Rozbiór Czechosłowacji w 1938 roku

Rozbióor Czechosłowacji w 1938 roku jest jednym z najbardziej kluczowych momentów przedwojennej historii Europy, który bezpośrednio przyczynił się do wybuchu II Wojny Światowej. Poniższy esej skupia się na tym wydarzeniu, analizując zarówno jego przyczyny, jak i skutki.

Tło historyczne

Czechosłowacja powstała w 1918 roku po zakończeniu I Wojny Światowej i rozpadzie Austro-Węgier. Nowe państwo obejmowało terytoria zamieszkiwane przez Czechów, Słowaków, Niemców, Węgrów i innych, co stawiało je w obliczu wielu wyzwań narodowościowych.

W latach 30. XX wieku, kiedy Adolfa Hitlera władza w Niemczech była już w pełni ugruntowana, zaczął on dążyć do realizacji idei „Lebensraum” (przestrzeń życiowa), która zakładała rozszerzenie terytorium Niemiec kosztem innych narodów. Jednym z kluczowych celów tej polityki było zajęcie terytorium Czechosłowacji, zwłaszcza tzw. Kraju Sudetów, zamieszkiwanego głównie przez ludność niemieckojęzyczną.

Konferencja monachijska

Zgodnie z polityką appeasementu, która była stosowana przez główne mocarstwa europejskie, tj. Wielką Brytanię i Francję, wobec Niemiec, w celu uniknięcia konfliktu zbrojnego, 29 września 1938 roku odbyła się Konferencja Monachijska. Na konferencji tej, bez udziału Czechosłowacji, zdecydowano o przekazaniu Kraju Sudetów Hitlerowi.

Decyzja ta została ogłoszona w tzw. Układzie monachijskim, który był później mocno krytykowany, jako przykład tchórzostwa i zdrady sojuszników. Premier Wielkiej Brytanii, Neville Chamberlain, wracając z Monachium do Londynu, ogłosił, że dzięki układowi „zapewnił pokój naszemu czasowi”. Niestety, jak pokazały kolejne wydarzenia, była to złudna nadzieja.

Rozbiór Czechosłowacji

Po Konferencji Monachijskiej, 1 października 1938 roku, wojska niemieckie wkroczyły do Kraju Sudetów. Był to de facto pierwszy etap rozbioru Czechosłowacji. Kilka dni później, na podstawie tajnego aneksu do Układu monachijskiego, na południu Czechosłowacji wojska węgierskie zajęły obszar tzw. Rusi Podkarpackiej, a na północy – obszar tzw. Zaolzia został zajęty przez Polskę.

Niemniej jednak, najbardziej dramatycznym momentem rozbioru Czechosłowacji było bezpośrednie zajęcie reszty kraju przez Niemcy w marcu 1939 roku. Czechy zostały przekształcone w Protektorat Czech i Moraw, podczas gdy Słowacja stała się teoretycznie niezależnym państwem, ale w praktyce była satelickim państwem III Rzeszy.

Skutki rozbioru

Rozbiór Czechosłowacji w 1938 roku miał daleko idące skutki. Po pierwsze, zniszczył on złudzenia o skuteczności polityki appeasementu. Mimo ustępstw, Hitler nie zatrzymał swojej ekspansji, co ostatecznie doprowadziło do wybuchu II Wojny Światowej.

Po drugie, rozbiór Czechosłowacji doprowadził do utraty niezależności tego państwa na ponad sześć lat i przyczynił się do śmierci i cierpienia tysięcy jego obywateli podczas wojny.

Wreszcie, rozbiór Czechosłowacji wpłynął na stosunki międzynarodowe i zasady prawa międzynarodowego po II Wojnie Światowej. Koniec polityki appeasementu doprowadził do powstania nowego porządku międzynarodowego, opartego na zasadzie niedopuszczalności zmian granic przez siłę.

Podsumowanie

Rozbiór Czechosłowacji w 1938 roku był dramatycznym momentem w historii Europy, który przyczynił się do wybuchu II Wojny Światowej. Był to również moment, który ujawnił niepowodzenie polityki appeasementu i doprowadził do fundamentalnej zmiany w podejściu do kwestii międzynarodowych.

5/5 - (2 votes)

Ksiądz Józef Tiso

Ksiądz Józef Tiso jest postacią, która w kontekście historii XX wieku wywołuje wiele kontrowersji. Jako duchowny katolicki i polityk, Tiso pełnił funkcję prezydenta Klientelnej Republiki Słowackiej, satelickiego państwa III Rzeszy, w latach 1939–1945.

Podczas swojego panowania, Tiso nie tylko współpracował z nazistowskimi Niemcami, ale także aktywnie uczestniczył w realizacji polityki antyżydowskiej. Pod jego rządami wprowadzono liczne antysemickie prawa, które zmusiły tysiące Żydów do opuszczenia kraju lub do życia w gettach. Również pod jego rządami, blisko 70,000 Słowackich Żydów zostało deportowanych do obozów koncentracyjnych.

Tiso jest zatem przykładem osoby, która używała swojej pozycji w Kościele i w polityce do wspierania i umożliwiania działalności zbrodniczego reżimu. Jego działania i decyzje przyczyniły się do cierpienia i śmierci tysięcy niewinnych ludzi, a jego rola jako duchowny tylko pogłębia tę zbrodnię, ponieważ zdradził podstawowe zasady, które miał bronić jako kapłan – miłość bliźniego i obronę niewinnych.

Tiso jest dowodem na to, że kościelne duchowieństwo nie jest immune na pokusy władzy i ideologii, nawet tych najbardziej destrukcyjnych. Jego historia jest przypomnieniem, że niezależnie od pozycji czy roli, jaką pełnimy, zawsze musimy przestrzegać fundamentalnych zasad moralności i humanizmu.

Po wojnie, Tiso został osądzony i skazany za zdradę i zbrodnie wojenne. Wyrok śmierci, który został na niego nałożony, został wykonany w 1947 roku. Wielu historyków i badaczy zgadza się, że odpowiedzialność Tiso za zbrodnie wojenne i Holokaust na Słowacji jest niezaprzeczalna.

Jednak jego postać do dziś wywołuje kontrowersje na Słowacji, gdzie niektóre grupy próbują go przedstawić jako bohatera narodowego, pomijając lub minimalizując jego odpowiedzialność za zbrodnie wojenne i Holokaust. Taka rekonstrukcja pamięci historycznej jest niezwykle szkodliwa i stanowi zagrożenie dla prawdy historycznej.

5/5 - (1 vote)

Sprawa polska na Śląsku cieszyńskim

W prasie galicyjskiej i warszawskiej można się spotkać, zwłaszcza w ostatnich czasach, z wyrazami szczerych uniesień dla patriotyzmu ludności polskiej na Śląsku cieszyńskim.

Trudne i przykre warunki bytu narodowego polskiej lud­ności, echa walk o polską szkołę, na kresach, sprawiają, iż społeczeństwo polskie spogląda na Śląsk, jako na kraj, którego ludność goreje ofiarną walką w obronie praw narodowych. Niestety, opinia społeczeństwa naszego nie odpowiada rzeczy­wistości. Dlatego wszelki optymizm w tym kierunku, choćby z szczerych płynący pobudek, przynosi szkodą Śląskowi.

Śląsk Cieszyński jest klasycznym krajem, gdzie indyferentyzm narodowy paraliżuje akcje, odrodzeniową i ułatwia germanizację i czechizację młodszych pokoleń. Po rozpatrzeniu i zanalizowaniu warunków społecznych i politycznych kraju, należy zbadać psychologię samej ludności polskiej i jej sto­sunek do sprawy polskiej. Odmienne stosunki polityczne, inne niż w reszcie ziem Polski, sprawiają, iż kwestia polska na Śląsku inaczej kształtować się musi.

Śląsk, oderwany przed wiekami od Polski, nie brał udziału w świetnych chwilach potęgi państwowej niepodległej Rzeczy­pospolitej. Obcymi pozostały dla niego krwawe, pełne ofiar i po­święceń walki o niepodległość narodową, obcymi były dla niego dzieje narodu polskiego. Ludność, wychowywana stulecia całe w poddaństwie książąt niemieckich i czeskich królów, nie zdo­łała wytworzyć w sobie poczucia przynależności narodowej. Nie przestała jednak być polską. Przetrwała liczne dynastie i państwa, ustroje społeczne i systemy polityczne, zniosła brzemię przeróżnych „stanów posiadania”, „praw historycz­nych” i „języków urzędowych” i nie zatraciła w sobie nic z tych cech charakterystycznych, które czynią ją polską. Pod­czas gdy górne warstwy polskie na Śląsku przyjmowały obcy język, obyczaje i narodowość, lud pozostał polskim.

Wynarodowiły się owe górne warstwy, o których dziś tylko nazwiska i herby rodowe świadczą, że właściciele ich niegdyś polską władali mową. Inna rzecz, że ludność śląska nie zdaje sobie sprawy z tego, nie umie często znaleźć nazwy swojego własnego narodu, w przeciwstawieniu do ludności z innych dzielnic Polski powiada o sobie: my „tutejsi”, po „naszemu” mówimy, my nie są „Polacy” itd. — mimo to wszystko lud­ność śląska polskim mówi językiem, jest szczerze i gorąco przywiązana do wszystkiego, co swojskie, w zetknięciu z obcymi obyczajami — namiętnie trwa przy swoim. Brak jej świado­mości, że jest polską, że ludność w Poznańskim, na Mazowszu i Kujawach takim samym włada językiem. Rozwój stosunków społecznych zepchnął ją na stanowisko drobnorolnego chłop­stwa i proletariatu przemysłowego i oddał w zależność eko­nomiczną i społeczną od obconarodowych warstw posiadają­cych. W tej zależności pozostaje dotychczas. Odsunięta od udziału w rządach i stanowienia o sobie, pozbawiona praw politycz­nych, zatrzymała to, co stanowiło istotną treść jej duszy, tj. polski język i obyczaje. Nie umiała — bo nie mogła — zna­leźć dla nich nazwy. Ale czy zna ją polski chłop w Galicji? Emi­gracja z Galicji na Śląsk wskazuje najdowodniej, że chłop galicyjski po przybyciu na Śląsk nie wie, jaką jest jego na­rodowość. I nie jego to wina, podobnie jak nie można winić ludności śląskiej, iż nie garnie się sama do polskiej kultury, nie staje do walki w obronie praw narodowych.

Jest jednak pewna różnica między ludnością śląską a np. nieuświadomioną narodowo ludnością galicyjską. Ta ostatnia nie zna swej narodowości, pierwsza zaś zastrzega się wy­raźnie, jakoby była polską. W tym leży jej separatyzm naro­dowy, który prowadzi do tego, że ludność na Śląsku nie uważa się ani za niemiecką, ani za czeską, ale za „śląską”. „My są Ślązacy” — powiada o sobie. Obojętną dla niej pozostaje walka czesko-niemiecka na Śląsku, nie zupełnie zajmuje się i nie ma jasnego zrozumienia dla walki części uświadomionej ludności polskiej o polską szkołę, język polski w urzędach i sądach, o odpowiednią reprezentację w Sejmie, Wydziale kra­jowym i Wydziałach gminnych, i t. d. i t. d.

Na tej obojętności polega indyferentyzm narodowy ludności śląskiej. I oto dla­czego sprawa polska na Śląsku sprowadzać się musi przede-wszystkim do rozbudzenia świadomości narodowej, do zupeł­nego równouprawnienia politycznego i naro­dowego. Na wielkie hasła wyzwolenia, sięgające w przyszłość narodu, ludność śląska nieprzygotowana, trzeba w niej pierwej obudzić świadomość narodową, wyrobić poczucie żywej łącz­ności z całym narodem, trzeba wykorzeniać fałszywe pojęcia o urojonej „narodowości” śląskiej, wykazywać wspólnotę ję­zykową, przedstawiać separatyzm, jako objaw szkodliwy, uła­twiający ekspansję żywiołów obconarodowych. Trzeba powo­ływać masy do udziału w życiu politycznym i narodowym, tłumaczyć korzyści tej akcji w życiu gospodarczym. Trzeba ludność przekonywać o konieczności walki o równouprawnienie narodowe i polityczne. Stosunki narodowościowe na Śląsku Cieszyńskim są tego rodzaju, że z chwilą uświadomienia lud­ności śląskiej i zdobycia przez nią równouprawnienia i udziału w rządach krajowych odpowiednio do liczby, jaką przedstawia— wpływy obconarodowe zejdą do minimum. Braknie im materiału podatnego i dogodnego podłoża. Z tych przyczyn kwestia polska na Śląsku Cieszyńskim równoznaczna jest z równo­uprawnieniem politycznym i narodowym śląskiej ludności.

Pozostaje zbadać stosunek poszczególnych warstw ludności śląskiej do tak pojmowanej kwestii polskiej.

Reprezentantów wielkiego kapitału przemysłowego lub rolnego wśród polskiej ludności na Śląsku niema zupełnie. W ostatnim dziesięcioleciu tworzy się w miastach i w osadach przemysłowych typ drobnego polskiego przemysłowca, powstają mniejsze przedsiębiorstwa przemysłowe. Wśród ludności rolni­czej największą posiadłość stanowią tzw. większe gospodarstwa chłopskie, które nikną wobec wielkiej posiadłości, obconarodowej.

Obie warstwy powyższe posiadają nielicznych reprezen­tantów, zwłaszcza pierwsza jest w stadium tworzenia się. Wpływ jej na odniemczenie miast śląskich może być znaczny.

Miasta i miasteczka przemysłowe — a takimi są prze­ważnie śląskie — rosną głównie imigracją z okolic wiejskich. Ze wzrostem przemysłu wzrasta ich ludność, przy czym żywioł napływowy przewyższa przyrost naturalny. Miasta i miasteczka śląskie otoczone są wokół osadami polskimi. Stosunki, zacho­dzące między wsią a miastem, prowadzą do wpływów wzajem­nych. Dlatego też Niemcy, chcąc utrzymać niemieckość miast, starają się zniemczyć okoliczne osady polskie. Z nadaniem większych praw politycznych i wolności okolicznemu ludowi polskiemu, uwidoczni się zaraz przewaga i wpływ okolicznej ludności w miastach. (A miasta są dziś ośrodkami germanizacji). „W ten sposób odniemczyła się Praga, która trzydzieści lat temu była miastem wyraźnie niemieckim, a dzisiaj jest niemniej wyraźnie czeskim; w ten sposób odniemczyła się Lu­biana, stolica Słoweńców; w ten sposób odniemczają się miasta na zachodzie Polski etnograficznej” [1]).

Powstawanie warstwy polskich kupców i przemysłowców jest jednym ze składowych czynników w powyższym procesie.

Ludność wiejska na Śląsku jest uosobieniem wszystkich cech charakterystycznych, które składają się na skreślony wyżej indyferentyzm narodowy. Chłop śląski jest zdecydowa­nym konserwatystą, jego poziom i sposób czucia i myślenia nie wybiega ani na chwilę poza środowisko pradziadów. Trudno go porwać do czynu i zapalić do walki, chłodno odnosi się nawet do najważniejszych i najbardziej aktualnych spraw spo­łecznych i politycznych, z nieufnością spogląda na każdy nowy przejaw, który życie przed nim roztacza. Z niedowierza­niem przyjmuje wszelką myśl nową. Przyczyny takiej psychologii chłopa śląskiego nie należy szukać wyłącznie w rozwoju sto­sunków politycznych. Leżą one również gdzie indziej.

[1] Dr. Władysław Gumplowicz: Kwestja polska a socjalizm. Warszawa 1908, str. 48. Wydawnictwo „Życie”.

5/5 - (9 votes)

9. Pułk Ułanów Małopolskich w latach 1918-1921

9. Pułk Ułanów Małopolskich sformowany został pod koniec listopada 1918 roku przez rotmistrza Józefa Dunin-Borkowskiego, byłego dowódcę piątego szwadronu 2. Pułku Ułanów Legionów Polskich. Gdy przystąpiono do tworzenia pierwszych oddziałów Wojska Polskiego, nawiązał on kontakt ze swymi żołnierzami, którzy podczas wywołanego kryzysem przysięgowym internowania legionistów, ukrywali się pracując przeważnie w szeregach Polskiej Organizacji Wojskowej na terenie Małopolski. Do tej grupy dołączyło wielu młodych ochotników oraz polskich kawalerzystów z byłej armii austriackiej. Do uzbrojenia i wyposażenia nowoformowanego pułku posłużyły zapasy magazynowe, zgromadzone w ośrodku zapasowym austro-węgierskiego 3. Pułku Ułanów Landwehry. Pułk ten w znacznej mierze składał się z żołnierzy polskiego pochodzenia.

Zaraz po utworzeniu pierwszego dywizjonu rtm. Dunin-Borkowski otrzymał rozkaz wymarszu w rejon Przemyśla by wziąć udział w działaniach przeciw Ukraińcom dążącym do opanowania Galicji Wschodniej. Po blisko dwutygodniowym okresie w którym pułk prowadził akcje patrolowe w rejonie Przemyśla, został skierowany do Mościsk celem zorganizowania tam obrony nakazanego odcinka linii kolejowej Przemyśl-Lwów. Jej utrzymanie było istotne ze względu na to, iż stanowiła jedyną dostępną dla Polaków drogę zaopatrzenia walczącej stolicy Galicji. Podczas walk z Ukraińcami pułk stoczył ciężkie walki pod Lubienem Wielkim, Stawczanami, Obroszynem i wreszcie w samym Lwowie. Detaszowane szwadrony brały udział w walkach grup mjr Sopotnickiego, płk Beckera oraz w działaniach ubezpieczających linię demarkacyjną na Śląsku Cieszyńskim. Wiosną 1919 r., gdy rozpoczęła się polska ofensywa, pułk włączony w skład 4. Dywizji Piechoty walczył na ziemi drohobyckiej. W dowód wdzięczności jej mieszkańców otrzymał od nich swój pierwszy sztandar. W tym okresie pułk stracił dopiero co przybyłego, nowego dowódcę – mjr Bartmańskiego, który wcześniej pełnił funkcję dowódcy szwadronu zapasowego. Szefostwo pułku objął po raz drugi rtm Borkowski.

Po wyparciu Ukraińców za Zbrucz w lecie 1919 r., a tym samym zakończeniu wojny polsko-ukraińskiej, pułk został przetransportowany na Wołyń, gdzie rozpoczynały się właśnie walki z Rosją Radziecką. Wziął tam między innymi udział w zdobyciu Równego, następnie zaś toczył walki na Polesiu. Wiosną 1920 r. wziął udział w operacji kijowskiej, uczestnicząc min. w zakończonym pełnym sukcesem zagonie na Koziatyn, który to został zajęty przez wojska polskie 27 IV 1920 r. Duże znaczenie opanowania tego ważnego węzła kolejowego spotęgowane zostało uzyskaniem bogatej zdobyczy wojennej, zarówno w broni i amunicji, jak i w taborze kolejowym. Gen. Juliusz Romer w swym rozkazie podsumowującym rezultaty zagonu wymienił 9. i 14. pułki ułanów, jako te których postawa zadecydowała o powodzeniu podjętych działań.

Podczas trwania ofensywy na Kijów 9. pułk odznaczył się zdobyciem silnie bronionego Rokitna, czego dokonał bezpośrednio po 120 – kilometrowym marszu.

Po przełamaniu frontu polskiego ugrupowania południowego przez 1. Armię Konną Budionnego pułk wziął udział w walkach odwrotowych. Ciężkie boje z kawalerią sowiecką stoczył w rejonie Antonowa, gdzie starł się z sowieckimi 4. i 14. Dywizjami Kawalerii. Dnia 5 VI 1920 roku w obronie mostu na Horyniu zginął twórca i dowódca pułku mjr Józef Dunin-Borkowski, pośmiertnie awansowany do stopnia podpułkownika i odznaczony Orderem Virtuti Militari przez Józefa Piłsudskiego. Dowództwo objął wówczas mjr Stefan Dębiński. Po otrzymaniu uzupełnień i reorganizacji w rejonie Zamościa pułk wziął udział w dalszych walkach przeciw ofensywie sowieckiej. Po polskim zwycięstwie pod Warszawą sytuacja na całym froncie diametralnie się zmieniła. Budionny zaniechał marszu na zachód i zwrócił się ku północy celem niesienia pomocy cofającym się armiom sowieckim. Polska 1. Dywizja Jazdy, a wraz z nią 9. Pułk Ułanów ruszyła jego śladem. Dnia 31 sierpnia 1920 roku pod Komarowem doszło do głównej, całodziennej bitwy z 1. Armią Konną. Bitwy, która okazać się miała ostatnią wielką bitwą kawaleryjską w historii Europy.

Pierwsza weszła do walki 7. Brygada Jazdy (2. Pułk Szwoleżerów, 8. i 9. Pułki Ułanów). Niemal zaraz po wejściu do bitwy 9. Pułk Ułanów poniósł znaczne straty od ognia własnej artylerii. Gdy Rosjanie wyprowadzili nowe siły, do akcji wprowadzono polską 6. BJ (1., 12., 14., Pułki Ułanów), która podjęła szarżę w kierunku Wolicy Śniatyckiej. Działanie to miało na celu odciążenie poważnie zagrożonego 8. Pułku Ułanów. Szarża przyniosła sukces, 4. i 11. Dywizje sowieckie ścigane ogniem artylerii wucofały się w nieładzie w kierunku Zamościa. W dalszej kolejności natarcie polskie prowadzone przez 14. Pułk Ułanów rozwinięto na Niewirków. W godzinach wieczornych niespodziewanie została zagrożona przez sowiecką sześcio-pułkową dywizję, pozycja polskich baterii. Uformowana w schody 7. BJ wraz z 1. Pułkiem Ułanów atakującym niespodziewanie od flanki rozniosła sowieckie natarcie i zadała Rosjanom ostateczną klęskę. Budionny musiał zaniechać marszu na północ i przejść do odwrotu.

Po tych wydarzeniach nastąpił pościg za cofającym się przeciwnikiem, który po przekroczeniu Bugu jeszcze raz próbował stawić zorganizowany opór ponosząc kolejną porażkę (12 września pod Kosmowem). Pościg był nadal kontynuowany. W tym czasie 9. Pułk Ułanów wchodząc już w skład Korpusu Jazdy, zajął most na rzece Styr, nie dopuszczając nieprzyjaciela do zorganizowania jakiejkolwiek obrony i zniszczenia mostu. Następnie Korpus Jazdy uzupełniony do stanu 8000 szabel, 24 działa i 220 karabinów maszynowych, wziął udział w zagonie na Korosteń, mającym na celu poprzez wdarcie się na głębokie zaplecze przeciwnika rozpoznanie i demoralizację jego wojsk, a w efekcie uzyskanie dalej posuniętych ustępstw w rozpoczętych w Rydze rokowaniach pokojowych. Akcja zakończona pełnym powodzeniem zaowocowała uchwyceniem ważnego węzła kolejowego jakim był Korosteń, wzięciem 8000 jeńców, zdobyciem 22 dział i 100 karabinów maszynowych. Była to ostatnia wielka akcja bojowa wojny 1918-1920 w której 9. Pułk Ułanów wziął udział. Podczas wszystkich kampanii w latach 1918-1920 zdobył 26 dział, 67 karabinów maszynowych, wziął do niewoli 2500 jeńców. Stracił dwóch dowódców, 285 oficerów i żołnierzy. Ułanom nadano 73 krzyże Virtuti Militari i około 400 Krzyży Walecznych.

Pułk w latach 1921-1939

Po zawarciu pokoju polsko-rosyjskiego 9. Pułk Ułanów Małopolskich przeszedł do garnizonu w Żółkwi. Wielu ze zdemobilizowanych żołnierzy osiadło na Wołyniu, gdzie za zasługi wojenne została nadana im ziemia. Założyli tam osadę Ułanowice, która utrzymywała stały kontakt z pułkiem do roku 1939, kiedy to wszyscy jej mieszkańcy zostali deportowani przez władze radzieckie. Nowym dowódcą pułku został płk Stanisław Pomianowski. W zimie 1922/23 pułk przeszedł do Czortkowa i Trembowli, biorąc tam udział w działaniach przeciwdywersyjnych aż do roku 1925, kiedy to luzuje go utworzony Korpus Ochrony Pogranicza. W roku 1926 odszedł dotychczasowy dowódca, którego miejsce ojął ppłk Janusz Pryziński, a po kilku miesiącach mjr Tadeusz Komorowski, późniejszy dowódca Armii Krajowej.

Z biegiem lat następuje poprawa nie tylko jakość broni,ale i warunków bytowych ułanów. Odbudowano koszary w Trembowli, w związku z czym dowództwo wraz z pododdziałami opuściło Czortków. Stare karabiny: austriacki Manlicher i rosyjski Mosin zostają zastąpione produkowanym w Polsce Mauserem, zwiększa się ilość i polepsza jakość broni maszynowej, ostatecznie rezygnuje się z austriackich siodeł, wprowadza nową armatę przeciwpancerną Beauforsa kal. 37mm. W Trembowli wzniesiono pomnik żołnierzy pułku poległych w latach 1918-1920, pod którym corocznie po zakończeniu letnio-jesiennych manewrów odbywała się defilada, połączona ze zwalnianiem starszego rocznika i nadaniem odchodzącym do cywila ułanom odznaki pułkowej. Pod tym pomnikiem odbywała się także coroczna przysięga rekrutów. W maju 1935 roku poczet sztandarowy pułku wziął udział w pogrzebie Józefa Piłsudskiego, gdzie został wezwany wraz z pocztami pułków, których sztandary odznaczono orderem Virtuti Militari do oddania ostatniego hołdu Naczelnemu Wodzowi.Jesienią 1938r. płk T. Komorowski odszedł na stanowisko dowódcy Centrum wyszkolenia kawalerii, dowództwo przejął ppłk dypl. Klemens Rudnicki.

Wrzesień 1939, bitwa nad Bzurą, obrona Warszawy

Dnia 27 VIII 1939 r. pułk otrzymał rozkaz mobilizacji oddziałów osłony, ułanom wydano nową broń, dotychczasowo utajniony i przechowywany w zbrojowniach jako sprzęt optyczny karabin przeciwpancerny UR wz. 35. Mimo problemów ze sformowaniem taborów dotrzymano 36-cio godzinnego terminu mobilizacji i pułk został przetransportowany koleją do Nekli koło Gniezna, gdzie wyznaczono punkt koncentracji dowodzonej przez płk dypl. Leona Strzeleckiego Podolskiej Brygady Kawalerii. W jej skład wchodziły: 6. Pułk Ułanów Kaniowskich, 9. Pułk Ułanów Małopolskich, 14. Pułk Ułanów Jazłowieckich, 6. Dywizjon Artylerii Konnej im. Gen. Romana Sołtyka, 62. Dywizjon Pancerny, 86. Samodzielna Bateria Artylerii Przeciwlotniczej, 7. Batalion Strzelców, szwadron kolarzy, szwadron pionierów, szwadron łączności, służby oraz tabory.

1.09. pułk przeszedł na postój w rejonie Wagowo-Czachurki, a dwa dni potem wyruszył na zachód w celu zluzowania batalionów Obrony Narodowej, od których przejął słabo umocnione pozycje w rejonie Wysogotowa (ok. 25 km na zachód od Poznania). Przeprowadzone w dniu 4 września przez pluton samochodów pancernych i pluton kolarzy rozpoznanie nie stwierdziło przekroczenia granicy polskiej przez nieprzyjaciela na kierunku Szamotuły-Zbąszyń-Noteć. Udało się natomiast od miejscowej ludności uzyskać informacje, że po stronie niemieckiej widziano kolumny motorowe w marszu w kierunku korytarza łączącego Polskę z wybrzeżem Bałtyku. Na skutek tych działań zmierzających do oskrzydlenia armii „Poznań”, pułk został przemieszczony ponownie w rejon Gniezna, gdzie powierzono mu rolę straży tylnej wycofujących się na główna pozycję obrony polskich oddziałów. Otrzymał także rozkaz niszczenia zbiorów. Dnia 6 września zatrzymał się w rejonie Strzelna, tutaj zaczęły się już dawać we znaki pierwsze braki w zaopatrzeniu oraz zmęczenie ludzi i koni.

W dniu następnym pod ciągłymi atakami Luftwaffe, przez Mogilno-Kleszczów kontynuowano marsz w straży tylnej. W nocy z 7 na 8 września pułk osiągnął Sępolno gdzie zatrzymał się na ubezpieczony postój. W ciągu dnia dołączyła część taboru pułkowego, który wskutek nalotów stracił kilku ludzi. Wieczorem wrócił z odprawy przynosząc nowe rozkazy dowódca ppłk. dypl. Klemens Rudnicki. Zgodnie z dyrektywami dowództwa armii „Poznań” nastąpił wymarsz celem obsadzenia mostów koło Dąbia na rzece Ner i utrzymania ich w ciągu dnia następnego dla zabezpieczenia wyjścia brygady do natarcia na Uniejów. Obrona tego odcinka została powierzona zastępcy dowódcy pułku mjr Stefanowi Tomaszewskiemu który otrzymał pod komendę 3. i 4. szwadron (dowódcy rtm. Edward Ksyk i rtm. Jerzy Poborowski), pluton armat przeciwpancernych 37 mm, dwa plutony CKM oraz baterię DAK-u przydzieloną do pułku.

Zadanie rozpoznania przedpola mostów zostaje wydane plutonowi kolarzy, który podczas jego realizacji napotkał nieprzyjaciela i nie zdążywszy odskoczyć zostaje otoczony. Mjr Tomaszewski przeprowadził wówczas odwodem wzmocnionym plutonem lekkich czołgów przeciwuderzenie, które umożliwiło plutonowi odwrót. Niemcy kilkakrotnie próbowali podejść do mostów, uniemożliwiono im to jednak celnym ogniem artyleryjskim. Nocą z 9 na 10 września przez mosty przeszły odziały brygady, po czym pułk ściągnął ubezpieczenia i w ślad za nimi przesunął się pod Uniejów, który zostaje zaatakowany z dwóch stron. Nocnym szturmem, udało się zaskoczyć przeciwnika, rozpętała się walka na broń białą i granaty, podpalono niemieckie czołgi. Do świtu zginęły dziesiątki Niemców, zaś 300 wzięto do niewoli. Straty polskie wyniosły 20 zabitych i 30 rannych.

Po tych wydarzeniach nastąpił trzydniowy okres walk na tyłach i skrzydłach nieprzyjaciela, podczas których pułk pobierał zaopatrzenie ze zniszczonych niemieckich kolumn transportowych. 12 września pułk w ramach swojej brygady stoczył bitwę w rejonie Wartkowice-Gostków, jako ostatni oderwał się od nieprzyjaciela i w ciągu nocy przeszedł w forsowny marsz za brygadą. W dniach 13 i 14 września w rejonie Ozorkowa wziął udział w zwycięskiej bitwie po czym obrano kierunek marszu Kutno. 15 września zostały połączone pod dowództwem gen. bryg. Romana Abrahama Podolska i Wielkopolska Brygada Kawalerii, które po przebiciu się z kotła podjęły marsz w kierunku Warszawy, dzień potem dotarły do lasów nadbzurzańskich. Tu już w pełni dały się odczuć duże straty wśród koni, których miejsca postoju atakowane były przez lotnictwo. Nad Bzurą pułk działał w ramach grupy kawalerii złożonej z dwóch wyżej wymienionych brygad, grupa ta miała za zadanie poruszać się w straży przedniej armii „Poznań” i „Pomorze” oczyszczając Puszczę Kampinoską. 9 Pułk Ułanów Małopolskich otrzymał samodzielne zadanie sforsowania Bzury, rozpoznania południowego obszaru Kampinosu i opanowanie jego wyjścia wschodniego, jako podstawy do działania swojej brygady w kierunku na Błonie.

Zgodnie z rozkazem nocą z 16 na 17 września rzeka została sforsowana i jeszcze przed świtem pułk osiąga Puszczę Kampinoską, by po krótkim odpoczynku podjąć marsz wzdłuż toru kolejki. Wkrótce napotykano nieprzyjaciela, z którym walka była o tyle łatwiejsza, że teren leśny ograniczał skuteczność wsparcia lotniczego oraz umożliwiał organizowanie zasadzek na czołgi patrolujące puszczę. Pułk walczył ugrupowany w „jeża”, pokonując wśród ataków niemieckich 25km, pod wieczór dociera na nakazaną pozycję, którą już jednak silnie obsadzili Niemcy. Pułkownik Rudnicki zdecydował się na podjęcie działań zaczepnych. Jako pierwszy ruszył do natarcia 2. szwadron (dowódca rtm. Antoni Bielecki), napotkawszy silny opór został wzmocniony 3. szwadronem. Daje to rezultat w postaci wycofania się niemieckich czołgów. Sytuację ta wykorzystał natychmiast dowódca 3. szwadronu, który poderwał swój oddział i zajął wieś Grabinę. W międzyczasie trwała obrona przed czołgami nacierającymi na tyły pułku, straż tylna składała się z 4. szwadron, plutonu CKM i plutonu przeciwpancernego, dowodził nią zastępca dowódcy pułku.

Dla opóźnienia natarcia zbudowano zapory z drzew, których przekroczenie przez czołgi dodatkowo utrudniał ogień karabinów przeciwpancernych, ponadto małe grupy ochotników atakowały czołgi z flanki za pomocą wiązek granatów. Niemcom niemal udało się oskrzydlić walczące polskie odziały, na zagrożonej pozycji znajdowała się tylko jedna armata przeciwpancerna, która z otwartej pozycji ostrzeliwała nacierające czołgi. Zginęła cała jego załoga, umożliwiło to jednak podprowadzenie drugiego działa z boku wykorzystywanej przez Niemców linii leśnej i dalszą skuteczną obronę odcinka aż do zmroku. Pułk po całodziennym boju wszedł w głąb lasu gdzie zatrzymał się na ubezpieczony odpoczynek, tego wieczora radiostacja pułkowa odebrała przemowę Mołotowa o wkroczeniu na teren Polski wojsk ZSRR. Dowódca rozkazał, by nie informować o tym ułanów.

Dnia 18 września udało się nawiązać łączność z dowództwem brygady i odebrać rozkaz przejścia o świcie w kierunku północno-wschodnim do miejscowości Palmiry, w celu połączenia się z brygadą, która miała przebić drogę zgrupowaniu gen. Kutrzeby do Warszawy. Wyjście z puszczy okazało się wolne, nieprzyjaciel wycofał się nocą. W godzinach popołudniowych pułk dotarł do brygady. O świcie dnia następnego dotarł wraz z nią pod Sieraków. Tu ruszyło spieszone natarcie. Gdy ułani weszli już do Sierakowa na prawe skrzydło nacierającego 9. Pułku uderzyli Niemcy, sytuację uratował w ostatniej chwili dowódca koniowodnych, prowadząc skuteczny ogień przeciwpancerny. Wobec niemożliwości przebicia się za dnia w tym kierunku dowódca brygady podjął decyzję o przebiciu się nocą przez Wólkę Węglową. Część ułanów wzięła udział w osławionej, tamtejszej szarży. 9. Pułk otrzymał rozkaz marszu w straży przedniej, wszedł pomiędzy placówki niemieckie i tuż przed świtem udało mu się dotrzeć do pierwszej linii obrony stolicy. Z pułku dotarło do Warszawy jedynie 500 ułanów i zaledwie 390 koni.

Będąc już w Warszawie, dnia 22 września pułk otrzymuje zadanie obrony wylotu ulic naprzeciwko lasku Sieleckiego, trzeci szwadron obsadza Fort Dąbrowskiego, tak ugrupowany pułk odpiera wszystkie niemieckie natarcia, tracąc jednak wielu ludzi. Nocą z 27 na 28.09. pułk zostaje skierowany do koszar 1. Pułku Szwoleżerów gdzie otrzymuje wiadomość o decyzji kapitulacji, dowódca poleca ułanom aby każdy z nich starał się na własną rękę przedostać do Francji.

Zgodnie z warunkami kapitulacji Warszawy, nastąpił podział polskich jeńców wojennych na urodzonych na wschód i na zachód od linii Curzona, grupa zachodnia licząca około 200 ludzi pod dowództwem ppłk dypl. Klemensa Rudnickiego przechodzi do obozów w Rzeszy. Grupa wschodnia, w ilości około 360 ludzi, pod dowództwem mjr Tomaszewskiego została wywieziona do Piaseczna gdzie Niemcy odłączyli od niej oficerów, żołnierzy zaś oddali w ręce Armii Czerwonej. Z obydwóch grup części ułanów udało się zbiec, i zasilić organizowane podziemie.

Podsumowując straty pułku w kampanii wrześniowej określono tylko liczbę zabitych oficerów, których zginęło pięciu, liczbę zabitych podoficerów i ułanów określa się jako pięćdziesiąt. Trudno określić także straty zadane nieprzyjacielowi, gdyż walki pułku miały charakter opóźniający i teren walk przechodził w ręce wroga, wiadomo natomiast, że pułk zniszczył na pewno 7 czołgów i 9 uszkodził. Podczas kampanii wrześniowej 10 żołnierzy dekorowano Orderem Virtuti Militari (w tym 6 pośmiertnie) oraz 40 Krzyżem Walecznych.

Ułani Małopolscy na obczyźnie

W dniu 23 marca 1940 roku Władysław Sikorski przychyla się do prośby rtm. Kornbergera i zatwierdza kadrę Oddziału Rozpoznawczego formującej się 3. Dywizji Piechoty, skład jej stanowią w 75% oficerowie, podoficerowie i szeregowi 9. Pułku Ułanów Małopolskich. Tworzący się O. R. napotyka na poważne trudności aprowizacyjne, otrzymując wyposażenie niepełne oraz niejednolite, braki te nie przeszkadzają jednak w intensywnym szkoleniu, głównie motorowym i przeciwpancernym. W okresie pobytu O. R. -u we Francji jego dowódcą zostaje mjr Włodzimierz Łączyński, który podczas ewakuacji do Anglii dostaje się do niewoli niemieckiej, gdzie następnie zginął podczas bombardowania. Ostatecznie mimo kłopotów z transportem rtm. Kornberger na zarekwirowanych samochodach, odmawiając złożenia broni udaje się do portu Le Crosic, skąd w dwóch rzutach udaje się do Anglii. Tam pułk przechodzi na postój w Crawford, gdzie przeprowadzono reorganizację oddziału, składającego się teraz z szwadronu dowodzenia, dwóch szwadronów motorowych i szwadronu ckm.

Nowym dowódcą zostaje ppłk dypl. Ziemowit Grabowski. Pułk zmienia teraz nazwę na 1. O.R., i po raz kolejny zostaje zatwierdzony nowy skład. Dnia 31 sierpnia 1940 roku otrzymuje od mieszkańców miasta Glasgow nowy sztandar, poświęcony przez biskupa polowego W.P. Gawlina. Na uroczystość tą przyjeżdżają Władysław Raczkiewicz i gen. Sikorski. Pułk w Anglii pełni zadania mające na celu obronę przed niemieckim desantem, jednocześnie intensywnie się szkoląc. Dowództwo obejmują kolejno ppłk Święcicki, mjr Buterlewicz, mjr Słatyński. Dnia 8 stycznia 1944 dzięki zabiegom tego ostatniego pułk znowu otrzymuje swoją dawną nazwę i zmienia swój charakter z rozpoznawczego na pancerny. Mimo intensyfikacji szkolenia i systematycznemu zwiększaniu stanu pułk nie wziął udziału w walce. Tuż przed rozwiązaniem dowództwo obejmuje mjr Stefan Tomaszewski, zastępca dowódcy jeszcze z września 1939 r. Mimo demobilizacji powstaje koło pułkowe mające na celu dbanie o tradycję i utrzymanie łączności między żołnierzami, wydaje ono biuletyn pt. „Dziewiątak”, oraz „Goniec Ułanów Małopolskich”.

Barwy i odznaka pułkowa, tradycje

Barwy pułku to amarantowy otok oraz proporczyki amarantowe u góry, u dołu białe, z dwoma żyłkami pośrodku: białą u góry, amarantową u dołu. Odznaka pamiątkowa wraz z regulaminem została zatwierdzona przez MSWojsk. w 1928r. Wcześniejsza jej wersja miała kształt krzyża z czterech toporów ułożonych na tarczy, znajdowała się na nich data 23.XI.1918 (wymarsz pierwszego szwadronu pułku na front w rejon Przemyśla). W centrum znajdowała się cyfra 9 wpisana w literę U. Drugi wzór odznaki powstał w 1928r., specjalny komitet przygotował dwie wersje odznaki: pierwszą-noszoną już nieoficjalnie i drugą, która uzyskała akceptację władz. Była ona wzorowana na krzyżu 1. Bryg. Leg. Polsk. miała kształt krzyża Rupperta w centrum którego umieszczono cyfrę 9 wpisaną w literę U, nawiązywała kolorystyką do barw pułkowych. Swoje święto pułk obchodził w dniu 31 sierpnia, w rocznicę bitwy pod Komarowem, do tradycji tego dnia należało zakładanie przez adiutanta dowódcy sznurów naramiennych z okresu wojny polsko-bolszewickiej. W okresie międzywojennym przebywał w pułkowych stajniach na tzw. łaskawym chlebie koń poległego twórcy pułku rtm. Józefa Dunin-Borkowskiego. Koń ów nosił imię Selim, siodłano go tylko raz w roku, gdy w dniu święta pułkowego dowódca odbierał na nim defiladę. 9. Pułk Ułanów Małopolskich utrzymywał szczególnie bliskie kontakty z 14. Pułkiem Ułanów Jazłowieckich u boku którego toczył walki już od momentu swego powstania, pozostając w ścisłych więzach aż do demobilizacji w 1947, w tym roku wspólne tradycje przejmują koła pułkowe.

5/5 - (4 votes)

Bolesław Wieniawa – Długoszowski

W historię II Rzeczypospolitej wpisane są życiorysy wielu osób związanych z Legionami Polskimi. Byli to ludzie, którzy od powstania styczniowego jako pierwsi  zbrojnie poparli sprawę polską. Po II wojnie światowej, w Polsce Ludowej, nie szanowano ich dokonań obarczając ich zarzutem „faszyzacji kraju”. Choć trudno przemilczeć negatywną stronę sposobu prowadzenia polityki przez obóz Józefa Piłsudskiego (jak na przykład prześladowania przeciwników politycznych, więzienie ich w Berezie Kartuskiej), to należy także uznać to, co dobrego zrobili dla kraju. Dyskutować można (a nawet należy) nad nieetycznymi, czy wręcz przestępczymi sposobami ich działania, lecz jedno jest pewne – byli to ludzie skłonni do poświęceń i także poświęceń wymagający od innych, wojskowi przywykli do wydawania rozkazów podwładnym i bezdyskusyjnie wykonujący rozkazy zwierzchników, a ponad wszystko patrioci, którzy spełnili sen swoich przodków o niepodległej Polsce. Nazwiska takie jak Piłsudski, Składkowski, Skotnicki, Arciszewski, Dreszer to tylko nieliczne wyjątki z listy Legionistów, którzy służyli krajowi tak w czasach wojny, jak i pokoju. Wśród nich znalazła się również postać, która nierozerwalnie kojarzy się z kawalerią, żołnierz i oficer Legionów, adiutant i przyjaciel Józefa Piłsudskiego, dowódca 1. Pułku Szwoleżerów, brygady, a w końcu dywizji kawalerii, dyplomata oraz kandydat na urząd prezydenta na uchodźstwie – Bolesław Wieniawa – Długoszowski.

Urodził się on 22 lipca 1881 r. w okolicach Stanisławowa, a wychował w majątku Bobowa nieopodal Nowego Sącza. Był senem Józefy i Bolesława. Rodzina Długoszowskich od pokoleń była zaangażowana w działalność niepodległościową – pradziad walczył u boku Napoleona, jego przodkowie brali udział w powstaniach – listopadowym i styczniowym.

W 1906 roku Długoszowski ukończył studia medyczne we Lwowie i zajął się okulistką, nie na długo jednak. W okresie studiów utrzymywał kontakty towarzyskie z wieloma wybitnymi przedstawicielami kultury polskiej przełomu wieków XIX i XX, co miało niewątpliwy wpływ na to, iż wkrótce po ślubie ze śpiewaczką operową Stefanią Calvas wyjechał wraz z nią do Paryża. Poświęcił się tam studiom malarskim i literackim.

Dnia 21 lutego 1914 r. nastąpił moment przełomowy w jego życiu, w dniu tym zetknął się po raz pierwszy z Józefem Piłsudskim. Przyszły Wódz Naczelny przebywał wówczas w Paryżu celem wygłoszenia odczytów propagujących utworzenie polskich sił zbrojnych, które w nadchodzącym konflikcie światowym miały pomóc Polsce odzyskać niepodległość. Pod wpływem idei Piłsudskiego Wieniawa porzucił pracę artystyczną i wstąpił do paryskiego oddziału Strzelca. W liście do brata napisał: „czuję się żołnierzem – znalazłem wodza”. Tak rozpoczął się jego związek z późniejszym obozem Legionowym. Jako działacz emigracyjny uczestniczył także w założeniu Koła Nauki Wojskowej.Udział w wykładach teorii wojskowej oraz w ćwiczeniach, prowadzonych póki co za pomocą kijów na sznurkach, pochłonął go odtąd bez reszty, szybko ukończył kurs podoficerski i uzyskał stopień sekcyjnego. Prócz tego zajmował się organizacją i czynnie uczestniczył w pracach Towarzystwa Polsko – Tureckiego Badań Nauki i Literatury, które w zamyśle Piłsudskiego miało dać podstawy do pozyskania Turcji jako sojusznika sprawy polskiej.

Zabójstwo arcyksięcia Ferdynanda i wypowiedzenie przez Austro – Węgry wojny Serbii wywołało lawinę wypadków, które w krótkim czasie doprowadziły do wojny światowej. Jej wybuch zastał Wieniawę na kursie oficerskim w Galicji.

Już 2 sierpnia Piłsudski uzyskał zgodę władz austriackich na mobilizację Strzelca. Kurs oficerski podzielony został wówczas na dwie kompanie. Pierwsza składała się z miejscowych obywateli Galicji, druga zaś ze strzelców przybyłych spoza granic zaboru austriackiego. Do tej ostatniej, dowodzonej przez Władysława Belinę – Prażmowskiego, przydzielony został Długoszowski. Pseudonim który sobie obrał i który potem jak u wielu Legionistów stał się członem jego nazwiska, brzmiał Wieniawa. Nawiązał w ten sposób do tradycji heraldycznych swego rodu.

Wkrótce do krakowskich Oleandrów, miejsca zakwaterowania kursu, przybyła półkompania Polskich Drużyn Strzeleckich. Z tak powstałego zgrupowania utworzona została 1. Kompania Kadrowa w sile 160 ludzi. Na czele nowosformowanego oddziału stanął Tadeusz Kasprzycki „Zbigniew”. Wieniawa został przydzielony do 4. plutonu dowodzonego przez Jana Kruszewskiego „Kurka”.

Trzy dni po sformowaniu, tj. 6 sierpnia, o godz. 3.30 Pierwsza Kompania Kadrowa wyruszyła do Królestwa Kongresowego z zadaniem wywołania tam powstania. Mimo niepowodzenia tego przedsięwzięcia, spowodowanego nieufnym przyjęciem kadrowiaków przez ludność kongresówki, nie zaprzestano rozwijania Legionów. Do końca sierpnia w ich szeregach znalazło się 3000 ludzi.

W tym czasie organizowana była między innymi kawaleria, biorąca swój początek od słynnej belinackiej siódemki. Broń ta ogromnie fascynowała wychowanego w tradycjach patriotycznych i szlacheckich Wieniawę, toteż 10 sierpnia wstąpił do niej i na zarekwirowanym w Włodzisławiu kasztanie, wyruszył do Chęcin na swój pierwszy patrol. Dwa dni potem, 12 sierpnia, przeszedł chrzest bojowy. Pierwszą walkę tego dnia stoczył po wkroczeniu patrolu, w którym uczestniczył do Kielc. Oddział kawalerzystów podjął wówczas działania mające na celu rozpoznanie obszarów na północ i wschód od miasta. Pod Szydłówkiem wywiązała się potyczka z patrolem nieprzyjacielskim. W jej wyniku atakujący Rosjanie zostali odparci. Wkrótce doszło do kolejnego starcia. W Domaszewiczach legioniści zaatakowali i mimo braku przewagi liczebnej, zmusili do odwrotu nieprzyjacielski pluton kawalerii, po czym napotkawszy silniejszy oddział wroga wycofali się do Kielc.

Około godz. 14.00 tego samego dnia do miasta przybył Piłsudski wraz z baonem piechoty, który rozlokował się w pobliżu dworca, mającego stanowić punkt oporu przeciw spodziewanemu atakowi. Kawalerzyści nie zatrzymali się tam jednak, strudzeni walką postanowili zjeść obiad w kieleckim Bristolu. Podczas posiłku rozpoczęło się rosyjskie natarcie na dworzec kolejowy. Do miasta wkroczyły dwa rosyjskie szwadrony wzmocnione samochodem z karabinem maszynowym. Próba zaskoczenia nie powiodła się jednak głównie w wyniku nieudolności obsługi rosyjskiego karabinu maszynowego i zdyscyplinowaniu jakim wykazali się niedoświadczeni jeszcze przecież polscy żołnierze. Nieprzyjaciel nie uzyskał powodzenia i został odparty, a oddział kawalerii wziął udział w pościgu do granic miasta. Udaremnienie próby opanowania Kielc przez zaskoczenie nie zadecydowało jednak o utrzymaniu pozycji. Dalsze działania rozpoznawcze oraz informacje dostarczone przez oddziały austriackie wymusiły opuszczenie Kielc z powodu zagrożenia jakie stanowiły dla stacjonujących tam oddziałów przeważające siły wroga.

Tak minął pierwszy dzień walk Wieniawy. W ciągu następnych tygodni brał wraz z oddziałem Beliny udział w kolejnych bojach i patrolach tzw. kampanii kieleckiej. W tym czasie, w przerwach między działaniami prowadzono także intensywne szkolenie i reorganizację kawalerii. Po osiągnięciu wystarczającego ku temu stanu liczbowego sformowano 1. Szwadron Ułanów Legionów Polskich, którego obsadę stanowiło 7 oficerów, 11 podoficerów, 75 szeregowych i 12 rekrutów. W oddziale tym Wieniawa objął stanowisko dowódcy 3. sekcji 1. plutonu dowodzonego przez Janusza Głuchowskiego. W toku dalszych działań osiągał kolejne stopnie wojskowe, 20 sierpnia 1914 r. został kapralem, a 11 października wachmistrzem co wiązało się z jednoczesnym objęciem stanowiska szefa szwadronu. Podczas jednego z wielu patroli, w których uczestniczył znalazł się w Olęborku, gdzie mieszkał Henryk Sienkiewicz. Przebieg spotkania z noblistą oraz fakt kto właściwie rozmawiał z Sienkiewiczem, Wieniawa czy Belina, wobec sprzecznych informacji trudne są dziś do ustalenia.

6 grudnia 1914 r. doszło do bitwy pod Marcinkowicami, w jej toku 1. szwadron kawalerii legionowej został najpierw odcięty od przeprawy na Dunajcu, a potem zmuszony przez nieprzyjaciela do odwrotu pod ogniem, wpław. Długoszowski zachowując opanowanie nie dopuścił do rozproszenie oddziału. Najpierw zebrał swój plutonu i skierował go w bezpieczne miejsce, sam zaś pozostał na brzegu rzeki zbierając pozostałe oddziały i organizując ich uporządkowany odwrót. Z ostrzeliwanej pozycji wycofał się z jako ostatni. Czyn ten stał się jedną z podstaw do nadania mu w 1921 r. Krzyża Orderu Virtuti Militari.

Początek nowego, 1915 roku był dla Wieniawy i pozostałych kawalerzystów czasem odpoczynku i szkolenia. Podczas odwrotu wojsk austriackich, pomiędzy 10 a 13 stycznia 1. Szwadron Ułanów LP został rozwinięty do stanu dyonu (250 ludzi), a Wieniawa uzyskał awans na podporucznika i otrzymał dowództwo 1. plutonu w 1. szwadronie 3 marca oddziały Piłsudskiego znalazły się na froncie nad Nidą, obejmując stanowiska na linii między Chojnami a Pawłowicami. W okresie tym kawaleria została skierowana do rutynowej służby okopowej. W tym okresie, w kwietniu, Wieniawa został delegowany do Radomska w celu udzielenia pomocy w organizowaniu 4. pp. i szwadronu ułanów. Szwadron ten został wkrótce powierzony jego dowództwu. Nie na długo jednak. W maju na wezwanie Piłsudskiego powrócił do macierzystego oddziału na dawne stanowisko dowódcy plutonu.

Powrót ten związany był ze zmianą sytuacji na froncie. W skutek uderzenia austriackiego Rosjanie wycofali się znad Nidy, co 11 maja zaowocowało rozpoczęciem przez Legiony działań mających na celu opanowanie opuszczonego terenu. Kawaleria od razu rozpoczęła patrolowanie przeciwległego brzegu rzeki. Nastąpił okres walk, podczas których teren przechodził z rąk do rąk, a jazda podczas walk manewrowych odgrywała ważną rolę. 26 maja linia frontu ponownie się ustabilizowała i ułani na prawie miesiąc powrócili do służby łącznikowej, wykorzystując wolny czas na szkolenie. Walki pozycyjne trwały do 22 czerwca, w dniu tym kawaleria znowu została skierowana do działań rozpoznawczych, w których uczestniczyła do 30 czerwca.

Następnie brygada w której służył Wieniawa została przerzucona na lewy brzeg Wisły, by następnie przejść ze składu 1. Armii Austo – Węgierskiej do 4. Armii prowadzącej działania w kierunku na Lublin. W jej składzie legioniści zajęli pozycje na linii rzeki Wyżyca nie biorąc początkowo udziału w poważniejszych walkach. Już jednak 12 lipca nastąpiły starcia w rejonie Urzędowa. Kawaleria służyła początkowo jako rozpoznanie, potem zaś przeszła do pościgu. Jej udział w walkach trwał do 21 lipca. W tym okresie jazda legionowa rozrosła się do pięciu szwadronów czyli osiągnęła stan pełnego pułku.

Dalsze zwycięskie walki uwieńczone zostały wkroczeniem do Lublina co nastąpiło 30 lipca. 13 sierpnia miało miejsce kolejne ważne dla losów Wieniawy wydarzenie. Na rozkaz Piłsudskiego miał tymczasowo porzucić służbę w kawalerii i towarzyszyć mu w oficjalnie zdrowotnej, a nieoficjalnie w politycznej, miesięcznej wizycie w Warszawie. Długoszowski pojechał tam w charakterze oficera ordynansowego Komendanta. W Warszawie odbyło się spotkanie przedstawicieli obozu niepodległościowego, zapadła na nim decyzja, że wobec dążeń Austriaków do ścisłego podporządkowania Legionów lub zredukowania ich liczebności, zostanie wstrzymany werbunek do Legionów przy równoczesnej rozbudowie tajnej Polskiej Organizacji Wojskowej.

Po powrocie wbrew wcześniejszym planom Wieniawa nie wrócił już do oddziału. 20 września został mianowany adiutantem Piłsudskiego. Odtąd uczestniczył często w podróżach Komendanta oraz w wielu misjach kurierskich, w które był wysyłany jako członek najbardziej zaufanego grona oficerów. Między Piłsudskim i Wieniawą mimo różnicy wieku zrodziła się z czasem przyjaźń. Wyrazem tego była gościna przyszłego Marszałka w Bobowej oraz to, że gdy po przebyciu ciężkiej choroby Piłsudski postanowił powrócić na łono kościoła katolickiego, jednym ze światków (obok Sosnkowskiego) był właśnie Długoszowski.

4 lipca 1916 r. rozpoczęła się rosyjska ofensywa. Trzydniowy bój pod Kostiuchnówką był kolejnym w którym Wieniawa odznaczył się na polu walki. Wskutek ognia artyleryjskiego na pozycjach Legionów całkowicie została zniszczona łączność telefoniczna, której brak wymuszał komunikowanie się z pierwszoliniowymi oddziałami za pomocą gońców. Szczególnie trudne okazało się dotarcie do 5. pp., czego nie dokonał żaden z wysyłanych przez Piłsudskiego łączników. W takiej sytuacji zdecydował on o skierowaniu tam swojego adiutanta. Wieniawa nie tylko zdołał dostarczyć rozkazy na pierwszą linię i przynieść meldunek sytuacyjny, ale także wkrótce potem dokonał tego ponownie dostarczając, w momencie gdy Rosjanie już niemal otoczyli broniący się na tzw. Polskiej Górze 5. pp., rozkaz opuszczenia pozycji. Czyn ten stał się kolejną podstawą do nadania mu Virtuti Militari.
Tymczasem zaostrzał się konflikt Piłsudskiego z Austriakami, którzy zwlekali z powołaniem polskich władz. Zaowocowało to tym, iż w końcu lipca 1916 r. Piłsudski podał się do dymisji. Jej udzielenie i utworzenie z Legionów Polskiego Korpusu Posiłkowego, pociągnęło za sobą podania o dymisje większości żołnierzy 1. i 3. Brygady oraz 1. Dywizjonu Artylerii. Dokument o przemianowaniu Legionów na PKP nie wszedł jednak w życie, a akt 5 listopada uśmierzył konflikt. Piłsudski wydał rozkaz wycofania złożonych dymisji. Legiony przeszły wówczas do dyspozycji Niemców, którzy chcąc dysponować polską armią musieli wydać zgodę na działalność polityczną. Wkrótce jednak doszło i do konfliktu z Niemcami, próbującymi w oparciu o powołaną Tymczasową Radę Stanu zorganizować Polnische Wehrmacht. W zaistniałej sytuacji Piłsudski zakazał POW udziału w tym przedsięwzięciu i przeszedł do opozycji wobec Niemców.

Wieniawa przebywający w tym czasie na niemieckim kursie oficerów sztabowych, przerwał szkolenie i udał się do Ostrołęki by objąć funkcję dowódcy 4. szwadron w 1. pułku. Tu zastał go kryzys przysięgowy, związane z nim wystąpienie Piłsudskiego z Tymczasowej Rady Stanu i rozłam w Legionach. Zgodnie z instrukcją jaką otrzymali polscy żołnierze, zażądali oni dymisji lub przeniesienia do wojska austriackiego. Niemcy odpowiedzieli na to internowaniem. Wieniawa prawdopodobnie 16 sierpnia objął dowództwo pozostałości pułku, jednak już 19 sierpnia został zwolniony z Legionów, wcielony do armii austriackiej, zdegradowany do stopnia szeregowego i jako niepewny politycznie osadzony w więzieniu.

Po wcieleniu do wojska austriackiego został wysłany do Nowego Sącza gdzie przez pewien czas, by uniknąć służby symulował chorobę. Pozwoliło mu to pozostać w Krakowie i pracować przez jakiś czas w POW. Dopiero jesienią został skierowany do służby wojskowej, używając jednak znajomości zdołał uniknąć wysłania na front i dostać się do pracy w szpitalu w Nowym Sączu. Sam wspominał, iż nie mając dostatecznych umiejętności kierował się zasadą „przede wszystkim nie szkodzić”, a praktykę starał się ograniczyć do pomocy polskim żołnierzom w jak najdłuższym przedłużaniu kuracji. Wkrótce przeniesiono go do Cieszyna na stanowisko szefa wydziału chorób wewnętrznych. Praca tam umożliwiła mu działanie w POW, w której prawdopodobnie na początku grudnia 1917 r. został członkiem Komendy Głównej.

W marcu 1918 r. Długoszowski na rozkaz kierującego POW Rydza – Śmigłego zdezerterował z wojska austriackiego. W tym okresie znacznie wzmogła się aktywność piłsudczyków w rewolucyjnej Rosji, co związane było z możliwością utworzenia tam oddziałów polskich. Wobec sporów z Austriakami i Niemcami pojawiła się też konieczność kontaktu z Józefem Hallerem – dowódcą 2. Brygady Legionów Polskich oraz z przedstawicielami państw Ententy znajdującymi się terenie Rosji. 23 kwietnia Wieniawa dysponując fałszywymi dokumentami podróży udał się na Ukrainę, gdzie przybrał fałszywą tożsamość ukraińskiego chłopa, Edwarda Mianowskiego. Po dotarciu do Kijowa spotkał się z Bogusławem Miedzińskim, komendantem tamtejszego KN III, dla którego dostarczył rozkazy. Następnie objął funkcję szefa oddziału politycznego KN III i jako taki otrzymał zadanie nawiązania kontaktów z miejscowymi antyaustriackimi i antyniemieckimi ugrupowaniami. Przez przypadek zdołano nawiązać także kontakt z misją francuską, a za jej pośrednictwem z szefem sztabu Hallera płk. Bobickim i w końcu bezpośrednio z Hallerem. Wieniawa spotkał się z nim w Masłowie, gdzie przekazał list od kierownictwa swojej frakcji politycznej oraz zreferował sytuację polityczną w kraju. Haller podczas rozmowy przedstawił swoje plany militarne oraz zaproponował Wieniawie dowództwo pułku ułanów. Propozycji ta nie została przyjęta ze względu na inne obowiązki jakie ciążyły na Długoszowskim.

Po powrocie Wieniawy do Kijowa zaistniała trudna sytuacja wywołana niepowodzeniem w bitwie pod Kaniowem (11 maja), w wyniku której pojawił się problem ułatwienia ucieczki jeńcom polskim. Wieniawa aktywnie uczestniczył w tym przedsięwzięciu i okazał się bardzo pomocny, podobnie jak po późniejszym rozwiązaniu rozbitego i rozbrojonego korpusu Dowbora – Muśnickiego. Kolejne spotkanie z Hallerem nastąpiło 12 czerwca. Zmiana sytuacji militarnej spowodowała, iż uznał on wtedy koncepcję tworzenia POW. Podczas rozmów uzgodniono także, że Haller postara się przedostać do Francji. Następna rozmowa miała odbyć się w Moskwie, gdzie Długoszowski między innymi miał przekazać dane odnośnie ofensywy przygotowywanej na froncie włoskim. Gdy przybył tam nie zastał już jednak Hallera. Spotyka się natomiast ze Stanisławem Grabskim oraz z przedstawicielem Francuzów gen. Lavergene’m, od którego uzyskał obietnicę pomocy materialnej dla POW w postaci dostaw broni i pożyczki od państw Ententy. Następnie korzystając z francuskiego pociągu udał się w ślad za Hallerem do Murmańska. Niefortunnie pociąg zatrzymano, a jego pasażerów aresztowano. Dzięki wstawiennictwu Bronisławy Beresowej, dawnej znajomej z Paryża i swojej przyszłej żonie, sprawa Wieniawy została przekazana Komisariatowi do Spraw Polskich. Pomiędzy 20 a 25 września Długoszowski wyszedł z więzienia, z zastrzeżeniem jednak że nie wolno mu opuszczać Moskwy. Wielokrotnie uczestniczył wówczas w rozmowach, podczas których był pytany przez przedstawicieli władz bolszewickich o stosunek POW do Moskwy. Zasłaniając się brakiem pełnomocnictw do prowadzenia rozmów, uzyskał zezwolenie na powrót do Polski, gdzie miał porozumieć się z dowództwem POW i zająć się nawiązaniem kontaktów z sowietami.
Nie bez dalszych komplikacji powrócił do niepodległej już Polski, gdzie 17 listopada 1918 r. w randze rotmistrza został mianowany adiutantem osobistym Józefa Piłsudskiego, a na początku 1920 r. adiutantem generalnym. We wrześniu awansowano go na podpułkownika. Z dotychczasowym stanowiskiem rozstał się 26 listopada 1921 r., kiedy to przeniesiono go do Sztabu Generalnego, z którego ramienia wyjechał do Rumunii. Z adiutanturą Piłsudskiego nadal jednak wiązały go silne więzy. Aż do śmierci Marszałka w 1935 r. to właśnie Wieniawa przeważnie typował kandydatów na jego adiutantów. Nadal też pozostał osobą bliską Piłsudskiemu, czego wyrazem jest to, iż ten ostatni został ojcem chrzestnym narodzonej w sierpniu 1920 r. córki Wieniawy.

Tymczasem trwały walki o niepodległość, Wieniawa w zasadzie rozstał się ze służbą frontową, kilkakrotnie jednak brał udział w działaniach bojowych wchodząc w skład dowództw lub dowodząc różnymi jednostkami. Był min. szefem sztabu 1. Dywizji Kawalerii, a także współautorem koncepcji ofensywy ukraińskiej. Jego głównym zajęciem w tym okresie była jednakże dyplomacja. Wziął między innymi udział w misji do Francji mającej na celu osiągnięcie porozumienie z Komitetem Narodowym Polskim Romana Dmowskiego, nawiązanie ściślejszych kontaktów z władzami francuskimi i sprowadzenie do kraju armii Hallera. Ukoronowaniem starań polskiej dyplomacji, a więc także i starań Wieniawy była przez niego przygotowana wizyta Piłsudskiego w Paryżu, podczas której podpisano układ polityczny, ekonomiczny i wojskowy. Następnie Długoszowski skierowany został do Bukaresztu i przebywał tam jako attache wojskowy od listopada 1921 r. do listopada roku następnego. Po powrocie miał kolejno objąć dwa stanowiska w Sztabie Generalnym co nie doszło do skutku. Spowodowane to było wycofaniem się Piłsudskiego z życia politycznego i spowodowaną tym izolacją jego zwolenników.

Po nieco ponad rocznym okresie, w którym Wieniawa przebywał w „stanie nieczynnym”, został skierowany na roczny kurs oficerów sztabowych w Wyższej Szkole Wojennej. W tym celu został przydzielony najpierw do 19. pułku, skąd po niespełna dwutygodniowym pobycie, z dniem 12 sierpnia 1924 r. oddelegowany został na kurs. Ukończył szkolenie ze średnią 19, którą otrzymało jedynie 7 oficerów, zaś tylko dwaj otrzymali notę wyższą równą 19,5. Wystawiona mu opinia nie mogła więc być i nie była negatywna, ani nawet, mimo podkreślanej już izolacji piłsudczyków, neutralna. Po szkole przydzielony został do Inspektoratu Armii II na stanowisko pierwszego referenta.

Na tym stanowisku doczekał wydarzeń majowych 1926 r. Wieniawa będąc osobą bliską Piłsudskiemu należał do grona oficerskiego, które ściśle współpracowało w przygotowaniach do zamachu. Długoszowski zajmował się rozeznaniem jak dowódcy jednostek wojskowych postąpią wobec zamachu, dzięki niemu możliwe było takie zgrupowanie oddziałów w rejonie Warszawy, by znalazły się tam te które poprą Marszałka. Był też łącznikiem pomiędzy Piłsudskim, ministrem spraw wojskowych gen. Żeligowskim oraz prezydentem RP Wojciechowskim. W dniach bezpośrednio poprzedzających zamach Wieniawa wraz z Miedzińskim byli odpowiedzialni za dostarczenie rozkazów Piłsudskiego do dowódców oddziałów które w zamachu miały wziąć udział. Zajmował się także sondowaniem opinii publicznej jak i reakcji rządu na coraz bardziej napięta sytuację w stolicy. W trakcie zamachu był jedną z osób towarzyszących Piłsudskiemu na słynnym spotkaniu na moście Poniatowskiego. Po rozmowie Wieniawa pozostał na moście na polecenie Piłsudskiego, co wobec nieokreślenia roli jaką miał sprawować doprowadziło do jego aresztowania. Nie na długo jednak, jeszcze tego samego dnia 21. Pułk Piechoty opanował centrum miasta i uwolnił aresztowanych piłsudczyków. W ciągu następnych dni Długoszowski nieustannie towarzyszył Piłsudskiemu. Po powołaniu rządu Bartla wziął udział w konferencji prasowej dla zagranicznych dziennikarzy.

Dojście piłsudczyków do władzy pociągnęło za sobą awanse wielu z nich i obsadzenie kluczowych stanowisk. Mimo nalegań Wieniawa, nie akceptując zasad moralnych polityki, nie włączył się do tworzenia nowych władz. Piłsudski ponawiał jednak wysiłki, według wspomnień Józefa Becka odmowy Długoszowskiego doprowadzały do wybuchów u Marszałka: „ciskając czapką krzyczał: Nieszczęście z tym Wieniawą, mógłby być ambasadorem, mężem stanu, a on nic tylko mnie nudzi, że chce szwoleżerami dowodzić”. Nie oznacza to jednak, że Wieniawa całkowicie porzucił życie polityczne. Jako zaufany uczestniczył w zleconych mu jednorazowych zadaniach, takich jak na przykład wizyta w Watykanie w 1927 r., organizacja wejścia do sejmu oficerów w roku 1929, czy częste wizyty dyplomatyczne we Francji.

Również na płaszczyźnie wojskowej Piłsudski nie skierował Wieniawy tam gdzie sobie początkowo tego życzył. Proponował mu bowiem objęcie dowództwa brygady kawalerii, Długoszowski jednak konsekwentnie dopominał się 1. Pułku Szwoleżerów, którego dowództwo powierzono mu 29 IX 1926 r. Dowódcą był dobrym i aktywnym, dbał by pułk uczestniczył w życiu miasta, osobiście prowadził rajdy konne do Zakopanego. Reprezentował władze wojskowe podczas promocji w Centrum Wyszkolenia Kawalerii w Grudziądzu. Z czasem jednak otrzymał awanse które stopniowo odsuwały go od pułku. Na rozkaz Piłsudskiego został komendantem Garnizonu i Placu Miasta Stołecznego Warszawy. Następnie, po półtora roku objął dowództwo 1. Brygady Kawalerii i jednocześnie stał się pełniącym obowiązki dowódcy 2. Dywizji Kawalerii. Awans z dniem 1 stycznia 1932 r. na stopień gen. brygady wiązał się z usunięciem z kołnierza munduru proporczyka szwoleżerów i ostateczne się z nim rozstanie. Plotka głosiła, iż wówczas Wieniawa zamówił bilety wizytowe o treści: „Generał Wieniawa – Długoszowski, były pułkownik”.
Zarówno w czasie wojny jak i pokoju Wieniawa nie zrezygnował ze sztuki, choć ze względu na inne ważne zajęcia, spychał ją zdecydowanie na tor boczny traktując raczej jako rozrywkę. Uczestniczył aktywnie w życiu kulturalnym Warszawy, stanowiąc nieformalnego łącznika piłsudczyków ze środowiskiem artystycznym. Nie stronił w życiu towarzyskim od alkoholu, co było powodem częstej krytyki przede wszystkim ze strony opozycji. Do legendy przechodziły jego wybryki podczas przyjęć i jak to zwykle legendy miały w sobie często jedynie ziarno prawdy. Nie mniej trzeba uznać iż przejazd przez centrum Warszawy dorożką w czapce woźnicy, z woźnicą siedzącym z tyłu w czapce generalskiej, był przejawem iście ułańskiej, a raczej szwoleżerskiej fantazji. Piłsudski dostrzegając zagrożenie z takiego zachowania płynące zdecydował o mianowaniu Wieniawy komendantem garnizonu, wtedy jako osoba odpowiedzialna za porządek w mieście rzucił Długoszowski dotychczasowy tryb życia.

Śmierć Marszałka była dla Wieniawy niewątpliwie ciosem, czuwał przy łożu śmierci i towarzyszył dawnemu Komendantowi w chwili zgonu. Z ramienia prezydenta Mościckiego to właśnie on został osobą odpowiedzialną za przygotowanie pochówku Piłsudskiego na Wawelu. Podczas pogrzebu dowodził reprezentacjami pułków kawalerii, które wzięły udział w pochówku. Nie była to jednak jedyna śmierć która wstrząsnęła Wieniawą, wkrótce zginął w wypadku lotniczym gen. Orlicz – Dreszer i niespodziewanie zmarła siostra Wieniawy. Wszystko to powoduje ponowne nadużywanie alkoholu przez Długoszowskiego.

Po śmierci Piłsudskiego Wieniawa stopniowo odsuwany był na dalszy plan. W roku 1938 nadeszła pora rozstania z wojskiem. Podczas ostatnich godzin w mundurze dokonał przeglądu 1. pszwol., żegnając się z osobna z każdym szwadronem.

Następny okres w jego życiu to powrót do dyplomacji. Po zakończeniu kariery wojskowej został ambasadorem we Włoszech. Powierzonego zadania nie traktował z entuzjazmem, co nie znaczy że lekceważył nowe obowiązki. Na kilka dni przed objęciem urzędu otrzymał jeszcze awans na stopień generała dywizji, po czym wyjechał z Polski do której już nigdy nie miał wrócić. We Włoszech dał się poznać jako doświadczony dyplomata. Prócz szerokich stosunków na płaszczyźnie oficjalnej nawiązał tam także trwałą przyjaźń z hrabią Ciano, włoskim ministrem spraw zagranicznych i zięciem Mussoliniego. Po rozpoczęciu agresji hitlerowskiej na Polskę, ponieważ Włochy nie przystąpiły jeszcze do wojny, Wieniawa pozostał na placówce dyplomatycznej przesyłając raporty o sytuacji w Rzymie. W początkowym okresie wojny miał jeszcze nadzieję na wystąpienie okoliczności, które odwrócą niepomyślny bieg zdarzeń. Do załamania psychicznego doprowadza go dopiero potwierdzenie wiadomości o wkroczeniu na ziemie wschodnie Rzeczypospolitej wojsk sowieckich oraz o opuszczeniu kraju przez Wodza Naczelnego Rydza – Śmigłego.

Wobec internowania władz polskich w Rumunii i zaistnienia ryzyka powołania marionetkowego rządu polskiego przez III Rzeszę lub Związek Radziecki, Wieniawa wraz z Kazimierzem Papee wystąpili z inicjatywą stworzenia rezydującego w Paryżu tymczasowego rządu polskiego, złożonego z pięciu ambasadorów. Projekt ten nie został jednak zaakceptowany. Wobec tego że konstytucja II RP przewidywała obowiązek wyznaczenia przez aktualnego prezydenta swojego następcy, sprawa powołania nowego rządu wydawać by się mogła rozwiązaną, jednak owym zastępcą był również internowany Rydz – Śmigły. Prezydent Mościcki uznał wówczas, że jedynie któryś z ambasadorów może zostać wyznaczony kolejnym następcą, z tym że ci akredytowani przy Anglii i Francji muszą z uwagi na wagę swoich stanowisk pozostać na placówkach. Wyznaczył więc na zastępcę Wieniawę, który wkrótce miał objąć urząd prezydenta. Na taki stan rzeczy nie przystali jednak, posiadające znaczne wpływy w Paryżu, przedstawiciele antysanacyjnego frontu Morges z Sikorskim na czele. Pod wpływem ich interwencji i oczerniających Długoszowskiego pomówień, władze francuskie nie uznały go jako prezydenta RP. Prezydentem został prezes Związku Polaków za Granicą Władysław Raczkiewicz.

Wieniawa nadal piastował stanowisko ambasadora i pomimo zmiany rządu, który składał się z jego dotychczasowych przeciwników politycznych, pozostał lojalny nowym władzom. Jako ambasador roztoczył opiekę nad uchodźcami, podjął też, choć bez powodzenia, interwencję u Ciano w sprawie uwięzionych profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego. Tego ostatniego zdołał pozyskać, a przez niego przekonać włoski sztab generalny, do zgody na tranzyt internowanych polskich żołnierzy przez Włochy, dla tworzonej we Francji armii polskiej. Wobec tego iż Włochy były najbliższym sojusznikiem Niemiec w Europie należy to osiągnięcie uznać za wybitny sukces. Tranzyt udało się utrzymać przez pół roku, a ponadto żołnierze polscy byli przewożeni na koszt rządu włoskiego. Przez ambasadę polską we Włoszech organizowano także pomoc materialną dla przebywających w obozach jeńców.

10 czerwca 1940 roku Włochy wypowiedziały wojnę Francji i Anglii. W związku z tym faktem 13 czerwca polski personel dyplomatyczny opuścił Włochy i wyjechał do Francji. W momencie opuszczenia Włoch Wieniawa przestał być ambasadorem co potwierdził Sikorski w nadanej do niego depeszy. We Francji zastał jednak Wieniawę upadek tego kraju, co zadecydowało o wyjeździe byłego ambasadora do Portugalii a stamtąd do USA.

W Stanach Zjednoczonych, nie posiadając już pensji rządowej, musiał Długoszowski podjąć pracę zarobkową. Początkowo pracował jako korektor i redaktor w „Dzienniku Polskim”, a po rozstaniu się z tym periodykiem, którego redaktor naczelny niechętnie traktował piłsudczyków, zajmował się introligatorstwem artystycznym oraz prowadzeniem odczytów w kołach polonijnych. Nie mogąc się pogodzić z bezczynnością na jaką został skazany w tak trudnych dla Ojczyzny chwilach, próbował wstąpić do tworzonego na obczyźnie Wojska Polskiego, lecz wielokrotne listy w tej sprawie do Sikorskiego nie przyniosły wymiernych rezultatów. W końcu został skierowany na stanowisko ambasadora na Kubie, którą to funkcję, mimo świadomości jej błahej roli, przyjął. To i późniejszy zawarty przez Sikorskiego układ polsko radziecki, doprowadziło do potępienia Wieniawy przez większość piłsudczyków. Wyjazd na Kubę mimo podjętych przygotowań nigdy nie nastąpił. 1 lipca 1942 r. o godzinie 9 rano Długoszowski popełnił samobójstwo skacząc z górnego tarasu domu w którym mieszkał. Zmarł w drodze do szpitala. Pogrzeb odbył się 3 lipca na nowojorskim cmentarzu Calvary, a przemówienie wygłosił miedzy innymi ambasador Jan Ciechowski. Nad grobem odśpiewano „Pierwszą Brygadę” i „Śpij kolego w ciemnym grobie”. W 1990 roku prochy Wieniawy przeniesiono na Cmentarz Rakowicki w Krakowie.

5/5 - (1 vote)