Jeszcze przed przełomowym dla historii Polski listopadem 1918 roku, istniały oddziały wojskowe skupiające żołnierzy polskich. W pierwszych dniach po zakończeniu wielkiej wojny, okazały się one źródłem bezcennej, wyszkolonej i doświadczonej kadry dowódczej oraz materiału żołnierskiego który dał początek Wojsku Polskiemu. Bodaj największy wkład w jego organizację wniosły Legiony Polskie.
Kawaleria Legionów swoje początki wywodzi z siedmioosobowego patrolu strzeleckiego, który w pierwszych dniach sierpnia 1914 r. wykonał na dwóch furmankach wypad z Galicji do zaboru rosyjskiego, stając się pierwszym oddziałem polskim który przekroczył granicę austriacko-rosyjską. Dowodził nim Władysław Prażmowski „Belina”. Oficer ten otrzymał od Józefa Piłsudskiego rozkaz wyruszenia z patrolem do Jędrzejowa w celu udaremnienia Rosjanom przeprowadzenia w powiecie jędrzejowskim mobilizacji mężczyzn polskiego pochodzenia. Misja była wyjątkowo niebezpieczna. W razie schwytania strzelcy nie mogli liczyć na traktowanie zgodne z prawami jeńca wojennego, groziło im skazanie na karę śmierci i egzekucja. Nikłe, wobec szczupłych sił patrolu, byłyby także wyniki ewentualnej walki z jakimkolwiek większym oddziałem wojskowym wroga. Dlatego też wszyscy podkomendni Beliny byli ochotnikami. W skład jego patrolu weszli: Janusz Głuchowski „Janusz” (zastępca dowódcy), Stefan Kulesza „Hanka” (podoficer oddziału Strzelca w Gandawie w Belgii), Antoni Jabłoński „Zdzisław” (szeregowy Strzelca we Lwowie), Stanisław Skotnicki „Grzmot” (były dowódca Strzelca w St. Gallen w Szwajcarii), Ludwik Skrzyński „Kmicic” (były dowódca oddziału Strzelca w Nancy we Francji), Zygmunt Karwacki „Bończa” (w roli przewodnika). Najstarsi żołnierze patrolu czyli Prażmowski i Głuchowski mieli po 26 lat, najmłodszy przyszły ułan (Jabłoński) 18.
Około godz. 22 w Komendzie Głównej przeprowadzono odprawę patrolu, prowadził ją szef sztabu Strzelca Kazimierz Sosnkowski „Józef”. On również nie krył niebezpieczeństwa na jakie narażali się strzelcy. Odprawę zakończył słowami: „Choć będziecie wisieć, ale za to spełnicie pięknie swój obowiązek żołnierski i historia o was nie zapomni”.
Wbrew zakazom władz austriackich patrol „Beliny” 3 VIII o godz. 0.30 wyruszył w stronę granicy. Żołnierze mieli na sobie cywilne ubrania. Za środek lokomocji posłużyły dwie bryczki: jedna z nich należała do Leona Kozłowskiego, późniejszego premiera II RP, który udawał się do królestwa Polskiego z materiałami propagandowymi, drugą zaś była wynajęta krakowska dorożka. Patrol dotarł do granicy w rejonie przysiółka Baran koło Kocmyrzowa. O 2.45 nad ranem, po założeniu mundurów, strzelcy przekroczyli granicę, wówczas ich dowódca wygłosił krótką mowę na temat przypadającego im zaszczytu bycia pierwszymi żołnierzami polskimi którzy łamią kordony dzielące Polskę.
Prażmowski dysponując zbyt nikłą siłą bojową, by angażować się w zbędne dla wykonania zadania walki, podjął plan przemknięcia się koło większych oddziałów nieprzyjaciela i poprzez Goszyce, Skrzeszowice, Działoszyce dotarcia pod Jędrzejów. Następnie zamierzał przeprowadzić rozpoznanie, po czym za pomocą przygotowanych ładunków wybuchowych wywołać panikę i uderzyć na zgrupowane w mieście siły rosyjskie. W sytuacji gdyby rozpoznano silniejsze oddziały wojsk rosyjskich zamierzał pod osłoną ciemności ostrzelać miasto i wycofać się do Krakowa. Dodatkowo podczas marszu na Jędrzejów rozpuszczał wśród ludności wieść, iż jego patrol stanowi awangardę silnej grupy strzelców. W ten sposób zamierzał wywrzeć presję psychologiczną na władze rosyjskie w Jędrzejowie.
Podczas marszu patrol kilkakrotnie musiał zmieniać mundury na ubrania cywilne. O godzinie 4.00 strzelcy zatrzymali się w Goszycach, u Zofii Zawiszanki, członkini Drużyn Strzeleckich. Uzyskali od niej niezbędne informacje, a także otrzymali dwie furmanki wraz ze zaznajomionymi z miejscową topografią woźnicami. Z Goszyc wysłał też „Belina” meldunek do Piłsudskiego. Ponownie założywszy ubrania cywilne patrol o godz. 6.30 wymaszerował do Działoszyc, gdzie przed urzędem gminnym napotkał rosyjskiego strażnika, ale bez żadnych kłopotów przejechał dalej.
Pomiędzy 11.15 a 13.00 Polacy odpoczywali w lasku na północ od Kropidła, po czym podjęli dalszy marsz. O 14.05 znalazłszy się o 10 km od Jędrzejowa, patrol napotkał grupki mężczyzn wracających z punktów mobilizacyjnych. Strzelcy dowiedzieli się od nich o tym, iż władze rosyjskie pod wpływem wieści o marszu oddziałów strzeleckich z Krakowa na Jędrzejów zaniechały mobilizacji i podjęły natychmiastowa ewakuację opuszczając miasto. Po dalszym zbliżeniu się do Jędrzejowa i po potwierdzeniu zdobytych informacji u kolejnych grup niedoszłych rekrutów „Belina” uznał swoje zadanie za wykonane i wydał rozkaz powrotu do Krakowa.
Aby maksymalnie wykorzystać udane przekroczenie granicy postanowił zrobić to rozpoznając jednocześnie Słomniki, gdzie stacjonowała rosyjska straż graniczna. Patrol przez Giebułtów, Maciejów, Janowice, Kalinę, Jachowice i Sławice po zapadnięciu zmroku dotarł do wzgórza 315 pod Słomnikami, gdzie zatrzymał się na kolejny odpoczynek. O godz. 21.00 Głuchowski „Janusz” i Karwacki „Bończa” udali się do miasteczka celem rozpoznania stacjonujących tam oddziałów wroga. Przeprowadzony wywiad stwierdził obecność sześciu pieszych plutonów straży granicznej, które zgrupowane na rynku wkrótce miały odmaszerować na Miechów i Jędrzejów. Ze względu na dużą liczbę cywilów w pobliżu Rosjan nie otworzono ognia.
Na noc strzelcy zatrzymali się w polu około 500 m od wsi Prandocin, ubezpieczając się od strony Prandocina i Słomnik. Nad ranem zostali zaalarmowani pojawieniem się w odległości kilkuset kroków rosyjskiego patrolu, który spostrzegł biwakujących Polaków. Wysłani o godz. 3.00 przez ,,Belinę” na zwiady Głuchowski i Karwacki zameldowali, że przebywający w Prandocinie szwadron straży granicznej właśnie zaczął się wycofywać na wschód. W zaistniałej sytuacji Prażmowski wydał rozkaz marszu z bagnetem na broni na Prandocin i zajęcia miejscowości. W Prandocinie strzelcy zostali pobłogosławieni przez polskiego księdza. Dowiedzieli się potem, już po wojnie, iż był to ks. Wiadrowski, powstaniec z 1863 r. Wobec braku styczności z nieprzyjacielem patrol podjął marsz do Krakowa przez Skrzeszowice – Goszyce. W Skrzeszowicach „Belina” zatrzymał się u Bogusława Kleszczyńskiego, za zgodą którego zarekwirował pięć koni i siedem siodeł. Do strzelców ochotniczo dołączył syn właściciela tamtejszego majątku Edward Kleszczyński, który przybrał pseudonim „Dzik”. Na ganku dworu w Goszczycach wykonana została zamieszczona obok fotografia słynnej siódemki, po wojnie na ścianie tego budynku odsłonięto 3 VIII 1924 r. tablicę pamiątkową. Po powrocie do Krakowa (16.10) „Belina” złożył raport komendantowi Piłsudskiemu po czym patrol odmaszerował na odpoczynek do Oleandrów. Tam też miał oczekiwać na dalsze rozkazy.
Podsumowanie którego później dokonano przedstawiało działania patrolu w sposób następujący: Działania patrolu trwały 40 godz. W tym czasie przebyto 150 km, z czego 3 VIII, w dniu właściwej akcji 104 km w ciągu 13 godzin. Na sen poświęcono jedynie 6 godz. (2 godz. 3 VIII i 4 godz. z 3 na 4 VIII). Cel patrolu został osiągnięty, Rosjanie zaprzestali mobilizacji w powiecie jędrzejowskim.
Śpiewka oddziału Beliny
Poniższa piosenka wojskowa poświęcona jest twórcy kawalerii legionowej Władysławowi Prażmowskiemu-„Belinie” (1888-1938). Napisana została w październiku 1914 r. przez ułana 1. Pułku Ułanów 1. Brygady Legionów Polskich Pawła Tomasza Wójcikowskiego „Koriata”. Urodził się on w Kielcach, był członkiem OB PPS, żołnierzem 1. Brygady LP, powstańcem śląskim, członkiem powrześniowej AK zesłanym na Syberię. Po II wojnie światowej mieszkał we Wrocławiu.
Hej tam pod Warszawą, kędy Wisła płynie,
szemrzą fale, fale szemrzą
piosnki o Belinie, piosnki o Belinie.
Piosnki o Belinie i o jego sławie,
wyjm Belino swą szabelkę
prowadź ku Warszawie, prowadź ku Warszawie.
Brak naszym ułanom lanc i chorągiewek,
ale za to mają szczęście
do sarmackich dziewek, do sarmackich dziewek.
Hej tam pod Warszawą, kędy Wisła płynie,
szemrzą fale, fale szemrzą
piosnki o Belinie, piosnki o Belinie.
Piosnki o Belinie i jego ułanach,
grzmij piosenko ty ułańska
siej postrach w tyranach, siej postrach w tyranach.