności zbrodniczego reżimu. Jego działania i decyzje przyczyniły się do cierpienia i śmierci tysięcy niewinnych ludzi, a jego rola jako duchowny tylko pogłębia tę zbrodnię, ponieważ zdradził podstawowe zasady, które miał bronić jako kapłan – miłość bliźniego i obronę niewinnych.

Tiso jest dowodem na to, że kościelne duchowieństwo nie jest immune na pokusy władzy i ideologii, nawet tych najbardziej destrukcyjnych. Jego historia jest przypomnieniem, że niezależnie od pozycji czy roli, jaką pełnimy, zawsze musimy przestrzegać fundamentalnych zasad moralności i humanizmu.

Po wojnie, Tiso został osądzony i skazany za zdradę i zbrodnie wojenne. Wyrok śmierci, który został na niego nałożony, został wykonany w 1947 roku. Wielu historyków i badaczy zgadza się, że odpowiedzialność Tiso za zbrodnie wojenne i Holokaust na Słowacji jest niezaprzeczalna.

Jednak jego postać do dziś wywołuje kontrowersje na Słowacji, gdzie niektóre grupy próbują go przedstawić jako bohatera narodowego, pomijając lub minimalizując jego odpowiedzialność za zbrodnie wojenne i Holokaust. Taka rekonstrukcja pamięci historycznej jest niezwykle szkodliwa i stanowi zagrożenie dla prawdy historycznej.

5/5 - (1 vote)

Bitwy lotnicze i powietrznodesantowe w okresie II wojny światowej

Rozwój koncepcji, strategii i taktyki użycia lotnictwa i wojsk powietrzno-desantowych i stan liczebno-techniczny obu walczących stron

Przebieg działań wojennych II wojny światowej zobrazował jak wielkiego znaczenia nabrały siły lotnicze. Rozwój techniczny i jakościowy maszyn latających stał się nieodzowną częścią walk toczących się w okresie 1939-1945. Towarzyszyły także temu nowo tworzone strategie i taktyki, które miały w jak najlepszym stopniu pomóc w wykorzystaniu potencjału powietrznego.

Ważnym elementem prowadzonych działań stało się wykorzystanie lotnictwa nie tylko do zmasowanych bombardowań, (o czym szerzej w ostatnim punkcie), ale należy pamiętać, że lotnictwo było jedną z głównych gałęzi transportowych. Niewspółmiernie w porównaniu z I wojną światową zwiększyło się znaczenie lotnictwa w przeprowadzaniu działań powietrznodesantowych, w okresie których lotnictwo wykonywało wiele zadań, od których zależało powodzenie planowanych akcji. Lotnictwo prowadziło zatem rozpoznanie, osłaniało rejony ześrodkowania wojsk i lotnisk załadowania, prowadziło walkę o panowanie w powietrzu oraz obezwładniało naziemne środki obrony przeciwlotniczej przeciwnika. [1,s.328-384]

W chwili wybuchu wojny niemieckie siły powietrzne Luftwaffe dysponowały 4161 samolotami, w tym: 1179 myśliwcami, 1180 bombowcami, 406 bombowcami nurkującymi, 604 rozpoznawczymi, 240 obrony wybrzeża i 552 transportowymi; w gotowości bojowej 1 września 1939 r. było 2775 samolotów, tj. 67% stanu. [2,s.28]

Brytyjskie Siły Powietrzne (Royal Air Force) liczyło 920 samolotów, z których ok. 350 pozostawało w gotowości bojowej. Dla obrony Wielkiej Brytanii najważniejsze znaczenie miało lotnictwo myśliwskie Spitfire i Hurricane; wprowadzono też nowoczesny system obrony wysp brytyjskich wykorzystujący sieć radarową. [2,s.164-165]

Francuskie Siły Powietrzne (Armee de l`Air) w 1939 r. dysponowało ok.5000 samolotów, wśród których było 1375 samolotów bojowych, w większości przestarzałych. We wrześniu 1939 r. Francja mogła wystawić 285 bombowców, w tym przestarzałe Amiot 143 i Bloch 210. W maju 1940 r. Armee de l`Air dysponowała 740 nowoczesnymi myśliwcami i ok. 140 lekkimi i średnimi bombowcami. [2,s.40]

Lotnictwo niemieckie w walkach w Polsce, Rosji i Europie Zachodniej

Po dojściu Hitlera do władzy w 1933 r. Niemcy rozpoczęły w szybkim tempie odradzać swoją potęgę militarną. Ze szczególnym natężeniem rozwijano przemysł zbrojeniowy i lotniczy. Przemysł lotniczy dysponował rozbudowaną, mocną bazą w postaci zakładów: Messerschmitt, Dormier, Foche-Wulf, Arado, Junkers i Heinkel, które mogły szybko podjąć seryjną produkcję samolotów różnego przeznaczenia. Niemiecki siły powietrzne -Luftwaffe- powołał do życia rozkaz Hitlera z marca 1935 r. Organizacyjnie Luftwaffe dzieliła się na floty powietrzne (Luftflotten). W dniu wybuchu wojny 1 IX 1939 r. były cztery floty, a w czsie dalszych działań utworzono dodatkowo trzy. [3,s.9]

Do agresji na Polskę skierowano 2093 samoloty dwóch flot powietrznych. Niespodziewany atak, przewaga liczebna i techniczna samolotów niemieckich nad polskimi dały Luftwaffe zwycięstwo; samoloty niemieckie zestrzeliły lub poważnie uszkodziły 333 samoloty polskie, tracąc prawdopodobnie 258 całkowicie zniszczonych i 263 uszkodzone. Wojna z Polską potwierdziła skuteczność współdziałania z wojskami lądowymi, którym lotnictwo bombowe torowało drogę niszcząc obronę, paraliżując zaopatrzenie i możliwość manewru wojsk przeciwnika. Podobne założenia realizowało dowództwo Luftwaffe w czasie podboju Norwegii, Belgii, Holandii i Francji. Ale w tych krajach wojsko niemieckie nie spotkało się z tak zdecydowanym oporem jaki był w kraju nad Wisłą. [2,s.40]

Okres od 8 sierpnia do 31 października 1940 r. miał bardzo istotny wpływ na Luftwaffe, gdyż poniosła ona pierwszą klęskę, w czasie słynnej „Battle of Britain”. Przystąpiła do tej kampanii osłabiona walkami w Belgii, Holandii i Francji, gdzie straciła 1916 samolotów (uszkodzonych i zniszczonych), co stanowiło 36% całości sił. Ponadto Niemcom brakowało ciężkich bombowców, a to uniemożliwiało skuteczne niszczenie brytyjskiego przemysłu zbrojeniowego. [4,s.59-63]

W latach 1939-41 rozwój niemieckiej produkcji lotniczej następował powoli, do czego przyczynił się niedostatek surowców i zła organizacja produkcji. Ponadto zaniedbano sprawę uruchomiania produkcji samolotów nowych typów, a zwłaszcza samolotów odrzutowych zaprojektowanych jeszcze przed wybuchem wojny. Niegospodarność m.in. w zakładach Messerschmitta sprawiła, że w czerwcu 1941 r. Luftwaffe przystępowała do wojny ze Związkiem Radzieckim jeszcze gorzej przygotowana niż do walk na froncie zachodnim. Miała wprawdzie o 100 samolotów wszystkich typów więcej niż w maju 1940 r., ale o 200 mniej bombowców i o 40 mniej bombowców nurkujących. Ponadto w 1941 r. jej siły zostały rozproszone w wyniku pozostawienia dużej części do obrony Rzeszy przed alianckimi nalotami, atakowania konwojów alianckich na Morzu Śródziemnym oraz udziału w walkach w Afryce Północnej. W efekcie do agresji na Związek Radziecki dowództwo Luftwaffe mogło skierować 2461 samolotów, tj. ok. połowy maszyn będących w dyspozycji. Pierwsze dni walk na froncie wschodnim przyniosły Luftwaffe błyskotliwe sukcesy. 22 czerwca zniszczono 1200 radzieckich samolotów, z czego większość na lotniskach, drugiego dnia wojny 800 samolotów, trzeciego 350 i czwartego dnia 300.

Jednakże po pierwszym okresie łatwych zwycięstw straty Luftwaffe zaczęły rosnąć; do końca 1941 r. Niemcy stracili na froncie wschodnim 36,4% samolotów myśliwskich jednosilnikowych i 56% samolotów bombowych (w odniesieniu do stanu z 22 czerwca 1941 r.). W końcowej fazie wojny przemysł niemiecki nie mógł dorównać przemysłowi państw sprzymierzonych. Naloty na niemieckie zakłady przemysłowe i rafinerie oraz konieczność rozbudowy obrony przeciwlotniczej ograniczyły możliwości dalszego rozwoju produkcji w niemieckich zakładach. Walka z alianckimi bombowcami wyniszczyła siły Luftwaffe. Łączne straty niemieckich sił powietrznych, przy uwzględnieniu wszystkich służb wyniosły w czasie II wojny 511307 żołnierzy. [2,s.28-29]

Desant niemiecki na Kretę i aliancki na Arnhem

W maju 1941 r. grecka wyspa na Morzu Śródziemnym, stała się celem niemieckiej powietrzno-morskiej operacji desantowej („Merkur”), w której wzięły udział wchodzące w skład XI korpusu 7 dywizja spadochronowa i 5 dywizja górska, wsparte przez VIII korpus lotniczy dowodzony przez gen. Wolframa Richthofena (m.in. 430 samolotów bombowych i 190 myśliwskich). 20 maja po silnym bombardowaniu lotniczym Niemcy przeprowadzili desant powietrzny; do końca dnia 7 tys. żołnierzy wylądowało ze spadochronami lub w szybowcach w najważniejszych punktach wyspy: na brzegach zatoki Suda i na lotniskach Maleme, Heraklion i Rethymon, które zdobyli następnego dnia. W nocy z 21 na 22 maja do brzegów wyspy zbliżyły się dwie niemieckie eskadry inwazyjne, liczące po ok. 30 jednostek, ale zostały odparte przez okręty dwóch zespołów brytyjskiej Floty Aleksandryjskiej. W bitwach morskich Niemcy stracili 4-5 tys. ludzi i ciężki sprzęt, ale samoloty bombowe zatopiły 3 niszczyciele brytyjskie i 2 krążowniki oraz uszkodziły kilka innych jednostek, zmuszając okręty brytyjskie do wycofania się. Obrońcy Krety (około 41 tys. żołnierzy), pozbawieni ciężkiego sprzętu, broni przeciwlotniczej i osłony powietrznej nie mogli stawić skutecznego oporu i w dniach od 28 maja do 1 czerwca 1941 r. zostali ewakuowani. W czasie walk na Krecie straty alianckie wyniosły 4 tys. zabitych i rannych; Niemcy stracili 6 tys. zabitych i rannych oraz ok.220 samolotów. [2,s.332-333]

Wielka operacja powietrznodesantowa i lądowa wojsk alianckich w okolicach Arnhem, została zaplanowana przez marszałka polnego Bernarda L. Montgomery`ego i została oznaczona kryptonimem „Market Garden”. Zaproponował on uderzenie powietrznodesantowe na północy Holandii. Jego zdaniem ta operacja „spełniała 3 wielkie, o niezmiernym znaczeniu wymogi: oskrzydlilibyśmy obrońców Linii Zygfryda i uderzylibyśmy na najmniej prawdopodobną linię z punktu widzenia nieprzyjaciela, a nasze lotnicze wojska desantowe operowałyby w najbardziej korzystnych warunkach, pozostając w bliskim zasięgu rodzimych baz”. Istota planu sprowadzała się do uchwycenia przez trzy alianckie dywizje powietrznodesantowe stukilometrowego korytarza kończącego się w Arnhem (operacja „Market”). Tamtędy miały przebić się wojska lądowe realizujące drugą część planu („Garden”)i wbić się klinem w niemiecką obronę.

Alianci zgromadzili dużą flotę powietrzną (1293 samoloty i 2277 szybowców), która miała przewieźć żołnierzy trzech dywizji wchodzących w skład 1 armii powietrznodesantowej. 17 września 1944 r. z 26 baz na terenie Wielkiej Brytanii startowały samoloty i szybowce. 2022 samoloty przez półtorej godziny formowały ugrupowania bojowe, a następnie osłaniane przez 919 myśliwców skierowały się w stronę wyznaczonych rejonów Holandii. Cała operacja trwała 9 dni i zakończyła się niepomyślnie dla aliantów. W nocy z 25 na 26 września oddziały sprzymierzonych zostały wycofane spod Arnhem.

Operacja „Market Garden” została źle przygotowana, jej wynik zależny był od wielu okoliczności, takich jak dobra pogoda, a przede wszystkim siły i możliwości wroga. Prawdopodobnie z 10300 żołnierzy 1 dywizji, brygady spadochronowej i pilotów szybowcowych uratowało się 2827. Zginęło lub zmarło w wyniku ran 1300 żołnierzy, 1700 odniosło rany, 4400 dostało się do niewoli. Dwie dywizje amerykańskie straciły (zabitych, rannych, w niewoli) 5847 żołnierzy.

Montgomery nie uwzględnił ani obecności w tym rejonie dwóch dywizji pancernych SS, ani niekorzystnego dla oddziałów atakujących ukształtowania terenu. Decyzja o przeprowadzeniu operacji „Market Garden” została więc podjęta pochopnie. [2,s.42-45]

Ofensywa powietrzna aliantów i bombardowania „dywanowe” Niemiec

Strategiczną ofensywę powietrzną przeciwko III Rzeszy zaliczyć należy do wielkich kampanii w historii wojen. Przez większą część drugiej wojny światowej stanowiła ona zasadniczy, a w niektórych okresach nawet jedyny środek wywierania bezpośredniego ofensywnego nacisku przez aliantów zachodnich na Niemcy hitlerowskie. Dyrektywy co do ogólnej polityki bombardowania strategicznego w poszczególnych okresach wojny ustalano na konferencjach, w których brali udział prezydent USA i premier Wielkiej Brytanii oraz szefowie połączonych sztabów. Na konferencji w Casablance, w styczniu 1943 r., zostały określone zasady bombardowań strategicznych obszaru Niemiec. Celem anglo-amerykańskich działań miało być zniszczenie i zmuszenie niemieckiego przemysłu wojennego do zmiany dyslokacji i dezorganizacja systemu ekonomicznego oraz osłabienie morale narodu niemieckiego do takiego stopnia, aby utracił on zdolność stawiania zbrojnego oporu.

Brytyjczycy rozpoczęli bombardowania od 1940 r. i trwały one aż do zakończenia wojny. Natomiast Amerykanie przystąpili do strategicznego bombardowania w styczniu 1943 r. W ciągu 5 lat bombardowania te ulegały różnym przeobrażeniom, zwłaszcza w zakresie liczby samolotów w nalotach i ogólnego tonażu bomb zrzuconych na terytorium III Rzeszy.

Prawdziwe, zmasowane bombardowania strategiczne nastąpiły dopiero w roku 1943, kiedy to tonaż zrzuconych bomb wzrósł w stosunku do 1942 r. ponad czterokrotnie. Wynikało to oczywiście z przyłączenia się do tych operacji lotnictwa USA działającego z terenu Wielkiej Brytanii, a następnie z Włoch.

Na przełomie lipca i sierpnia 1943 r. dokonano zmasowanych nalotów „dywanowych” na Hamburg, który stanowił ważne centrum przemysłowe, port przeładunkowy i bazę morską. Przez 9 dni kilkaset bombowców zrzuciło 9000 tys. bomb, doprowadzając do bardzo dotkliwych zniszczeń bombardowanych obiektów. Zniszczono lub uszkodzono 580 różnych zakładów przemysłowych, 80 różnorodnych obiektów wojskowych; prawie połowę budynków mieszkalnych doszczętnie zniszczono.

Ważniejszym dla aliantów obiektem ataku było miasto Schweinfurt, gdzie koncentrowało się przeszło 50% niemieckiego przemysłu łożysk toczonych. Jednak silna i dobrze zorganizowana niemiecka obrona przeciwlotnicza nie dopuściła do takich strat jakie odniósł Hamburg.

Naloty „dywanowe” kontynuowano na jeszcze szerszą skalę. W ciągu 1943 r. bombowce angielsko-amerykańskie zrzuciły na Niemcy 330 000 t bomb, tracąc przy tym prawie 1000 ciężkich bombowców. Operacje powietrzne przeprowadzane przez aliantów lotnictwo bombowe w ostatnich latach wojny charakteryzowały się dużymi natężeniami. Świadczy o tym fakt, że samo tylko angielskie lotnictwo zrzuciło na terytorium Niemiec w 1944 r. ponad dwa razy więcej bomb niż w latach 1941-1943.

Ataki aliantów w ostatnim roku wojny nabrały na sile. Bombowce kierowano przede wszystkim nad Hamburg, Berlin, Monachium, Frankfurt, Bremę, Lipsk, Drezno i Zagłębie Ruhry. Szczególnie zmasowanym bombardowaniem objęto węzły kolejowe, m.in. w Essen i Dortmund.

Badania przeprowadzone już po wojnie wykazały, że bombardowania miast niemieckich były wysoce nieekonomiczne i – co gorsze – nie odbiło się destrukcyjnie na niemieckim potencjale wojennym. Spadek produkcji niemieckiego przemysłu zbrojeniowego w 1945 r. następował głównie wskutek opanowywania terenów przez Armię Czerwoną i Wojsko Polskie od wschodu oraz wojska sprzymierzonych od zachodu.

Ogółem w czasie wojny angielsko-amerykańskie lotnictwo zrzuciło na terytorium Niemiec 2,7 mln t bomb, z tego 32% na linie komunikacyjne, 23,7% na ośrodki przemysłowe, 20,1% na ośrodki administracyjne, 11% na cele wojskowe, 6,9% na lotniska i sprzęt lotniczy, 4,3% na okręty i statki oraz 2% na wyrzutnie samolotów-pocisków V-1 i rakiet V-2.

W ciągu całej wojny bombowce ciężkie lotnictwa strategicznego wykonały 1 440 000 lotów bojowych na Niemcy, a myśliwce eskortujące – 2 680 000. Alianckie straty zamykają się w granicach 48 tys. strąconych maszyn oraz 100 tys. zabitych lotników. Straty ludności niemieckiej wyniosły ponad 500 000. [1,s.301-328]

Zakończenie

Obraz wojny na przestrzeni pierwszej połowy XX wieku uległ nieodwracalnym zmianom. W wyniku wzrostu liczebnego i jakościowego armii, a przede wszystkim rozwoju techniki wojskowej, znacznie zwiększył się rozmach działań wojennych. Trwające zmagania na wielu frontach przyspieszały wiele pomysłów i rozwiązań technicznych także wśród sztabów konstruujących coraz to lepsze, wydajniejsze maszyny latające. Polepszeniu uległo uzbrojenie, zasięg i maksymalna prędkość samolotów. Druga wojna światowa wykazała przy tym ogromne znaczenie lotnictwa we współczesnej walce i operacjach. Lotnictwa używano na szeroką skalę zarówno we współdziałaniu z siłami lądowymi i morskimi, jak i samodzielnie – do realizacji zadań o charakterze strategicznym.

Bibliografia

1. Cz. Krzemiński, Wojna powietrzna w Europie 1939-1945, Warszawa 1983.

2. B. Wołoszański, Encyklopedia II wojny światowej, Warszawa 1997.

3. W. Król, Polskie dywizjony lotnicze w Wielkiej Brytanii 1940-1945, Warszawa 1982.

4. Materiały zaczerpnięte ze źródeł Wywiadu Wojskowego Departamentu Wojny w Waszyngtonie, Lublin 1990.

5/5 - (2 votes)

Sprawa polska na Śląsku cieszyńskim

W prasie galicyjskiej i warszawskiej można się spotkać, zwłaszcza w ostatnich czasach, z wyrazami szczerych uniesień dla patriotyzmu ludności polskiej na Śląsku cieszyńskim.

Trudne i przykre warunki bytu narodowego polskiej lud­ności, echa walk o polską szkołę, na kresach, sprawiają, iż społeczeństwo polskie spogląda na Śląsk, jako na kraj, którego ludność goreje ofiarną walką w obronie praw narodowych. Niestety, opinia społeczeństwa naszego nie odpowiada rzeczy­wistości. Dlatego wszelki optymizm w tym kierunku, choćby z szczerych płynący pobudek, przynosi szkodą Śląskowi.

Śląsk Cieszyński jest klasycznym krajem, gdzie indyferentyzm narodowy paraliżuje akcje, odrodzeniową i ułatwia germanizację i czechizację młodszych pokoleń. Po rozpatrzeniu i zanalizowaniu warunków społecznych i politycznych kraju, należy zbadać psychologię samej ludności polskiej i jej sto­sunek do sprawy polskiej. Odmienne stosunki polityczne, inne niż w reszcie ziem Polski, sprawiają, iż kwestia polska na Śląsku inaczej kształtować się musi.

Śląsk, oderwany przed wiekami od Polski, nie brał udziału w świetnych chwilach potęgi państwowej niepodległej Rzeczy­pospolitej. Obcymi pozostały dla niego krwawe, pełne ofiar i po­święceń walki o niepodległość narodową, obcymi były dla niego dzieje narodu polskiego. Ludność, wychowywana stulecia całe w poddaństwie książąt niemieckich i czeskich królów, nie zdo­łała wytworzyć w sobie poczucia przynależności narodowej. Nie przestała jednak być polską. Przetrwała liczne dynastie i państwa, ustroje społeczne i systemy polityczne, zniosła brzemię przeróżnych „stanów posiadania”, „praw historycz­nych” i „języków urzędowych” i nie zatraciła w sobie nic z tych cech charakterystycznych, które czynią ją polską. Pod­czas gdy górne warstwy polskie na Śląsku przyjmowały obcy język, obyczaje i narodowość, lud pozostał polskim.

Wynarodowiły się owe górne warstwy, o których dziś tylko nazwiska i herby rodowe świadczą, że właściciele ich niegdyś polską władali mową. Inna rzecz, że ludność śląska nie zdaje sobie sprawy z tego, nie umie często znaleźć nazwy swojego własnego narodu, w przeciwstawieniu do ludności z innych dzielnic Polski powiada o sobie: my „tutejsi”, po „naszemu” mówimy, my nie są „Polacy” itd. — mimo to wszystko lud­ność śląska polskim mówi językiem, jest szczerze i gorąco przywiązana do wszystkiego, co swojskie, w zetknięciu z obcymi obyczajami — namiętnie trwa przy swoim. Brak jej świado­mości, że jest polską, że ludność w Poznańskim, na Mazowszu i Kujawach takim samym włada językiem. Rozwój stosunków społecznych zepchnął ją na stanowisko drobnorolnego chłop­stwa i proletariatu przemysłowego i oddał w zależność eko­nomiczną i społeczną od obconarodowych warstw posiadają­cych. W tej zależności pozostaje dotychczas. Odsunięta od udziału w rządach i stanowienia o sobie, pozbawiona praw politycz­nych, zatrzymała to, co stanowiło istotną treść jej duszy, tj. polski język i obyczaje. Nie umiała — bo nie mogła — zna­leźć dla nich nazwy. Ale czy zna ją polski chłop w Galicji? Emi­gracja z Galicji na Śląsk wskazuje najdowodniej, że chłop galicyjski po przybyciu na Śląsk nie wie, jaką jest jego na­rodowość. I nie jego to wina, podobnie jak nie można winić ludności śląskiej, iż nie garnie się sama do polskiej kultury, nie staje do walki w obronie praw narodowych.

Jest jednak pewna różnica między ludnością śląską a np. nieuświadomioną narodowo ludnością galicyjską. Ta ostatnia nie zna swej narodowości, pierwsza zaś zastrzega się wy­raźnie, jakoby była polską. W tym leży jej separatyzm naro­dowy, który prowadzi do tego, że ludność na Śląsku nie uważa się ani za niemiecką, ani za czeską, ale za „śląską”. „My są Ślązacy” — powiada o sobie. Obojętną dla niej pozostaje walka czesko-niemiecka na Śląsku, nie zupełnie zajmuje się i nie ma jasnego zrozumienia dla walki części uświadomionej ludności polskiej o polską szkołę, język polski w urzędach i sądach, o odpowiednią reprezentację w Sejmie, Wydziale kra­jowym i Wydziałach gminnych, i t. d. i t. d.

Na tej obojętności polega indyferentyzm narodowy ludności śląskiej. I oto dla­czego sprawa polska na Śląsku sprowadzać się musi przede-wszystkim do rozbudzenia świadomości narodowej, do zupeł­nego równouprawnienia politycznego i naro­dowego. Na wielkie hasła wyzwolenia, sięgające w przyszłość narodu, ludność śląska nieprzygotowana, trzeba w niej pierwej obudzić świadomość narodową, wyrobić poczucie żywej łącz­ności z całym narodem, trzeba wykorzeniać fałszywe pojęcia o urojonej „narodowości” śląskiej, wykazywać wspólnotę ję­zykową, przedstawiać separatyzm, jako objaw szkodliwy, uła­twiający ekspansję żywiołów obconarodowych. Trzeba powo­ływać masy do udziału w życiu politycznym i narodowym, tłumaczyć korzyści tej akcji w życiu gospodarczym. Trzeba ludność przekonywać o konieczności walki o równouprawnienie narodowe i polityczne. Stosunki narodowościowe na Śląsku Cieszyńskim są tego rodzaju, że z chwilą uświadomienia lud­ności śląskiej i zdobycia przez nią równouprawnienia i udziału w rządach krajowych odpowiednio do liczby, jaką przedstawia— wpływy obconarodowe zejdą do minimum. Braknie im materiału podatnego i dogodnego podłoża. Z tych przyczyn kwestia polska na Śląsku Cieszyńskim równoznaczna jest z równo­uprawnieniem politycznym i narodowym śląskiej ludności.

Pozostaje zbadać stosunek poszczególnych warstw ludności śląskiej do tak pojmowanej kwestii polskiej.

Reprezentantów wielkiego kapitału przemysłowego lub rolnego wśród polskiej ludności na Śląsku niema zupełnie. W ostatnim dziesięcioleciu tworzy się w miastach i w osadach przemysłowych typ drobnego polskiego przemysłowca, powstają mniejsze przedsiębiorstwa przemysłowe. Wśród ludności rolni­czej największą posiadłość stanowią tzw. większe gospodarstwa chłopskie, które nikną wobec wielkiej posiadłości, obconarodowej.

Obie warstwy powyższe posiadają nielicznych reprezen­tantów, zwłaszcza pierwsza jest w stadium tworzenia się. Wpływ jej na odniemczenie miast śląskich może być znaczny.

Miasta i miasteczka przemysłowe — a takimi są prze­ważnie śląskie — rosną głównie imigracją z okolic wiejskich. Ze wzrostem przemysłu wzrasta ich ludność, przy czym żywioł napływowy przewyższa przyrost naturalny. Miasta i miasteczka śląskie otoczone są wokół osadami polskimi. Stosunki, zacho­dzące między wsią a miastem, prowadzą do wpływów wzajem­nych. Dlatego też Niemcy, chcąc utrzymać niemieckość miast, starają się zniemczyć okoliczne osady polskie. Z nadaniem większych praw politycznych i wolności okolicznemu ludowi polskiemu, uwidoczni się zaraz przewaga i wpływ okolicznej ludności w miastach. (A miasta są dziś ośrodkami germanizacji). „W ten sposób odniemczyła się Praga, która trzydzieści lat temu była miastem wyraźnie niemieckim, a dzisiaj jest niemniej wyraźnie czeskim; w ten sposób odniemczyła się Lu­biana, stolica Słoweńców; w ten sposób odniemczają się miasta na zachodzie Polski etnograficznej” [1]).

Powstawanie warstwy polskich kupców i przemysłowców jest jednym ze składowych czynników w powyższym procesie.

Ludność wiejska na Śląsku jest uosobieniem wszystkich cech charakterystycznych, które składają się na skreślony wyżej indyferentyzm narodowy. Chłop śląski jest zdecydowa­nym konserwatystą, jego poziom i sposób czucia i myślenia nie wybiega ani na chwilę poza środowisko pradziadów. Trudno go porwać do czynu i zapalić do walki, chłodno odnosi się nawet do najważniejszych i najbardziej aktualnych spraw spo­łecznych i politycznych, z nieufnością spogląda na każdy nowy przejaw, który życie przed nim roztacza. Z niedowierza­niem przyjmuje wszelką myśl nową. Przyczyny takiej psychologii chłopa śląskiego nie należy szukać wyłącznie w rozwoju sto­sunków politycznych. Leżą one również gdzie indziej.

[1] Dr. Władysław Gumplowicz: Kwestja polska a socjalizm. Warszawa 1908, str. 48. Wydawnictwo „Życie”.

5/5 - (9 votes)

Piotr Stołypin a Mikołaj II

Wracając do osoby samego Stołypina, należy stwierdzić, że po zamachu na niego 12 VIII 1906 roku na Wyspie Aptekarskiej, jego pozycja także na dworze bardzo wzrosła. Dotyczy to głównie stosunku do premiera samego Mikołaja II. Nie wiadomo dokładnie jak sytuacja wyglądała wcześniej. Po zamachu dysponujemy większą liczbą dowodów i faktów życzliwości i sympatii cara dla Stołypina. „Przede wszystkim Stołypin przeniósł się wraz z rodziną na prośbę cara do Pałacu Zimowego. Jako premier jeździł odtąd z materiałami sprawozdawczymi do Mikołaja II nie tylko do jego letniej siedziby w Peterhofie, lecz i do dalszych miejscowości, jeśli carowi wypadało w danym momencie w nich przebywać. W październiku car pisał do matki, że nie potrafi wprost wypowiedzieć, jak bardzo lubi i ceni Stołypina. Były to ważne atuty zwłaszcza w nowej sytuacji, bez względu na to, co się mówi, pisze i sądzi o Mikołaju II. Osobisty stosunek monarchy do premiera umożliwiał temu ostatniemu o wiele bardziej swobodne rozwijanie własnej działalności i stawiał go w znacznie korzystniejszej niż kiedykolwiek sytuacji chociażby wobec kolegów w gabinecie”[1].

Tymczasem monarchia straciła jednego ze swych wiernych obrońców – 2 IX 1906 roku na atak serca zmarł Dymitr Trepow. Na wieść o tym Mikołaj, który w tym czasie odbywał rejs wypoczynkowy z rodziną po Zatoce Fińskiej, zanotował w dzienniku: „Ciężka to strata najwierniejszego mi z ludzi i napisał chyba prawdę”. Gierasimow, naczelnik ochrany petersburskiej, wiąże „śmierć Trepowa z niepowodzeniem akcji stworzenia rządu koalicyjnego; fiasko akcji oznaczało utratę dotychczasowych wpływów i koniec kariery. Dla wszystkich stało się to jasne, gdy car wyjechał jachtem na dłuższy wypoczynek i nie wziął z sobą Trepowa, który wtedy zachorował i niedługo później umarł – właśnie na atak serca. Zaś Spirydowicz, naczelnik ochrany pałacowej twierdzi, że „Trepow miał już przed 12 sierpnia atak apoplektyczny i to z tego właśnie powodu”[2]. W ten sposób skończył jeden z najwierniejszych sług monarchii …

Tymczasem zamieszki na wsi trwały nadal. Aby rozładować sytuację Mikołaj II wydał 27 sierpnia 1906 roku dekret, „zapowiadający rozszerzenie areału ziemi, przeznaczonej do sprzedaży chłopom; wzięte miały być tu pod uwagę – tylko w Rosji europejskiej – wydzierżawione grunty państwowe w rozmiarze około 4 mln. dziesięcin ( w miarę wygasania umów dzierżawczych ) oraz około 3 mln. dziesięcin lasów”[3].

To i inne pociągnięcia rządu przyniosły powolne uspokojenie sytuacji w kraju. Dostrzeżono to także na dworze, czego dowodem był reskrypt cara na nazwisko Stołypina z 1 I 1907 roku. „Mikołaj II przypomniał w tym dokumencie, że powierzając Stołypinowi przed pięciu i pół miesiącami stanowisko przewodniczącego Rady Ministrów, wyznaczył jednocześnie dwa główne zadania rządu na następny okres: przywrócenie porządku społecznego i podjęcie działalności w kierunku zabezpieczenia najbardziej palących potrzeb ludności. I tak się też stało: porządek społeczny został znacznie wzmocniony na przekór zaciekłym usiłowaniom „wrogów Rosji”, a w toku ostatnich prac Rady Ministrów przygotowano wiele nowych projektów ustaw; najbardziej pilne z nich wprowadzono w życie od razu, na podstawie artykułu 87 ustaw zasadniczych. Reskrypt kończył się słowami podziękowania pod adresem Stołypina i ministrów oraz wyrażeniem nadziei, że izby ustawodawcze współpracować będą zgodnie z rządem”. Osobny reskrypt z wyrazami wdzięczności „otrzymał minister finansów – Włodzimierz Kokowcow” .

Oczywiście Mikołaj II dał również bardziej konkretne dowody swojego uznania: „W dniu 6 grudnia Stołypin otrzymał godność ochmistrza dworu i order św. Anny pierwszego stopnia; jednocześnie z przesłaniem mu reskryptu, 1 stycznia car powołał go w skład Rady Państwa. Nie ominęły go w tym czasie i inne honory: order otrzymany od emira Buchary ( 7 grudnia ), odznaka honorowa Czerwonego Krzyża za bardzo cenne usługi okazane Towarzystwu w Saratowie- – udzielanie pomocy rannym i chorym żołnierzom ( 31 I 1907 r. ) oraz – nieco później ( 9 III 1907 r. ) szczególnie ceniona godność członka honorowego w bardzo ekskluzywnym Imperatorskim Jachtklubie”[4] [5].

Jednym z najważniejszych dekretów, które Mikołaj II podpisał w czasie swych rządów, był ten z 9 XI 1906 roku, którego nazwa „brzmiała stosunkowo niewinnie i nie zapowiadała aż takich następstw: „O uzupełnienie niektórych postanowień obowiązującego prawodawstwa, dotyczących władania ziemią i korzystania z niej przez włościan”. Jednak oznaczał on początek poważnych zmian w stosunkach agrarnych. W swoim czasie wywołał on sprzeczne reakcje nie tylko ze względu na swoją treść, ale i sposób realizacji. Nie jest to jednak przedmiotem naszych rozważań[6].

Referując spory wokół autorstwa dekretu Bazylow przytacza słowa Wasilczikowa – członka komisji pracującej nad dekretem o wspólnotach – który sam przeciwny ich rozwiązaniu przypomina „Słowa Mikołaja II sprzed czterech lat, że nigdy nie zlikwiduje wspólnoty gminnej jednym pociągnięciem pióra”[7]. Przeciwstawiał się on także, podobnie jak Oboleński i Kokowcow, wprowadzeniu tego dekretu na podstawie artykułu 87. Jednak podczas obrad Rady Ministrów inni członkowie opowiedzieli się za przyjęciem go w trybie nadzwyczajnym argumentując, że: „istniejące we wspólnotach gminnych formy władania ziemią uniemożliwiają szerokim warstwom społeczeństwa urobienie sobie prawidłowego poglądu na własność prywatną w ogóle”. Argument ten był słuszny „z punktu widzenia interesów ówczesnego systemu państwowego” i zapewne „tak też pewnie rozumiał to Mikołaj II, podpisując 9 listopada gotowy już dekret”[8].

Otwarcie obrad II Dumy 20 lutego 1907 roku, według Stołypina, który powiadomił o tym cara, przebiegło bez zakłóceń. „Mikołaj II przyjął do wiadomości notatkę Stołypina, z lekkim westchnieniem pokwitował wiadomość o wybraniu kadeta przewodniczącym, zapowiedział, że na następny dzień udzieli mu audiencji i zakończył krótkie podziękowanie pisemne dla premiera słowami: „Wielki jest Bóg ziemi rosyjskiej”[9].

Po wygłoszeniu 6 marca expose programowego, premier ponownie, zrelacjonował przebieg obrad monarsze. Jeszcze kilkakrotnie przemawiał on na posiedzeniach Dumy w tym miesiącu – „wszystko razem podnosiło go stale w oczach Mikołaja II, który pisał 29 marca do matki, że „dzięki przemówieniom Stołypina i Kokowcowa prestiż rządu znacznie wzrósł”. Skarżył się jednak w tymże liście, że każde słowo z sali obrad Dumy przenika w dniu następnym do gazet, jest chciwie czytane i niepotrzebnie podnieca znowu ludność”[10].

Jednak do połowy kwietnia, pomimo dyskusji w różnych kręgach na temat jej trwałości, nic nie wskazywało na możliwość szybkiego rozwiązania Dumy. „Skarżył się tylko coraz bardziej na Dumę Stołypin w swoich listach czy notatkach do cara, a Mikołaj II utwierdzał się w przekonaniu, że coś nie jest w porządku, jeśli przewodniczący Dumy nie odbiera głosu deputowanym z lewicy, nawet gdy przemówienia ich mają charakter „zaczepny i nieprzyzwoity”. Zaciągał się już firmament chmurami, ale jeszcze było daleko od burzy”[11].

Bezpośrednim impulsem do podjęcia decyzji o rozwiązaniu Dumy była zdaniem autora monografii, sprawa projektu ustawy o kontyngencie rekruta, rozpatrywana 16 IV 1907 roku . prawdopodobnie , to wówczas postanowiono rozwiązać II Dumę. „I przedtem, co najmniej od połowy marca, wywierano na Mikołaja II nacisk, by Dumę rozwiązał, były to jednak właściwie tylko postulaty, płynące z środowisk czarnosecińskich”. Czarę goryczy przechyliło przemówienie deputowanego socjaldemokratycznego Arszaka Zubotowa w dniu 16 kwietnia. Stwierdził on, że armia odrywa ludzi od pracy, a władza kieruje żołnierzy przeciw rodakom – takie siły zbrojne nie były w stanie ani bronić kraju, ani zwyciężać wroga. To sprawiło, że „pomyślano teraz o rozwiązaniu Dumy, ale jednocześnie także o zmianie ordynacji wyborczej – w rozmowach z carem Sołtypin domagał się tego uporczywie i Mikołaj II przyznał mu rację, co wynika z listu cara do Kokowcowa z 24 kwietnia”[12].

Bezpośrednim pretekstem rozwiązania Dumy, była sprawa rzekomego spisku wojskowego, który przy wsparciu przez organizację wojskową SDPRR miał na celu zbrojne obalenie władzy. Już 5 maja policja dokonała próby aresztowania spiskowców, lecz funkcjonariusze zbyt późno przybyli na miejsce zebrania i zastali tylko nietykalnych członków frakcji socjaldemokratycznej Dumy. Zebrane materiały pozwoliły udowodnić im powiązanie z wojskiem. W raporcie z: „30 maja Stołypin zawiadomił Mikołaja II, że w piątek ( 1 czerwca ) skierowany zostanie do Dumy postulat wyłączenia z jej składu 55 deputowanych socjaldemokratycznych i udzielenia zgody na aresztowanie 15 spośród nich; na wypadek odmowy wszystko jest przygotowane i rozwiązanie Dumy bezzwłocznie nastąpi”[13]. Rząd nie chciał aresztowania wszystkich 55 deputowanych, by nie uznano tego za odwet polityczny. W dniu 1 czerwca premier zgodnie z obietnicą zgłosił Dumie wniosek o aresztowanie 15 socjaldemokratycznych deputowanych. Miała go zaopiniować specjalna komisja, ale władze nie zamierzały na to czekać.

W tym czasie miały także miejsce inne wydarzenia związane z dobiegającą już końca rewolucją. O jednym z nich warto wspomnieć „ze względu na osobistą reakcję Mikołaja II”. Dotyczy ona reakcji na wypadki związane z akcją ekspropriacyjną na furgon pocztowy w Łodzi, dnia 4 V 1907 roku. Napastnicy szybko poradzili sobie z eskortą złożoną z kozaków 5 pułku dońskiego. Gdy wreszcie opanowano sytuację, cały pułk postawiono na nogi. Tragiczny finał całego zdarzenia rozegrał się w pobliskiej fabryce, skąd miano strzelać do kozaków. Dzielni wojacy dokonali pogromu pracujących tam robotników. „Mimo że miało to charakter wyraźnej zemsty za własne tchórzostwo i niedołęstwo, Mikołaj II nie omieszkał wyrazić w związku z masakrą łódzką swego entuzjazmu, pisząc na przedstawionym sobie sprawozdaniu: „Tylko tak można oduczyć tę publikę”[14].

Wracając do sprawy rozwiązania Dumy – ostatecznie wszystko rozstrzygnął manifest cara i dekret o nowej ordynacji wyborczej, wysłany przez monarchę 3 czerwca o drugiej w nocy z Peterhofu, przez umyślnego posłańca. Oba dokumenty opublikowano rano. „Manifest Mikołaja II zawierał próbę pewnego wytłumaczenia sytuacji i dlatego była w nim mowa o tym, że znaczna część Dumy „nie usprawiedliwiła naszych oczekiwań”. Znalazły się tam i zarzuty pozornie bardziej konkretne: że negatywnie ustosunkowano się do szerokich zamierzeń rządu w kierunku reform, że prawo do interpelacji zamieniono na metodę walki z rządem i wreszcie – że część deputowanych wzięła udział w spisku przeciwko państwu i władzy monarszej”. Termin zwołania nowej Dumy wyznaczono na 1 XI 1907 roku, zawieszając jednocześnie pracę Rady Państwa. „Manifest kończył się oświadczeniem, że Duma będzie musiała być rosyjska także z ducha; inne narodowości powinny mieć w Dumie swoich przedstawicieli, ale nie w takiej liczbie, ażeby móc decydować o sprawach czysto rosyjskich. Tam zaś, gdzie ludność, nie wykazuje jeszcze odpowiedniego rozwoju poczucia obywatelskiego, wybory nie będą się na razie odbywać”[15].

Nie będę tutaj omawiał zmian w ordynacji wyborczej, gdyż nie jest to tematem mojej pracy. Należy tylko wspomnieć, że zerwano z systemem proporcjonalności, a podział na kurie przeprowadzono tak, że wybrano niewielu opozycyjnych deputowanych . Co nie mniej ważne, czerwiec 1907 roku, kończy w Rosji okres rewolucyjny – a rozpoczyna czas „stabilizacji stosunków wewnętrznych”. Co ciekawe, nowo wybrana III Duma, była jedyną „która potrafiła przetrwać całą swoją pięcioletnią kadencję”[16].

Symptomatyczne jest to, że: „Otwarcie obrad Dumy w dniu 1 XI 1907 roku odbyło się bez żadnych uroczystości. Car nie uległ Stołypinowi, gdy ten chciał go nakłonić do przyjęcia delegacji poselskiej na specjalnej audiencji. Nie oznaczało to całkowitego odżegnania się od jakichkolwiek kontaktów z Dumą, Mikołaj II chciał jednak uprzednio przekonać się, czy prace Dumy ocenić będzie można pozytywnie jeśli chodzi o współpracę z rządem”[17].

Do sporu doszło już jednak w pierwszych dniach obrad „przy układaniu adresu powitalnego dla monarchy”. Kością niezgody stała się sprawa umieszczenia w tekście słowa „samowładztwo”, czego domagali się prawicowi deputowani. Ostatecznie wysłali oni osobny adres podpisany przez 114 członków Dumy[18]. Przedmiotem dyskusji w Dumie były później i inne sprawy, premier jednak stosując tak charakterystyczną dla okresu jego rządu politykę lawirowania pomiędzy ziemiaństwem a burżuazją, początkowo potrafił przeforsować proponowane przez siebie reformy. Wynikało to z tego, że w tym czasie (1907 rok) odnosił on swoje największe sukcesy na arenie politycznej, a poważniejsze problemy zaczęły się dopiero w pierwszych miesiącach 1909 roku. Wszystko to doprowadziło do wzrostu jego autorytetu, „z którym car liczył się stale”.

Dowodem mogą być wspomniane wcześniej awanse i odznaczenia, których nie żałowano mu nadal. „1 I 1908 r. Sołypin został sekretarzem stanu a, 29 III 1909 otrzymał order Białego Orła, zresztą w okresie swojej bardzo ciężkiej choroby”[19]. Już wkrótce jednak miały miejsce pierwsze wydarzenia, które nie świadczą może o zachwianiu pozycji premiera, ale uważnym obserwatorom nasuwały pewne wątpliwości. Stołypin, np. przyjął delegację z Tuły. Przewodniczący, gubernialny marszałek szlachty Aleksy Arsjenjew, przeczytał adres szlachty do cara. Według premiera taki sposób postępowania wyrażał „pośrednio brak zaufania do rządu. Arsjenjew nie zaprzeczył. Mikołaj II przyjął ten adres życzliwie, Stołypin znalazł się w niezręcznej sytuacji i podał się do dymisji, której jednak nie przyjęto”[20].

Najlepszym komentarzem do powyższego zdarzenia jest opinia Bazylowa: „I rzecz w ówczesnych warunkach może najważniejsza- poparcie cara miało zawsze charakter względny, co nie pozostaje w żadnej sprzeczności z faktem, że Mikołaj II długo potrzebował Stołypina, liczył się z nim i ulegał jego naciskowi”[21].

Do poważnego kryzysu gabinetowego doszło dopiero w marcu i kwietniu 1909 roku. Doprowadził do tego spór o kompetencje w związku ze sprawą etatów w sztabie generalnym marynarki. Już wcześniej Duma na wniosek ministra marynarki zaaprobowała jego wniosek „dotyczący kredytów na etaty sztabu i samych etatów”. Podczas powtórnego rozpatrywania tej sprawy wywierano naciski, aby nie łączyć tych dwóch zagadnień. To właśnie był spór o kompetencje. Co gorsze żadna ze stron nie chciała ustąpić. W Radzie Państwa – -19 III 1909 r. – po usilnych naleganiach Stołypina przyjęto projekt, uchwalony w poprzednim brzmieniu przez Dumę. Sytuację skomplikował jeszcze otwarty atak przywódcy oktiabrystów Aleksandra Guczkowa na dowództwo wojskowe. Minister spraw wojskowych Roediger, zgodził się z postulatem zmian kadrowych na najwyższym szczeblu, zaznaczając jednak, że trzeba się liczyć z ograniczeniami wynikającymi z ograniczonej liczby kandydatów. Ta niezręczna i niezgodna z prowadzoną polityką wypowiedź spowodowała, że Mikołaj II nie zgadza się „ze stanowiskiem swego ministra” i „dał 11 marca Roedigerowi dymisję”. Nowym ministrem został generał Włodzimierz Suchomlinow. „Po przyjęciu przez Radę Państwa ustawy o etatach musiał ją oczywiście zatwierdzić car. Tymczasem mijały tygodnie, a Mikołaj II żadnego stanowiska nie zajmował”[22]. Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta. Pikanterii całej sprawie dodawał fakt, iż w tym czasie Stołypin ciężko chorował na przewlekłą grypę, a na rekonwalescencję wyjechał na Krym. Zaczęto nawet spekulować, że dni jego gabinetu są policzone.

Nic takiego jednak nie nastąpiło. „Po powrocie z Krymu, 27 IV 1909 r. otrzymał list z Carskiego Sioła – Mikołaj II zawiadamiał w nim premiera, że po głębokim namyśle zdecydował się nie zatwierdzać projektu ustawy o etatach sztabu generalnego marynarki. Z największym naciskiem podkreślił ponadto, iż w ogóle nie dopuszcza myśli o czyimkolwiek ustąpieniu … Jednocześnie Stołypin otrzymywał polecenie, aby wespół z ministrami spraw wojskowych i marynarki opracować w ciągu miesiąca dokładne przepisy, które by zapobiegały na przyszłość wszelkim niejasnością w interpretacji projektów odnoszących się do zagadnień wojskowych”. Postawiło to wszystkich uczestników wydarzeń w kłopotliwej sytuacji. A przecież: „Mikołaj II mógł zapobiec wielu komplikacjom zatwierdzając projekt, choćby z jakimś zaznaczeniem, że czyni to w trybie wyjątkowym, lecz miłość własna i przywiązanie do tych form, które przynajmniej na papierze zbliżały jego władzę do dawnego absolutyzmu – były znacznie silniejsze”[23]. Nie zakończyło to sporów wokół spraw wojskowych . Nadal, np. toczyły się boje o budowę floty, bo o budżecie decydowała Duma. Problem rozwiązano w ten sposób, że „w przerwie między sesjami Dumy Mikołaj wydał rozkaz przystąpienia do budowy czterech wielkich jednostek morskich i wtedy Duma, gdy sprawę przedstawiono jej ex post, dawała zgodę nie chcąc wstrzymywać zaawansowanych już prac”[24].

Kolejnym spornym zagadnieniem „była tzw. reorganizacja systemu obronnego na wypadek wojny z Niemcami”. W omawianym okresie zwyciężyła koncepcja opuszczenia Królestwa w razie wojny. „W połowie 1910 r. imperator Rosji wyraził zgodę na zmianę planów mobilizacyjnych i likwidację czterech twierdz w Królestwie”. Całą akcję przeprowadzono „z zachowaniem głębokiej tajemnicy”. Co ciekawe, nic o tym nie wiedzieli ani wiceminister spraw wojskowych Aleksiej Poliwanow, ani sam premier. O ile znane są motywy takiego sposobu postępowania w stosunku do Poliwanowa – był przeciwny tej koncepcji – o tyle trudno domyślić się czemu podobnie potraktowano szefa rządu. Gdy wreszcie Stołypin dowiedział się o wszystkim od wiceministra zażądał wyjaśnień od jego przełożonego. Odpowiedź była co najmniej zaskakująca. Suchomlinow utrzymywał, że to „tylko teoretyczne pociągnięcia przygotowawcze”, a on „sam też niczego nie wie, bo tylko podpisuje to, co mu podsuwają. Gdy niedługo później doszło do rozmowy Stołypina z carem, Mikołaj II także miał powiedzieć, że zatwierdzony przez niego samego wniosek ministra spraw wojskowych odnosi się do dalszej przyszłości i że wydał polecenie, aby o wszystkich tych zamierzeniach został zawczasu powiadomiony francuski sztab generalny – wszelkie kontakty z nim powinny być utrzymywane przy współudziale przewodniczącego Rady Ministrów i ministra spraw zagranicznych”. W rzeczywistości pewne prace wykonano nie informując o nich nikogo. Tuż przed wojną zaczęto ponownie odbudowywać twierdze, a plany wojenne uległy pewnej modyfikacji[25].

Innym przykładem niejasnych gier politycznych w Rosji, była sprawa sztucznego napięcia w stosunkach z Japonią. Wywołały je meldunki generał – gubernatora amurskiego Pawła Unterbergera, o pogarszającej się sytuacji, braku sił i środków do obrony prowincji. Zamieszanie pogłębił Suchomlinow przyznając przed carem, że gubernator ma rację. Zapytany przez monarchę minister finansów, Kokowcow, stanowczo zaprzeczał, jakoby ograniczono kredyty na ten cel. „Teraz już nikt niczego nie rozumiał i każdy był równie zaniepokojony. Mikołaj II także”. Wysłał więc Kokowcowa w podróż inspekcyjną na Daleki Wschód. Pomimo tego incydentu stosunki dwustronne układały się jednak dobrze. Dowodem może być porozumienie rosyjsko – japońskie z 21 VI 1910 roku o utrzymaniu dotychczasowego podziału Mandżurii[26].

Wspominając o kłopotach z Dumą Bazylow pisze także o działaczu oktiabrystowskim Aleksandrze Guczkowie, człowieku o wielkich ambicjach i niezwykle drażliwym. Według niektórych relacji miał on żywić nienawiść nawet do samego Mikołaja II.

Przyczyną tego stanu rzeczy miało być chłodne przyjęcie na audiencji dnia 9 III 1910 r., po wyborze dzień wcześniej na przewodniczącego Dumy. Powodem ubiegania się o to stanowisko, miała być chęć wywierania wpływu na cara, głównie w sprawach wojskowych, podczas składanych osobiście sprawozdań . Nigdy jednak nie doszło do bliższej współpracy tych dwóch ludzi. Uczucie nienawiści miał Guczkow kultywować przez lata, ale jako przywódca partii monarchistycznej nie mógł tego okazywać. „Dopiero 2 III 1917 r. otrzymał satysfakcję, gdy wespół z Wasilijem Szulginem odbierał w Pskowie z rąk Mikołaja II akt jego abdykacji” . Niestety jak przyznaje sam autor cała sprawa nie jest tak jednoznaczna jakby się wydawało na pierwszy rzut oka.

Jak wiadomo Stołypin dążył do wzmocnienia fundamentów monarchii poprzez reformę stosunków na wsi. Dążył on do stworzenia silnych i samodzielnych ekonomicznie gospodarstw chłopskich. Częścią tego planu miała być kolonizacja Syberii. Aby lepiej poznać tamtejsze warunki i zbadać możliwości realizacji swoich planów, udał się nawet we wrześniu 1910 r. w podróż na Syberię. „Nie wiadomo, w jakim stopniu sprawy te były uzgodnione z carem, czy przynajmniej przedstawione mu w formie perspektyw, raczej jednak tak, o czym świadczy m.in. jeden z listów Mikołaja II do Stołypina”. Chodzi o list nadesłany z zamku Friedberg w Hesji, gdzie car wyjechał z rodziną w połowie 1910 roku[27] [28] [29].

Jednym z największych skandali ostatnich lat Rosji carskiej, który kompromitował nie tylko aparat policyjny, ale i cały system – była sprawa prowokatora ochrony Eugeniusza Azefa. W istocie był on „podwójnym agentem”, pracował dla policji i jednocześnie dokonywał, przez swoich ludzi z Organizacji Bojowej partii eserowskiej, zamachów na swych mocodawców (patrz: min. spraw wew. Plehwe) i członków rodziny cesarskiej (w. ks. Sergiusz). Do jego zdemaskowania, na przełomie 1908 i 1909 roku, przyczynił się kronikarz rosyjskiego ruchu rewolucyjnego Włodzimierz Burcew oraz były dyrektor Departamentu Policji Aleksy Łopuchin. Ten ostatni został zresztą za to skazany po rozprawie przed sądem senackim, ale później go ułaskawiono i powrócił on do pracy w bankowości . Nas jednak interesują bardziej pewne aspekty sprawy Azefa, które wiążą się „z niektórymi członkami domu cesarskiego.

Osobistości te miały jakoby wykorzystywać ochronę, aby uczynić z cara posłuszne narzędzie w swoich rękach i dlatego uprzątano z drogi nawet tych, którzy dzięki własnej energii i sprężystości umacniali pośrednio pozycję Mikołaja II, a więc np. Plehwego ( ! ) i w. ks. Sergiusza ( !! sam był członkiem rodziny cesarskiej ! ). Nawet przygotowany przez Azefa ostatni zamach na cara ( „na Ruryku” ) miał wynikać z intencji tajemniczych mocodawców, w tym wypadku zresztą nie tajemniczych – bo chodziło podobno o w. ks. Włodzimierza, który w ten sposób jakoby torował drogę do tronu swojemu najstarszemu synowi, Cyrylowi. Nie ma jednak wiarygodnych dowodów na potwierdzenie tych sensacji”[30]. Takie pogłoski nie umacniały jednak powagi i autorytetu władz, a tym bardziej samego monarchy.

Do kolejnego zamętu i to także w sferach rządowych, doprowadziła sprawa przeniesienia z Carycyna do klasztoru św. Ducha w powiecie nowosielskim, na początku 1911 roku – jeromonacha Heliodora. Był on sławny w całej Rosji ze swej pobożności. Naciski w tej sprawie na oberprokuratora Synodu Sergiusza Łukianowa, wywierał oprócz gubernatora saratowskiego Stremouchowa, sam Stołypin. Synod powziął odpowiednią uchwałę. Mnich jednak wraz ze swymi sympatykami rozpoczął kampanię protestów. Wtedy „Mikołaj II uznał, że w całej tej sprawie nie potrafił postępować z należytą zręcznością oberprokurator i postanowił dać mu dymisję”. Wówczas Stołypin przekonany, że przez niego Łukianow może stracić stanowisko, napisał 26 II 1911 roku list do monarchy w jego obronie. Wysunął w nim sugestię, że „mnich ten wywyższał się ponad cara i państwo i że należało koniecznie położyć temu kres, bo najgorzej, jeśli pobłażanie poczytają za słabość”. Premier prosił cara o odroczenie „decyzji do wiosny, lub początku lata. Mikołaj II spełnił formalnie tę prośbę – dopiero 2 V 1911 r. objął urzędowanie nowy oberprokurator, Włodzimierz Sabler”. Heliodor przejściowo zwyciężył: „po różnych jeszcze perypetiach, car pozwolił mu (1kwietnia ) pozostawić w Carycynie”[31].

Dowodem na słabnięcie pozycji Stołypina była dyskusja w Radzie Państwa nad projektem wprowadzenia ziemstw w sześciu guberniach zachodnich. W trzech powiatach: dyneburskim, rzeżyckim i lucyńskim – proponował on wprowadzenia podziału na kurię: rosyjską i drugą, do której zaliczono pozostałych wyborców. Podczas obrad w dniu 4 III 1911 r. pomysł wprowadzenia kurii odrzucono. Stołypin przekonany, że było to wynikiem intryg przeciw niemu: „Następnego dnia, 5 III 1911 r. pojechał do Carskiego Sioła ze sprawozdaniem i oświadczył Mikołajowi II, że rezygnuje ze stanowiska”. Szczególną rolę odegrały w tych wydarzeniach dwie osoby: brat Dymitra – Włodzimierz Trepow i były minister spraw wewnętrznych Piotr Durnowo. Ich zachowanie było wynikiem osobistej niechęci do premiera. „Czuwał jednak i Stołypin, przewidując z tej strony opór i trudności; na jego prośbę Mikołaj II przekazał prawicowcom z Rady Państwa ( za pośrednictwem przewodniczącego rady, Akimowa ) zlecenie, ażeby głosowali za projektem”.

Pomimo to nie ugięli się oni. „W ostatniej już niemal chwili Włodzimierz Trepow uzyskał audiencję w Carskim Siole i zapytał cara wprost, czy przekazane przez Akimowa zalecenia należy traktować jako rozkaz. I wtedy Mikołaj II odpowiedział że nie, że wszyscy członkowie Rady Państwa mogą głosować zgodnie z sumieniem”. Rezultatem była porażka szefa rządu 4 marca . „Rozmowa cara ze Stołypinem miała przebieg niemal dramatyczny. Mikołaj II nie chciał przyjąć do wiadomości zamierzeń Stołypina, zwracając mu uwagę, że są to racje o charakterze indywidualnym, domagając się jakiegoś innego wyjścia”. Ten zaproponował wówczas rozwiązanie na kilka dni obu Izb i wydanie dekretu „o wprowadzeniu ziemstw w sześciu guberniach zachodnich” na podstawie paragrafu 87. „Mikołaj II aż się przeraził tej myśli i próbował odwieść od niej Stołypina, przedstawiając mu wszystkie ujemne następstwa, których się w żadnym wypadku nie da uniknąć, m.in. niezadowolenie Dumy. Stołypin jednak nie ustępował i wreszcie car oświadczył, że da odpowiedź po namyśle”. Prawdopodobnie wtedy również premier miał pierwszy raz zasugerować monarsze ukaranie Trepowa i Durnowo. Po audiencji zwołał on posiedzenie rządu i przedstawił jej przebieg. Poparli go tylko Kriwoszein i Szczegłowitow.

Po obradach Kokowcow zwrócił szefowi rządu uwagę, że represje wobec Trepowa i Durnowo mogą odnieść odwrotny skutek od zamierzonego. „Jeśli car zgodzi się na represje, będzie jasne dla wszystkich, że uczynił to pod naciskiem – a tego Mikołaj II nigdy Stołypinowi nie wybaczy. To samo powiedziała nieco później, w rozmowie z Kokowcowem carowa – matka, która zresztą chciała, ażeby Stołypin utrzymał się przy władzy, lecz nie tym kosztem”. Na posiedzeniu Rady Państwa 11 marca ponownie odrzucono projekt ustawy o ziemstwach. Kolejny raz postanowiono się zebrać 16 III . Już jednak 10 marca Stołypin podczas wizyty w Carskim Siole, uzyskał zgodę cara na proponowane wcześniej warunki. „Podpisany został dekret o przerwaniu sesji obu Izb od 12 do 14 marca, a Durnowo i Trepow otrzymali polecenie wyjazdu ze stolicy, z zakazem uczęszczania na posiedzenia Rady Państwa do końca roku”. Sam „dekret cesarski o wprowadzeniu ziemstw w Kraju Zachodnim w trybie paragrafu 87 ustaw zasadniczych”, został opublikowany 14 marca 1911 roku . Nie trzeba oczywiście dodawać, że taki sposób postępowania wywołał powszechne oburzenie, np. w Dumie[32] [33].

Taki bieg spraw spowodował, że „zaczęły Mikołaja II dręczyć wątpliwości, przede wszystkim jeśli chodzi o Piotra Durnowo – pewnie i wpływy postronne musiały tu odegrać jakąś rolę”. Trepow tymczasem zrezygnował sam z wszystkiego. „Jeszcze lojalny wobec Stołypina, car musiał podzielić się z nim swoimi wątpliwościami i zadać mu pytanie, jakby się zapatrywał na „ułaskawienie” Durnowo. Stołypin w swym liście do cara z 1 V 1911 roku, negatywnie odniósł się do tej propozycji, prosząc w zakończeniu o odłożenie decyzji do jesieni, gdy Izby rozpoczną obrady. Car przychylił się do tej prośby[34].

W dalszej części książki autor, pisząc o posiedzeniu Rady Ministrów z 12 lipca 1911 r., które poświęcone było projektowi reformy policji, wspomina o tym, że tylko w tzw. „miejscowościach pałacowych” ( „dworcowyje goroda” ), przystosowanych do dłuższego przebywania monarchy i jego rodziny, a więc w Peterhofie, Carskim Siole i w Jałcie, policja miała podlegać ministrowi dworu cesarskiego”[35].

Tymczasem zbliżał się termin uroczystości kijowskich. Głównym punktem programu było odsłonięcie pomnika twórcy ziemstw – Aleksandra II, połączone z paradą wojskową i innymi imprezami. Car przybył z rodziną do Kijowa 28 sierpnia. Początkowo Stołypin nie przewidywał, ani nie odczuwał zmiany sposobu jego traktowania. Lecz po przyjeździe monarchy dostrzegł, że jest wyraźnie ignorowany i zaniedbywany, np. nie dawano mu ekwipażu dworskiego. Nie przydzielono mu także miejsca na statku, którym car miał płynąć do Czernichowa, uczyniono to dopiero później. Wbrew pozorom nie była to nagła zmiana, ten „niechętny czy obojętny stosunek do tak potężnego jeszcze niedawno premiera sięgał swoimi początkami co najmniej dni marcowych tegoż 1911 roku. W niektórych kręgach nie lubiano go i przedtem, a od marca datują się pierwsze przejawy niełaski, a raczej możliwości niełaski, bo nie od razu Mikołaj II dał to po sobie poznać. Wystarczyło jednak kilka miesięcy, żeby car przestał się krępować i właśnie w okresie uroczystości kijowskich widać to jak najbardziej wyraźnie. Nie rozporządzamy żadnymi konkretnymi dowodami, można jednak przypuszczać bez większej obawy popełnienia pomyłki, że Mikołaj II musiał po prostu w jakiś sposób upoważnić niektórych przynajmniej ludzi do takiego właśnie traktowania premiera. Mogły to być wypowiedzi ogólnikowe, może nawet tylko półsłówka; nie należałoby jednak sądzić, że w innym wypadku pozostawiono by Stołypina zupełnie bez urzędowej ochrony, ostatecznie całkiem naturalnej i zawsze stosowanej”[36] [37] [38] [39]. To doprowadziło bowiem do tragicznych wydarzeń 1 września w teatrze miejskim w Kijowie.

Relacje o zamachu na Stołypina pozostawił także sam car. Odnajdujemy je w „jego liście do matki – z tym, że Mikołaj II nie opisuje – rzecz jasna – scen, których nie widział, a więc samego momentu zabójstwa. Widział natomiast, jak niektórzy widzowie tłukli schwytanego Bogrowa ( zamachowca – przyp. aut. ) i wyraził żal, że wyrwała go z rąk tej rozwścieczonej grupy policja”. Co ciekawe: „Mikołaj II do rannego Stołypina sam nie podszedł” . Nikt z rodziny carskiej, ani świty monarchy (on sam był na manewrach w Owrzeczu ) nie przyszedł na nabożeństwo w intencji wyzdrowienia Stołypina, odprawiane 2 września. Sam Mikołaj II wieczorem rozmawiał tylko z żoną premiera. Rannego nie odwiedził, gdyż ten zaczął tracić przytomność – zmarł 5 września wieczorem. Przychylając się do życzenia zmarłego, za zgodą Mikołaja II pochowano Stołypina w Kijowie w Ławrze Peczerskiej .

Co jeszcze bardziej intrygujące, pomimo powołania komisji, która miała przeprowadzić kontrolę funkcjonowania i działalności ochrony w Kijowie – „w związku z zamachem na życie Stołypina”, nikogo nie skazano, a „całej sprawie położył kres Mikołaj II, wydając polecenie jej umorzenia” .

„O tym, że wszelkie sympatie Mikołaja II czy w ogóle dworu wobec osoby Stołypina musiały już wcześniej minąć bez śladu, świadczą też np. różne, oficjalne i kameralne rozmowy z nowym przewodniczącym Rady Ministrów”. Pierwsza taka rozmowa miała miejsce, gdy jako zastępca Stołypina zaczął on dopiero pełnić tę funkcję. „Na peronie dworca kijowskiego ministrowie żegnali cara odjeżdżającego na Krym i wtedy Mikołaj II zaoferował Kokowcowowi po raz pierwszy stanowisko premiera, uzyskując ( nie od razu, dopiero po naleganiach ) jego zgodę. Wtedy car, dziękując, wyraził życzenie, by Kokowcow nie naśladował swego poprzednika, który stale chciał sobą przesłaniać monarchę”.[40]

Po miesiącu w Liwadii – 5 X 1911 r. – po śniadaniu u cara, przyjęła go na audiencji caryca. Również ona – w tym czasie, coraz bardziej mieszając się do polityki, stwierdziła: „Mamy nadzieję, że nigdy nie wejdzie pan na drogę tych okropnych partii politycznych, które tylko myślą o tym, żeby zagarnąć władzę lub też zmusić rząd do podporządkowania ich woli”. Kokowcow odpowiedział, że jego sytuacja jest trudniejsza niż położenie poprzednika, ponieważ brak mu poparcia ze strony jakiegoś ugrupowania. Carowa uznała wówczas, że przywiązuje on zbyt wiele uwagi „do osoby i działalności Stołypina”. Nie ma potrzeby tak żałować tych, którzy odeszli, których rola się skończyła. „Życie wciela się stale w nowe formy i nie należy ślepo naśladować tego, co robił poprzednik. Przekonana jestem – zakończyła dyskurs carowa – że Stołypin umarł by ustąpić panu miejsca, i że stało się tak dla dobra t)  Rosji”[41].

Wracając jeszcze do sprawy umorzenia śledztwa w sprawie działalności ochrony w Kijowie Bazylow stwierdza, że winni zaniedbań, zapłacili za to tylko swoimi stanowiskami, dzięki carowi. „Mikołaj II zaś umorzył sprawę po pierwsze, dlatego że znienawidził już Stołypina, po drugie kierował się osobistymi sympatiami, bardzo lubił zwłaszcza Spirydowicza, i po trzecie: odsłanianie całego rzeczywistego oblicza systemu policyjnego nie leżało ostatecznie w interesie państwa”[42].

Jednak: „Śmierć Stołypina była dla caratu w dosłownym sensie katastrofą”. I chociaż w dotychczasowej literaturze chciano w nim „widzieć tylko „wieszatiela” i nic więcej. Dzieje jego życia, wielkości i upadku – świadczą o tym, że problem jest o wiele bardziej złożony; jeśli droga ówczesna była ostatnią możliwą dla caratu, to Stołypin był ostatnim rosyjskim mężem stanu w służbie caratu, który się przynajmniej nadawał do podejmowania prób na tej drodze” . Niewykorzystanie tej szansy przez samego cara i ludzi z jego otoczenia doprowadziło do obalenia caratu, co jest tematem ostatniej monografii Ludwika Bazylowa[43].


[1]  A. F. Bierieżnow, Carskaja cenzura i borba bolszewikow za swobodu pieczati (1895-1914), Leningrad 1967, s. 167-168.

[2] Tamże, s. 177.

[3] Tamże, s. 179.

[4]  Tamże, s. 192.

[5] Tamże, s. 193.

[6] Szerzej tym problemem zajął się Ludwik Bazylow na stronach 196-209.

[7] Mowa tutaj o reakcji na memoriał gubernatora pskowskiego z 1902 r., co ciekawe z gubernatorem pskowskim w owym czasie był sam Wasiliczkow.

[8] Tamże, s. 206-207.

[9] Tamże, s. 233.

[10] W swym przemówieniu programowym premier użył słynnych słów „nie zapugajetie” – „nie zastraszycie nas”. Więcej na s. 234-240.

[11] Tamże, s. 246.

[12] Tamże, s. 251.

[13] Tamże, s. 258.

[14] Tamże, s. 259-260.

[15] Tamże, s. 266-267.

[16] Tamże, s. 272.

[17] Tamże, s. 275.

[18] Tamże, s. 275-276.

[19] Tamże, s. 285-286.

[20] Tamże, s. 287-288.

[21]  Tamże, s. 288-289.

[22] Tamże, s. 306-307.

[23]  Tamże, s. 308.

[24]  Tamże, s. 313.

[25] Tamże, s. 313-315.

[26] Tamże, s. 315-316.

[27] Tamże, s. 325-326.

[28] Tamże, s. 329.

[29] Dokładnie kulisy I przebieg wydarzeń opisuje L. Bazylow na s. 372-381.

[30]  Tamże, s. 381.

[31] Tamże, s. 400-401.

[32]  Tamże, s. 403-407.

[33]  Tamże, s. 408-415.

[34] Tamże, s. 415-416.

[35] Tamże, s. 423-424.

[36] Tamże, s. 430-431.

[37] Tamże, s. 435-436.

[38] Tamże, s. 443-444.

[39] Tamże, s. 448-450.

[40] Tamże, s. 450-451.

[41] Tamże, s. 459.

[42] Tamże, s. 463.

[43] L. Bazylow, Obalenie caratu, Warszawa 1976.

5/5 - (8 votes)