XII. OSTATNIE LATA RZĄDÓW PIŁSUDSKIEGO (1931 – 1934)

Walka z opozycją proces więźniów brzeskich

Narastająca fala represji ze strony rządu stwarzała specyficzną atmo­sferę w kraju na początku lat trzydziestych. Cechowało ją m. in. wyta­czanie całego szeregu procesów politycznych. Już na jesieni 1930 r. ska­zano wybitną działaczkę ludową Irenę Kosmowską na pół roku więzienia za ostre wystąpienia przeciwko Piłsudskiemu. Na początku 1931 r. miało miejsce wiele innych procesów, przeważnie na tle kampanii wyborczej z roku poprzedniego. Uwagę opinii publicznej przykuwała jednak głów­nie sprawa więźniów brzeskich, z których zresztą część wybrano do no­wego Sejmu i Senatu.

Akcja protestacyjna w tej sprawie objęła szerokie koła społeczeństwa. Jako pierwsi wystąpili z protestem profesorowie Uniwersytetu Jagiel­lońskiego, po czym posypały się liczne dalsze protesty, jak profesorów Uniwersytetu Warszawskiego i innych wyższych uczelni. Protestowali intelektualiści, stowarzyszenia i związki zawodowe oraz społeczne i kul­turalne. Przez cały kraj przeszła fala oburzenia. Równocześnie opozycja sejmowa starała się przy każdej sposobności poruszać na forum parla­mentarnym sprawę brzeską.

W październiku 1931 r. rozpoczął się proces sądowy, obejmujący osta­tecznie 11 osób spośród osadzonych w Brześciu. Akt oskarżenia zarzucał im wspólne przygotowywanie zamachu, którego celem było usunięcie przemocą rządu i zastąpienie go przez inne osoby. Jeden tylko oskarżony został uniewinniony, podczas gdy pozostałych skazano na kary od półtora roku do trzech lat więzienia. Po dalszych przewlekłych rozprawach ape­lacyjnych i kasacyjnych wyrok został ostatecznie zatwierdzony (5 X 1933), jednakże część skazanych, m.in. Witos i Lieberman nie odsiedziała kary, chroniąc się ucieczką za granicę.

Przebudowa ustawodawstwa polskiego w duchu antydemokratycznym

Nowy Sejm, o większości sanacyjnej, stosownie do dyrektyw rządu podjął gorączkowe zabiegi, mające na celu przebudowę ustawodawstwa, która zmierzała z jednej strony do podważenia swobód politycznych i wolności obywatelskich, z drugiej zaś do ograniczenia praw społecznych, zdobytych przez masy pracujące w początkach istnienia Rzeczypospolitej.

W marcu i październiku 1932 r. pojawiły się dwie nowe ustawy o zgromadzeniach i stowarzyszeniach pogarszające istniejący stan rzeczy, poddające ściślejszej kontroli wszelkie przejawy życia politycznego. Ta druga ustawa przewidywała m. in., że stowarzyszenia wyższej użyteczno­ści publicznej mogą zostać zmonopolizowane. Dopuszczała możliwość za­kazu towarzystw szeregu kategorii, rozwiązywania istniejących stowa­rzyszeń i oddania monopolu towarzystwom prorządowym.

Ustawa o samorządzie (marzec 1933) odsuwała młodzież od wpływu na samorząd terytorialny poprzez podniesienie granicy wieku do 24 lat w korzystaniu z czynnego prawa wyborczego, do 30 lat – z biernego, wprowadzała również nierówność głosowania przy wyborach do rad gromadzkich. Ustawa powyższa poddawała nadto samorząd terytorialny ściślejszej niż dotąd kontroli władz państwowych.

Obóz rządzący starał się także ściślej uzależnić od siebie aparat wy­miaru sprawiedliwości. W tym celu wydano dekret (sierpień 1932) za­wieszający niezależność sędziowską, zezwalający ministrowi sprawiedli­wości na usuwanie i przenoszenie sędziów z ich stanowisk, oraz dekret podporządkowujący władzom państwowym rady adwokackie. Ograni­czono również poważnie kompetencje Najwyższego Trybunału Admini­stracyjnego, orzekającego o legalności aktów rządowych. Od września 1931 r. na mocy uchwały Rady Ministrów wprowadzono w Polsce sądy doraźne.

W lipcu 1932 r. wszedł w życie nowy kodeks karny, którego zaletą było ujednolicenie przepisów prawnych, ale jest rzeczą charaktery­styczną, że ogłoszono go nie na mocy uchwały Sejmu, lecz jako dekret prezydenta.

Pojawiły się wreszcie w latach 1932-1933 ustawy dotyczące ustroju i organizacji szkolnictwa i w ogóle systemu oświatowego. Ustawy te – ogólnie biorąc – miały na celu ograniczenie do­pływu dzieci warstw uboższych do wyższych szczebli nauczania, jedno­cześnie zaś ograniczały samorząd uczelni typu uniwersyteckiego i orga­nizacji akademickich.

W tym samym czasie pojawiały się ustawy ograniczające uprawnienia socjalne. Pod pretekstem scalenia i ujednolicenia ubezpieczeń społecz­nych wydatnie je pogorszono. Tak więc zmniejszono zasiłki chorobowe z 60% płacy do 42%. Zmniejszono wymiar rent wypadkowych i wpro­wadzono dopłaty za lekarstwa. Gdy do tej pory ustawodawstwo przy­znawało większość w samorządzie ubezpieczeniowym przedstawicielom pracowników, to nowa ustawa wprowadziła do organów samorządowych delegatów rządowych, stanowiących większość łącznie z delegatami pracodawców.

Ustawa z marca 1933 r. powiększała tydzień pracy z 46 do 48 godzin, a w zakładach leczniczych – do 60 godzin. Pracę w godzinach nadliczbowych miano honorować o 25% (a nie jak poprzednio o 50%) wyżej niż w normalnym czasie. Minister uzyskał nadto pełnomocnictwo do zawieszania na okres roku przepisów o urlopach.

Pojawiła się, również w marcu 1933 r., nowa ustawa o reformie rolnej, upoważniająca rząd do zmniejszenia rozmiaru gruntów podlegających przymusowemu wykupowi (określonemu w poprzedniej ustawie na co najmniej 200 tyś. ha rocznie), w zależności od możliwości finansowych państwa.

Odrębną kartę w działalności ustawodawczej obozu rządzącego sta­nowiły dyrektywy władz sanacyjnych, zmierzające do sterroryzowania ruchu rewolucyjnego. W poprzednich latach skazywano członków KPP „za udział w związku mającym na celu przestępstwo” a więc z sankcją karną do 5 lat. W 1932 r. Sąd Najwyższy uznał to orzecznictwo za nie­wystarczające i zalecił stosowanie w takich przypadkach artykułu ko­deksu karnego, zagrażającego karą więzienia do lat 15 każdemu, „kto wchodzi w porozumienie z innymi osobami w celu popełnienia zbrodni stanu”. Wreszcie w czerwcu 1934 r. ukazało się rozporządzenie prezy­denta w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i po­rządkowi publicznemu, które stało się podstawą utworzenia osławionego obozu w Berezie Kartuskiej. To rozporządzenie było oczywiście niezgodne z postanowieniami konstytucji, zapewniającymi każdemu obywatelowi prawo do właściwego forum sądowego.

Wszystkie te ustawy miały za zadanie z jednej strony umocnić auto­kratyczny system rządów, z drugiej zaś ograniczyć uprawnienia szero­kich rzesz społeczeństwa – przede wszystkim robotniczych i chłopskich. Warto jeszcze zaznaczyć, że większość wspomnianych ustaw zawierała jak najmniej norm ograniczających dla władz państwowych, pozostawia­jąc im wskutek tego ogromny zakres swobodnej decyzji. Oparto je na zasadzie tzw. luzów ustawodawczych, polegających na tym, że poszcze­gólne ustawy w każdym niemal paragrafie zawierały daleko idące upo­ważnienia dla ministra i sformułowane były tak giętko, że rząd mógł działać według swego uznania, formalnie nie przekraczając przepisów prawa.

Konstytucja kwietniowa

Ustawa konstytucyjna z marca 1921 r. była, jak wiadomo, przedmio­tem niesłychanie ostrych ataków ze strony całego obozu sanacyjnego, przede wszystkim zaś samego Piłsudskiego. Obozu rządzącego nie zado­walała częściowa jej zmiana, dokonana w sierpniu 1926 r. Już w październiku 1929 r. posłowie sanacyjni zgłosili projekt uchwały o przystąpieniu przez Sejm do rewizji konstytucji. Ówczesny projekt BBWR, podobnie zresztą jak zgłoszone w tym samym czasie projekty centrum i endecji – zmierzały w istocie rzeczy, choć w różnej mierze, do tego samego celu, a mianowicie do ograniczenia uprawnień izb ustawodawczych – Sejmu i Senatu oraz do zwiększenia uprawnień organów egzekutywy, tj. prezydenta i rządu. Sejmowa komisja konstytucyjna zdą­żyła jednak przeprowadzić tylko ogólną, wstępną dyskusję nad zgłoszo­nymi projektami, ponieważ wkrótce potem (sierpień 1930 r.) izby usta­wodawcze zostały rozwiązane.

Dopiero w nowym Sejmie, w którym BBWR miał absolutną większość, sprawa zmiany konstytucji stała się ponownie, i to znacznie bardziej, aktualna. W lecie 1933 r. Sławek wygłosił w Sejmie mowę, w której zapowiedział ostateczne porzucenie konstytucji marcowej jako podstawy ustroju politycznego, wysuwając koncepcję zmierzającą do wysunięcia prezydenta jako zwierzchniej władzy państwowej i do utworzenia opartej na zasadach konstytucyjnych elity obywateli, tzw. legionu zasłużonych, powołanych do wyboru izby wyższej – Senatu.

Nad nową ustawą konstytucyjną pracowała specjalna komisja, która ułożyła tezy zasadnicze, na których konstytucja miała być oparta. Na porządku dziennym posiedzenia Sejmu 26 stycznia 1934 r. figurowało sprawozdanie tej komisji i dyskusja nad przedłożonymi przez nią tezami konstytucji. Gdy jednak stronnictwo rządowe spostrzegło, iż jest w dużej większości na sali sejmowej, opozycja bowiem demonstracyjnie bojko­towała dyskusję nad „tezami” klubu BBWR, na wniosek generalnego ich referenta S. Cara sanacyjna większość postanowiła uznać je za projekt ustawy zasadniczej. Zanim posłowie opozycji powrócili na salę, sana­cyjna większość przegłosowała projekt od razu w drugim i trzecim czy­taniu.

Taki tryb postępowania był bezprawiem, ponieważ do zmiany kon­stytucji potrzebny był wniosek podpisany przez ¼ ustawowej liczby posłów, zgłoszony co najmniej na 15 dni przed posiedzeniem Sejmu. W samym akcie głosowania nad zmianą konstytucji obowiązywało przeliczenie głosów w celu ustalenia większości kwalifikowanej, koniecznej do powzięcia tego typu uchwały. Tymczasem przystępując do głosowania nie sprawdzono quorum a następnie – przeprowadzając głosowanie – nie zarządzono obliczenia głosów. W ten sposób jednak sanacja pokonała największą trudność. Doprowadziła do „uchwalenia” nowej konstytucji w Sejmie, w którym nie posiadała kwalifikacyjnej większości ⅔ posłów, koniecznej dla legalnego załatwienia sprawy. Ustawa przeszła następnie przez dalsze instancje, została podpisana przez prezydenta i ogłoszona w Dzienniku Ustaw z dnia 24 kwietnia 1935 r., stąd nazywana jest powszechnie – konstytucją kwietniową.

Konstytucja ta już w początkowych swych postanowieniach (artykuł 2) zaznaczała, że na czele państwa stoi prezydent, a więc nie Sejm jako naj­wyższy organ władzy państwowej, podkreślając zarazem, że na nim „spo­czywa odpowiedzialność wobec Boga i historii za losy państwa”. Stwierdzała następnie, że w osobie prezydenta skupia się jednolita i niepodziel­na władza państwowa, a organami pozostającymi pod jego zwierzch­nictwem są – rząd, sejm, senat, siły zbrojne, sądy i kontrola państwowa.

Ogólnie biorąc kompetencje prezydenta były bardzo rozległe, niemal dyktatorskie. Konstytucja głosiła, że stanowi on czynnik „harmonizujący naczelne organy państwa”, mianuje według swego uznania prezesa rady ministrów a na jego wniosek – członków rządu, zwołuje i rozwiązuje Sejm i Senat, zarządza otwarcie, odroczenie i zamknięcie sesji Sejmu i Senatu, jest zwierzchnikiem sił zbrojnych, reprezentuje państwo na zewnątrz, przyjmuje przedstawicieli obcych i wysyła za granicę przed­stawicieli państwa polskiego. Zazwyczaj szereg tych uprawnień posiadają szefowie państwa i w ustrojach demokratycznych, ale konstytucja kwiet­niowa szła jednak znacznie dalej, postanawiając, że prezydent Rzeczypo­spolitej „stanowi o wojnie i pokoju”, „zawiera i ratyfikuje umowy z in­nymi państwami”. Postanawiała nadto, że korzysta on z uprawnień oso­bistych, stanowiących jego tzw. prerogatywy.

Do prerogatyw prezydenta należało wskazywanie jednego z dwu kan­dydatów na swego następcę, a w czasie wojny jedynego kandydata, mia­nowanie i odwoływanie premiera, pierwszego prezesa Sądu Najwyższego i prezesa NIK-u, mianowanie i zwalnianie naczelnego wodza i generalne­go inspektora sił zbrojnych, powoływanie sędziów Trybunału Stanu, roz­wiązywanie Sejmu i Senatu przed upływem ich kadencji, oddawanie członków rządu pod sąd Trybunału Stanu, stosowanie prawa łaski, wresz­cie powoływanie ⅓ senatorów. Przypomnieć należy, że w myśl konsty­tucji marcowej obowiązywała zasada kontrasygnaty (dodatkowego pod­pisu) każdego aktu urzędowego prezydenta przez premiera lub właściwe­go ministra, którzy w ten sposób brali na siebie odpowiedzialność wobec parlamentu za polityczną celowość i zasadność każdego aktu prezydenta. Istota prerogatyw polegała jednak na tym, że takiej kontrasygnaty one nie wymagały.

Konstytucja dawała w końcu prezydentowi szerokie uprawnienia usta­wodawcze w formie wydawania dekretów (tak nazwano dawniejsze roz­porządzenia prezydenta z mocą ustawy), natomiast w stosunku do ustaw uchwalonych przez izby ustawodawcze prezydent uzyskał prawo weta (sprzeciwu) zawieszającego uchwałę, która wymagała w takim przypadku ponownego uchwalenia przez Sejm i Senat.

Wyboru prezydenta miało dokonywać specjalne zgromadzenie elekto­rów, złożone m.in. z marszałka Senatu jako jego przewodniczącego, mar­szałka Sejmu jako zastępcy najwyższych dygnitarzy państwowych, jak premiera, pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, generalnego inspektora sił zbrojnych oraz 75 elektorów wybranych „spośród obywateli najgod­niejszych”, w ⅔ przez Sejm i w ⅓ przez Senat. Prezydentowi przysłu­giwało jednak również prawo wskazania swego kandydata. Gdyby z pra­wa tego nie skorzystał, wówczas kandydat wyłoniony przez zgromadzenie elektorów miał być uznany za wybranego prezydentem. W tych warun­kach społeczeństwo zostało wyłączone z wpływu na wybór prezydenta, bowiem głosowanie powszechne ograniczono tylko do owych dwóch kan­dydatów, przedstawionych przez zgromadzenie elektorów i ustępującego prezydenta. Kadencja szefa państwa wynosiła, podobnie jak poprzednio – 7 lat, których wchodzili delegaci, wybierani na zebraniach obwodowych. Wy­bory były więc pośrednie, dwustopniowe. Prawo wybierania do Senatu miały jedynie osoby odznaczone wymienionymi w ordynacji orderami państwowymi, posiadające wyższe wykształcenie lub stopień oficerski, wreszcie osoby piastujące stanowiska z wyboru w samorządzie gospodar­czym oraz w określonych przez ordynację organizacjach gospodarczych i zawodowych. Było to zgodne z założeniami wstępnymi konstytucji, że prawa obywateli nie są równe, lecz mierzone zasługami „na rzecz dobra powszechnego”.

Konstytucja kwietniowa miała stworzyć pozory legalizacji zwrotu od demokracji ku systemowi rządów autokratycznych, antyegalitarnych. Konstytucja ta miała stworzyć dość osobliwy, daleki od demokracji par­lamentarnej, system rządów, który prezes BBWR nazywał „demokracją kierowaną”. W istocie rzeczy stanowiła ona swoistego typu zlepek ele­mentów ustrojowo-politycznych wywodzących się z dawnych, absolutystycznych reżimów monarchistycznych, z elementami faszyzującymi, bliskimi przemianom konstytucyjnym zachodzącym w tym samym mniej więcej czasie w takich m.in. krajach, jak Litwa, Łotwa, Estonia, Rumu­nia, Bułgaria, Jugosławia, Austria. Pozostały jeszcze nie uchylone przez nową konstytucję niektóre postanowienia ustawy marcowej dotyczące praw i wolności obywatelskich, jako relikty demokratyczno-liberalnego ustroju, ale przy daleko idącej koncentracji władzy państwowej w rękach organów wykonawczych, podporządkowanych nieodpowiedzialnej przed nikim głowie państwa – prezydentowi i likwidacji parlamentaryzmu – stawały się one coraz bardziej iluzoryczne.

Dno kryzysu ekonomicznego i depresja pokryzysowa

Na te same mniej więcej lata, w których dokonywała się przebudowa ustroju politycznego Rzeczypospolitej w kierunku reakcyjnym, przypa­dało zarazem dalsze pogarszanie się koniunktury gospodarczej kraju. Najniższy poziom produkcji wystąpił w Polsce w 1932 r., kiedy to łączne zatrudnienie w górnictwie, w przemyśle wielkim i średnim oraz przy ro­botach publicznych wynosiło zaledwie 558 tyś. osób. W latach następnych 1933 i 1934 nastąpił pewien wzrost zatrudnienia (odpowiednio o 24 tyś. i 61 tyś.), co jednak nie przyniosło istotniejszej poprawy na rynku pracy wobec dopływu nowych roczników młodzieży.

Powolne przezwyciężenie kryzysu wynikało ze znacznego nasilenia kryzysu rolnego, który ograniczał wewnętrzny rynek zbytu. Zjawisko to odbijało się tym dotkliwiej, że jednocześnie w latach 1932-1935 spadł bardzo znacznie eksport Polski, która wywoziła o ⅓ mniej towarów w porównaniu z okresem przedkryzysowym. W konsekwencji Polska znajdowała się na jednym z ostatnich miejsc w handlu międzynarodo­wym państw europejskich w przeliczeniu wartości obrotu na l mieszkań­ca. Możliwości szerokiej wymiany handlowej ze Związkiem Radzieckim władze sanacyjne hamowały jednak ze względów politycznych.

Charakterystycznym zjawiskiem dla pogłębiającego się kryzysu był spadek dochodów i wydatków budżetu państwa, przy czym dochody ma­lały w latach 1929-1933 znacznie szybciej (o 39%) niż wydatki (o 28%). W rezultacie rósł deficyt budżetowy, który pociągał za sobą redukcję wydatkowania, obejmujący jednak nierównomiernie poszczególne resor­ty rządowe. Podczas gdy budżet Ministerstwa Spraw Wewnętrznych utrzymywał się w okresie kryzysu na poprzednim poziomie a największy budżet – Ministerstwa Spraw Wojskowych uległ stosunkowo nieznacznemu zmniejszeniu w liczbach absolutnych (relatywnie wzrósł z 30% do 35%), to zasadnicza obniżka objęła takie działy budżetu, jak oświata, kul­tura i opieka społeczna. Dokonywano równocześnie kilkakrotnych obni­żek płac pracownikom aparatu państwowego, choć na tle innych grup społecznych należeli oni jednak mimo to do grup względnie uprzywilejo­wanych. Koła rządzące chciały jednak mieć zapewnione poparcie apara­tu administracyjnego, policji i wojska.

Redukcja wydatków państwa nie pokrywała jednak w całości wzrasta­jącego deficytu budżetowego, który początkowo równoważono nadwyżką dochodów, nagromadzoną w latach poprzednich. Gdy środki te nie wy­starczały, rząd rozpisał w 1933 i 1935 r. dwie pożyczki wewnętrzne, for­malnie dobrowolne, faktycznie mające charakter przymusowy. Przynio­sły one łącznie bardzo znaczną kwotę ponad 600 min złotych, złożonych prawie w połowie przez pracowników najemnych.

W okresie kryzysu zmniejszył się również obieg pieniężny, co było następstwem pogorszenia się sytuacji walutowej kraju, wywołanej m.in. odpływem walut i złota za granicę. Było to jednak zjawisko typowe dla wszystkich ówczesnych krajów środkowoeuropejskich, związane z kra­chem banków austriackich i utratą wskutek tego zaufania kapitałów za­chodnioeuropejskich i amerykańskich do gospodarki Europy środkowej. W ślad za tym zmniejszał się zapas walut i złota w Banku Polskim, zwłaszcza że w Polsce nie było żadnych ograniczeń w wywozie de­wiz.

W celu częściowego powetowania strat walutowych rząd starał się o zaciąganie pożyczek zagranicznych. W związku z tym zaciągnięto w styczniu 1931 r. tzw. drugą pożyczkę zapałczaną w wysokości ok. 30 min dolarów, przedłużającą do r. 1935 okres eksploatacji Polskiego Mo­nopolu Zapałczanego przez szwedzki koncern Kreugera. Transakcja ta doprowadziła w konsekwencji do zlikwidowania eksportu zapałek z Pol­ski, gwałtownego wzrostu ich cen i spadku zużycia. W ciągu 14 lat gospo­darki wspomnianego koncernu produkcja zapałek spadła ze 170 tyś. do około 77 tyś. skrzyń rocznie, liczba czynnych fabryk tego produktu z 19 do 4, a liczba zatrudnionych robotników z 4850 do 800.

Podkreślić należy, że w ciągu trzech pierwszych lat istnienia kryzysu rząd sanacyjny przybrał wobec niego postawę pasywną, polegającą nie na zwalczaniu objawów spadku koniunktury, ale przystosowywaniu się do tendencji kryzysowych. Polityka taka obliczona była na szybkie zakończenie kryzysu i automatyczny powrót do warunków przedkryzysowych. Plan walki z kryzysem uchwalony został dopiero w październiku 1932 r. Główną jego tendencją było zwiększenie opłacalności gospodarki rolnej, obniżenie cen wyrobów przemysłowych – głównie kartelowych – zwięk­szenie zatrudnienia bezrobotnych oraz aktywizacja eksportu. Program ten jednak, realizowany niekonsekwentnie, dał bardzo nieznaczne rezul­taty. Ze względów politycznych, z uwagi na postępujące wrzenie wśród bezrobotnych, nastąpił jednak, począwszy od 1933 r., silny wzrost zatrud­nienia przy robotach publicznych.

Ruch robotniczy w okresie kryzysu

Zabiegi rządu o wzrost zatrudnienia przy robotach publicznych wy­nikały stąd, że w latach kryzysu walki bezrobotnych miały szczególnie burzliwy przebieg. Zdarzały się bezpośrednie starcia z policją, niekiedy demolowano biura urzędów pośrednictwa pracy, magistratów, posterunków policji. Demonstracje te, rozpędzane na ogół przez policję, często przynosiły jednak doraźne ulgi, jak wypłata zapomóg, czasowe zatrud­nienie itp. Wystąpienia te miały przeważnie charakter żywiołowy, ale wieloma spośród nich kierowali komuniści, jak np. w dniu 6 marca 1930 r., proklamowanym przez III Międzynarodówkę jako dzień walki bezrobotnych o chleb i pracę. W końcu 1930 i na początku 1931 r. odbyły się w wielu miastach Polski – m.in. w Katowicach, Kielcach, Warszawie, Radomiu – burzliwe, przeważnie żywiołowe demonstracje bezrobotnych. W Kielcach bezrobotni przypuścili szturm na Urząd Wojewódzki, brutal­nie odparty przez policję. W Radomiu oddziały policyjne rozpędziły de­monstrantów dopiero przy użyciu samochodu pancernego. Podobnego typu przykładów starć policji z bezrobotnymi można przytoczyć wiele. Przypływ wystąpień bezrobotnych notowano latem 1931 r., zwłaszcza na Górnym Śląsku, w Krakowie, Borysławiu, Wilnie i w województwie łódzkim. Wiosną i latem 1932 r. znowu przeszła silna fala demonstracji. W Warszawie (marzec 1932) bezrobotni, chcąc zwrócić uwagę społeczeństwa i rządu na swoją tragiczną sytuację, kładli się na jezdni i na szy­nach tramwajowych, wstrzymując ruch. We Lwowie i Żyrardowie doszło do rozruchów głodowych, wyrażających się w rozbijaniu straganów i sklepów z pieczywem.

Aktywizacja mas robotniczych wyrażała się również w stopniowym wzroście fali strajkowej. Ruch strajkowy w latach kryzysu można po­dzielić na dwa okresy, pierwszy – od połowy 1929 r. do połowy 1931 r., charakteryzujący się spadkiem fali strajkowej i okres drugi – od po­łowy 1931 r. do 1933 r., nacechowany gwałtownym wzrostem akcji straj­kowych. W początkowej fazie kryzysu, gdy zwalniano tysiące pracowni­ków i zamykano wiele fabryk, robotnicy unikali wszystkiego, co mogłoby ich narazić na konflikty z przemysłowcami. Stopniowo jednak klasa robotnicza przezwyciężała nastroje apatii i przygnębienia. Rodziła się rów­nież wśród niej dążność do powstrzymywania dalszych ataków kapitału na warunki pracy i płacy.

Wyraźnym przejawem zaostrzenia się antagonizmów społecznych były Strajki okupacyjne, które począwszy od 1931 r. zaczęły się coraz bardziej rozpowszechniać. Strajki te uniemożliwiały przedsiębiorcom przeprowa­dzenie lokautów, zamykanie fabryk lub posiłkowanie się łamistrajkami. Ponieważ w żadnym innym kraju nie znalazły one tak szerokiego zasto­sowania jak w naszym kraju, dlatego w latach trzydziestych uzyskały nazwę „strajków polskich”. W ciągu 1931 r. wybuchło wiele burzliwych, o wielkich rozmiarach strajków, w tym także okupacyjnych, przy czym główny kierunek nadawali im komuniści i lewicowi socjaliści. W 1932 r. liczba strajkujących wzrosła trzykrotnie w porównaniu z rokiem po­przednim a jeszcze bardziej powiększyła się liczba straconych dni robo­czych. Jeszcze silniejszy przypływ fali strajkowej nastąpił w 1933 r., kiedy to liczba strajkujących wzrosła w porównaniu z 1930 r. siedem i pół rażą, a liczba straconych dni roboczych – aż czternaście razy.

Ruch strajkowy w omawianych latach wykazywał swoistego typu ewolucję, przesuwając główny stopień nasilenia z zakładów małych i średnich – na wielkie przedsiębiorstwa, przekształcając się coraz czę­ściej w akcje polityczne, wreszcie wyrażając się w poważnym wzroście strajków okupacyjnych. Pod względem zasięgu i doniosłości politycznej na czoło wystąpień proletariatu polskiego w 1932 r. wysunął się jedno­dniowy strajk generalny w dniu 16 marca, proklamowany przez KCZZ na znak protestu przeciwko wniesionym do Sejmu przez rząd antyrobotniczym projektom nowych ustaw o urlopach, czasie pracy i ubezpiecze­niach. Do najbardziej bohaterskich strajków o charakterze okupacyjnym należał kierowany przez komunistów w marcu 1932 r. już drugi z rzędu strajk robotników huty szkła „Hortensja” w Piotrkowie, którą załoga okupowała w ciągu 17 dni domagając się przywrócenia poziomu płac z 1931 r. oraz cofnięcia redukcji 300 robotników.

Największą bitwą klasową proletariatu polskiego w 1933 r. był w mar­cu tegoż roku strajk powszechny włókniarzy, metalowców, budowlanych i robotników innych zawodów okręgu łódzkiego, obejmujący ok. 100 tyś. osób, w czasie którego od kuł policji padło 5 zabitych robotników i kilku­nastu rannych.

Polski ruch strajkowy wysunął się wtedy na jedno z czołowych miejsc w państwach kapitalistycznych. Ogółem strajkowało w Polsce w 1932 r. 314 tyś. robotników, gdy w Stanach Zjednoczonych – 243 tyś., w Niem­czech 127 tyś., we Francji – 54 tyś. Jedynie w Anglii liczba uczestników strajków była wyższa – 382 tyś. W walkach strajkowych główną rolę odegrały – mimo osłabienia organizacyjnego wywołanego spadkiem liczby członków – klasowe związki zawodowe oraz komitety strajkowe, kie­rowane przez działaczy Lewicy Związkowej i komunistów. O bojowości i dobrej organizacji strajków w latach 1929 – 1933 świadczy fakt, że 70-80% spośród nich zakończyło się całkowitym lub częściowym zwy­cięstwem robotników.

KPP w latach kryzysu i depresji pokryzysowej. Sytuacja w PPS

Z przebiegu kryzysu, mającego w Polsce szczególnie katastrofalne na­stępstwa, komuniści polscy wyciągnęli wniosek, że w kraju narastają obiektywne przesłanki do wybuchu rewolucji socjalistycznej. KPP trak­towała zatem walki klasowe tego okresu jako przesłankę i punkt wyjścia dla wybuchu tej rewolucji. Oficjalne sprawozdania poszczególnych ogniw partyjnych, potwierdzone skądinąd przez meldunki państwowego aparatu policyjno-administracyjnego, wskazują na znaczny wzrost wpływów ru­chu komunistycznego w tym okresie. We wrześniu 1933 r. partia liczyła (łącznie z KPZU i KPZB) ok. 17 800 członków, nie licząc ok. 10 tyś. więź­niów politycznych.

Bezpośrednio powiązany z KPP był Komunistyczny Związek Młodzieży Polski (KZMP), uznający jej polityczne kierownictwo. Stały kontakt z organizacjami partyjnymi utrzymywały koła Międzynarodowej Organi­zacji Pomocy Rewolucjonistom (MOPR), zwanej również Czerwoną Pomocą, niosącą pomoc dla więźniów politycznych i ich rodzin. KZMP i MOPR współdziałały z KPP w wielu jej akcjach, jak obchody święta pierwszomajowego i rocznice Rewolucji Październikowej.

Kierownictwo partii cechowała sprężystość organizacyjna, energia i szybkość decyzji. Systematycznie ukazywały się nielegalne wydawnic­twa partyjne, jak „Nowy Przegląd”, „Czerwony Sztandar”, „Gromada” i organ KZMP – „Towarzysz”, mimo stałych konfiskat i prześladowań. Łącznie wydano w tych latach około 50 legalnych czasopism o treści komunistycznej.

Łączenie pracy w organizacji nielegalnej z wytężoną pracą w insty­tucjach i placówkach istniejących legalnie stanowiło istotny rys w tak­tyce KPP, co odnosi się przede wszystkim do ruchu zawodowego. Komu­niści kierowali terenowymi komitetami Lewicy Związkowej oraz rewolu­cyjną opozycją w klasowych i w niektórych NPR-owskich i chadeckich związkach zawodowych, a także w utworzonym przez sanację Związku Związków Zawodowych (ZZZ). Lewica Związkowa przeprowadziła sporo bojowych i udanych akcji, jednakże jej wyodrębnienie przez komunistów z klasowych związków zawodowych nie było słuszne, utrudniało bowiem współpracę z lewicowymi pepeesowcami i oddziaływanie na szerokie rze­sze robotników niekomunistów.

Wynikało to jednak stąd, że na politykę KPP w latach kryzysu decy­dujący wpływ wywarły zmiany, jakie się dokonały w kierownictwie par­tyjnym na VI Plenum KC w czerwcu 1929 r. Plenum to zakończyło osta­tecznie spory w partii między „większością” a „mniejszością” w ten sposób, że przywódców byłej „większości” niesłusznie oceniło jako rzeczni­ków odchylenia prawicowo-oportunistycznego odsuwając ich od czynnego życia politycznego. Nowe kierownictwo KPP, w którym całkowicie do­minowała „mniejszość” z Julianem Leszcźyńskim-Leńskim jako sekreta­rzem generalnym, wyrażało silne tendencje sekciarskie. Choć sytuacja polityczna w kraju stawiała wówczas na porządku dziennym konieczność i w tej ocenie – słusznie w zasadzie podkreślającej reakcyjny, antyde­mokratyczny charakter ówczesnych rządów – kryły się jednak uprosz­czenia i zbyt daleko idące wnioski. Pomijano bowiem w tej ocenie wie­lowarstwowy i wielokierunkowy charakter obozu sanacyjnego, w którym znaczna jego część nie zamierzała kroczyć w kierunku „klasycznego” faszyzmu, pozostawiając pewien zakres swobód politycznych, w przeci­wieństwie do wyrastającego wówczas w Polsce – jeszcze znacznie bar­dziej „na prawo” od sanacji kierunku tzw. narodowo-radykalnego, repre­zentującego ekstremistyczne, prawicowe skrzydło endecji z hasłami tota­litaryzmu, zoologicznego rasizmu, szeroko pojętej rozbudowy aparatu terrorystyczno-policyjnego itp. Tego ostatniego niebezpieczeństwa Zjazd nie dostrzegał. Stwierdzał natomiast, że Polska stoi bezpośrednio w prze­dedniu rewolucji socjalistycznej, bez poprzedzenia jej przejściowym eta­pem rewolucji demokratycznej.

Wiele z twierdzeń VI Zjazdu, zwłaszcza dotyczących zasad budowy socjalizmu po zwycięskiej rewolucji, weszło trwale do dorobku polskiego ruchu robotniczego. Były jednak także wnioski błędne, zwłaszcza w tak­tyce jednolitofrontowej oraz w kwestii obrony wolności i niepodległości narodu polskiego. Z reformistycznej polityki PPS, której kierownictwo odrzucało możliwość współpracy z komunistami i niekonsekwencji w dzia­łaniu ludowców KPP wyciągała wówczas wniosek, że nie należy z nimi zawierać porozumień, a jednolity front demokratyczny i antyfaszystowski trzeba budować „od dołu”, przez przyciąganie szeregowych członków tych partii do ruchu komunistycznego. Postawa taka utrudniała stwo­rzenie wspólnego frontu walki przeciwko reżimowi sanacyjnemu.

Tymczasem sytuacja w PPS kształtowała się pod znakiem narastają­cego fermentu i ostrej krytyki w stosunku do polityki egzekutywy. Zna­lazło to odbicie w przebiegu XXII Kongresu partii, obradującego w Kra­kowie w maju 1931 r. Postawa CKW została określona przez lewicową opozycję jako chwiejna i kompromisowa. Opozycja ta, kierowana przez Bolesława Drobnera, Tomasza Kapitułkę i Jana Kawalca, domagała się zaostrzenia walki przeciwko sanacji, bardziej aktywnego udziału PPS w strajkach oraz wysunięcia w programie partii postulatu dyktatury proletariatu. Jednakże opozycja ta niesłusznie domagała się zerwania współpracy z ludowcami, domagając się współpracy jedynie z Bundem i innymi stronnictwami socjalistycznymi, z drugiej zaś strony pomijając hasło współdziałania z KPP.

Uchwały kongresu wyrażały kompromis między lewym i prawym skrzydłem partii. Wzywały do walki z sanacją, krytykowały sytuację w dziedzinie gospodarczej, domagając się szeregu reform w organizacji wytwórczości przemysłowej, z dopuszczeniem do kierowania produkcją przedstawicieli robotników, postulując podniesienie płac, skrócenie tygo­dnia roboczego do 40 godzin i uruchomienie szerokich robót publicznych dla zwalczania bezrobocia. Uchwały te miały charakter antykapitalistyczny, nie precyzowały jednak form i środków ich realizacji.

Proces radykalizacji szybciej niż w samej PPS przebiegał w związanym z tą partią ruchu młodzieżowym, a mianowicie w Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR). W orga­nizacji tej, mającej zasadniczo charakter kulturalno-oświatowy, doszły do głosu prądy na rzecz jej upolitycznienia, co można zaobserwować zwłaszcza na III Zjeździe OM TUR odbytym w maju 1932 r. Jednocześnie na łamach socjalistycznego czasopisma młodzieżowego – „Płomienie” – została podjęta krytyka ustroju kapitalistycznego z pozycji marksistow­skich. „Płomienie” widząc niebezpieczeństwo przewrotu hitlerowskiego w Niemczech postulowały współdziałanie w tym kraju socjalistów z ko­munistami, nie wysuwały jednak jeszcze podobnego typu haseł w odnie­sieniu do Polski.

Znamienną ewolucję przechodzili dwaj wybitni socjaliści – N. Barlicki, więzień brzeski, nawołujący do radykalizacji programu PPS w kie­runku rewolucyjnym i S. Dubois, przywódca młodzieży socjalistycznej, skazany na 3 lata więzienia za niezwykle odważne i nieustępliwe wystąpienia antysanacyjne. W następnych latach obaj ci działacze mieli zaakceptować i lansować ideę współpracy PPS z KPP.

Sytuacja w ruchu chłopskim. Powstanie jednolitego Stronnictwa Ludowego

Począwszy od 1931 r. zaczął stopniowo przybierać na sile ruch chłop­ski, występujący zarówno pod hasłami ekonomicznymi, jak i politycznymi. W szeregu powiatów dochodziło do demonstracyjnych wystąpień chło­pów przeciw egzekwowaniu zaległych podatków. Burzliwy przebieg miał l maja w Lubartowie w województwie lubelskim i w Maniowcach w wo­jewództwie poleskim, gdzie zginęło kilku chłopów, a wielu zostało ran­nych.

W 1932 r. ruch chłopski przybrał jeszcze większe rozmiary. 18 kwietnia wybuchł strajk powszechny robotników rolnych, proklamowany przez klasowy Związek Zawodowy Robotników Rolnych i przy współudziale innych związków zawodowych, który objął ok. 100 tyś. robotników rol­nych. Strajk podjął walkę przeciwko orzeczeniu Komisji Arbitrażowej, obniżającemu o 35% ordynarie i pogarszającemu warunki płacy.

Chłopi zaczęli coraz częściej stosować tzw. strajki – bojkoty, pole­gające na powstrzymywaniu sprzedaży produktów żywnościowych i za­niechaniu wyjazdów na targi. Protestowali oni w ten sposób przeciwko nadmiernym opłatom rogatkowym i zaniżonym cenom rynkowym. Pierw­sze tego typu wystąpienia miały miejsce w powiecie Limanowa i Dą­browa Tarnowska. Wystąpieniami tymi kierowali ludowcy, ale włączali się do nich także w licznych przypadkach komuniści.

W czerwcu 1932 r. miały miejsce krwawe zajścia w Łapanowie (po­wiat bocheński), kiedy to – w czasie zakazanego przez władze obchodu święta ludowego – policja zaatakowała kilkudziesięciotysięczny pochód chłopski. Od kuł policyjnych zginęło wówczas 4 chłopów i wielu zostało rannych. Później nieco, w czerwcu i lipcu tegoż roku doszło do krwawych walk policji i wojska w kilkunastu wsiach powiatu leskiego, w czasie których zginęło kilkudziesięciu demonstrantów a setki odniosło rany. Zabici i ranni byli również w oddziałach policyjno-wojskowych. W wy­niku tych zajść aresztowano ponad 800 chłopów, z których trzech ska­zano na dożywotnie więzienie.

Do strajków i gwałtownych wystąpień chłopskich doszło również po­cząwszy od maja 1932 r. w szeregu powiatów województw centralnych, szczególnie w powiatach łowickim, mińsko-mazowieckim, siedleckim i radzymińskim, gdzie również padli zabici i ranni. Jesienią tegoż roku fala strajków chłopskich ogarnęła województwa centralne a także lwowskie i wołyńskie.

Jeszcze groźniejszy charakter przybrały wystąpienia chłopskie w ciągu 1933 r. Dawało się to zauważyć szczególnie na południu kraju, również w czasie obchodów czerwcowych. Potężne, wielotysięczne wiece odby­wały się w szeregu miejscowości powiatów – ropczyckiego, rzeszowskie­go, przeworskiego i łańcuckiego. Sytuacja na terenie tych powiatów była szczególnie napięta. Chłopi przystępowali do wyrąbywania lasów obszarniczych, konfiskowania siana dworskiego, mnożyły się zwłaszcza wypadki przepędzania sekwestratorów podatkowych.

Na tym tle doszło do starcia z policją we wsi Kozodrza powiatu rop­czyckiego, gdzie chłopi rozbroili towarzyszących sekwestratorowi po­licjantów. W połowie czerwca władze sanacyjne usiłowały przeprowadzić w tych stronach pacyfikację wsi, ściągając liczne oddziały policyjne, przeprowadzając brutalne rewizje i masowe aresztowania, połączone z niszczeniem dobytku chłopskiego. Chłopi stawili opór. W kilku wsiach, jak w Nockowej (powiat ropczycki), w Wólce Pod Lasem (powiat rze­szowski) i Grodzisku Dolnym (pow. łańcucki) wywiązały się krwawe starcia. Łącznie pacyfikacja pochłonęła wiele ofiar. Było 40 chłopów” zabitych, setki rannych i poturbowanych, ok. 300 aresztowanych. Walki zbrojne objęły łącznie 6 powiatów, zamieszkałych przez. 100 tyś. chłopów.

W omawianych wydarzeniach brali czynny udział terenowi działacze ludowi, składając często dowody bohaterstwa i inicjatywy. Organizacje KPP nawoływały do solidarności z walczącą wsią oraz do przychodzenia z pomocą materialną ofiarom terroru.

Ważnym wydarzeniem w dziejach ruchu chłopskiego było zjednocze­nie trzech stronnictw ludowych – PSL „Wyzwolenia”, Stronnictwa Chłopskiego i PSL „Piasta” w jedno Stronnictwo Ludowe (SL), co na­stąpiło w marcu 1931 r. Było to między innymi następstwem narastają­cych ataków ze strony sanacji na instytucje demokratyczne. Wzmożone represje ze strony rządu wzmogły dążenie do jedności i doprowadziły do zjednoczenia ruchu, czego przedtem przez tyle lat nie można było osiągnąć. Zjednoczenie scementowało wokół jednego ośrodka politycznego szerokie rzesze aktywnych politycznie chłopów i wysunęło cały ruch ludowy na czoło legalnej opozycji antysanacyjnej. Rozbieżności wystę­pujące przed zjednoczeniem nie zostały jednak przezwyciężone, wynikiem czego była niejednolitość działania SL.

Źródłem istniejących w SL rozbieżności był stosunek do obozu rządzą­cego. Większość działaczy, skupiona wokół W. Witosa, przebywającego od procesu brzeskiego na emigracji, dążyła do zaostrzenia opozycji. Nato­miast niektórzy członkowie władz naczelnych liczyli na porozumienie z rządem (M. Róg, M. Malinowski) i sprzeciwiali się przechodzeniu do pozaparlamentarnych metod walki. Również jednak opozycyjnie nasta­wiona większość była niejednolita, gdyż obok działaczy radykalnych (I. Kosmowska, T. Nocznicki, K. Bagiński, J. Grudziński) należeli do niej politycy prawicowi (B. Gruszka, S. Mikołajczyk).

Pod wpływem rozwijającego się kryzysu rolnego i nienawiści do rzą­dów sanacji zdobywał sobie przewagę nurt radykalny, co znalazło wyraz w uchwałach kongresu z czerwca 1933 r., który wysunął żądanie bez­płatnego przejęcia przez państwo wielkich majątków ziemskich, zwłaszcza zalegających ze spłatą podatków i długów bankowych oraz lokujących swe zyski za granicą.

Jako ważny ośrodek radykalizmu chłopskiego kształtował się Zwią­zek Młodzieży Wiejskiej „Wici”, który uchwalił swą deklarację ideową w listopadzie 1931 r. „Wiciarze” rozwijali wśród chłopów ożywioną dzia­łalność kulturalno-oświatową i spółdzielczą, walczyli z klerykalizmem i zacofaniem wsi. Wpłynęli też na rozszerzenie się i ubojowienie antysanacyjnego ruchu chłopskiego.

Polityka zagraniczna rządów pomajowych

Przewrót majowy nie przyniósł początkowo poważniejszych zmian w polskiej polityce zagranicznej, która od początku państwowości pol­skiej opierała się na dwóch sojuszach wojskowych, zawartych w 1921 r. z Francją i Rumunią. Pierwszy z tych sojuszów miał w zasadzie cha­rakter antyniemiecki, przewidując współdziałanie wojskowe polsko-francuskie na wypadek agresji ze strony Niemiec. W przypadku wybuchu wojny polsko-radzieckiej zobowiązywał on jednak Francję do udzielenia Polsce pomocy w wyposażeniu armii oraz zapowiadał wzajemne kontakty sztabów sił zbrojnych obu krajów. W traktacie sojuszniczym między Polską a Rumunią była mowa o udzieleniu sobie wzajemnej pomocy, w razie gdyby któreś z tych państw zostało zaatakowane przez wschod­niego sąsiada.

Stosunki Polski z jej południowym sąsiadem – Czechosłowacją, nie układały się najlepiej od czasu konfliktu o Śląsk Cieszyński oraz o Spisz i Orawę, choć oba państwa były sojusznikami Francji. Edward Beneš, kierujący czechosłowacką polityką zagraniczną, uważał, iż ewen­tualny sojusz wojskowy z Polską, jego zdaniem znacznie bardziej zagro­żoną przez rewizjonizm niemiecki, może wciągnąć Czechosłowację do wojny w obronie zachodnich granic Polski. Wyrażał więc zgodę co naj­wyżej na pakt przyjaźni, bez podejmowania konkretnych zobowiązań wojskowych. Strona polska natomiast domagała się zwrotu utraconego terytorium na Śląsku Cieszyńskim, a układ o przyjaźni bez wzajemnych zobowiązań militarnych uważała za bezwartościowy.

Na północy Polska graniczyła z dwoma republikami bałtyckimi – Łotwą i Litwą. Stosunki z Łotwą układały się pomyślnie, gdy tymczasem z Litwą były w wysokim stopniu zaognione od czasu okupowania Wileńszczyzny przez wojsko polskie. Litwa nie chciała się z tym faktem pogodzić, zerwała wszelkie stosunki z Polską, a konstytucja litewska nadal określała Wilno jako stolicę republiki.

Oględnie rzecz charakteryzując, stosunki II Rzeczypospolitej z sąsia­dami – poza Rumunią i Łotwą – nie były najlepsze. Mimo pokoju za­wartego w Rydze polskie koła rządzące były nastawione antyradziecko. Obawiały się one rewolucji społecznej wewnątrz kraju i poparcia dla niej ze strony Związku Radzieckiego.

Z drugiej strony, rzeczywiste i stale rosnące zagrożenie stwarzał rewizjonizm niemiecki, ustawicznie podsycany przez koła rządzące w re­publice weimarskiej, w szczególności przez wyższych wojskowych i wyż­szą biurokrację. Ani utrata Alzacji i Lotaryngii, ani północnego Szlezwiku, ani nawet sprawa ogromnych odszkodowań wojennych i okupacji Nadre­nii przez wojska koalicji nie spowodowała w Niemczech tak wielkiej fali protestów, jak odzyskanie przez Polskę Poznańskiego, Pomorza Gdań­skiego i części Górnego Śląska. Ziemie te nazywano „starymi pruskimi prowincjami”; specjalną niechęć budził tzw. „korytarz” pomorski i wy­odrębnienie Gdańska w wolne miasto.

Równocześnie z wybuchem wojny celnej rozpoczęła się w Niemczech zaciekła antypolska kampania prasowa, w której coraz gwałtowniej domagano się zmiany granic polsko-niemieckich, zwłaszcza likwidacji „korytarza” pomorskiego i wcielenia Gdańska do Niemiec, roz­pisując się także o rzekomych prześladowaniach mniejszości niemieckiej w Polsce.

Niemiecki minister spraw zagranicznych Gustaw Stresemann usiłował zaraz po Locarno doprowadzić do izolacji Polski na arenie międzynaro­dowej, a także wykorzystać konflikt polsko-litewski, proponując Polsce podczas spotkania z Piłsudskim w Genewie w r. 1927 „zamianę” Pomorza i Gdańska na Litwę i Kłajpedę. Propozycje te zostały przez stronę polską odrzucone.

U progu lat trzydziestych państwo polskie znalazło się w obliczu bez­pośredniego zagrożenia przez Niemcy, które wzmogły przygotowania woj­skowe, skierowane przeciwko Polsce, opracowując m. in. plany opano­wania polskiego wybrzeża i rozbudowując wielką ilość jednostek woj­skowych maskowanych jako oddziały straży granicznej, tzw. Grenzschutz-Ost (Straż Graniczna-Wschód). Na fali żądań rewizjonistycznych rósł jednocześnie w siłę ruch hitlerowski, głoszący hasła zdobycia dla Niem­ców „przestrzeni życiowej”, przede wszystkim na wschodzie. Ruch ten dysponował bojówkami liczącymi w 1932 r. ok. 300 tyś. ludzi, głównie spod znaku SA (Sturmabteilungen – Oddziały Szturmowe), SS (Schutzenstaffeln – Sztafety Ochronne). Ponadto istniało już w Niemczech sporo innych organizacji militarystycznych, przygotowujących kadry wojskowe.

Głównym dążeniem Niemiec na arenie międzynarodowej było hasło zniesienia narzuconych im traktatem wersalskim ograniczeń zbrojenio­wych, co rząd niemiecki coraz silniej podkreślał po objęciu władzy kanclerskiej przez Fritza von Papena (maj 1932) i po sukcesie hitlerow­ców w wyborach. Sytuacja na pograniczu polsko-niemieckim stawała się w ciągu 1932 r. coraz bardziej napięta. Niemcy rozbudowywali fortyfi­kacje przygraniczne, zwiększali garnizony wojskowe, ich bojówki nacjo­nalistyczne dokonywały prowokacyjnych marszów nad granicą, atako­wały i terroryzowały działaczy polskiej mniejszości narodowej.

W czerwcu 1932 r. doszło do dość głośnego incydentu w Gdańsku. W czasie wizyty eskadry brytyjskich okrętów, pomimo wydanego przez władze gdańskie zakazu, do portu wpłynął polski kontrtorpedowiec „Wi­cher” w celu powitania eskadry brytyjskiej. Dowódca okrętu otrzymał osobiście przekazany mu przez Piłsudskiego rozkaz otwarcia ognia na wypadek jakichkolwiek incydentów, spowodowanych przez policję por­tową lub bojówki niemieckie. Wystąpienie polskie wywołało dezaprobatę ze strony delegacji mocarstw uczestniczących wówczas w genewskiej konferencji rozbrojeniowej. Także sojusznik Polski – Francja – od­mówiła Polsce poparcia i zagroziła wstrzymaniem wypłaty pożyczki. So­jusz polsko-francuski uległ w tym okresie pewnemu rozluźnieniu.

Pewien wpływ na ten stan rzeczy wywarło parafowanie, a następnie podpisanie i ratyfikowanie układu o nieagresji między Polską a ZSRR, zawartego na 3 lata a następnie przedłużonego na 10 lat, stanowiącego zaskoczenie dla rządu francuskiego. Rokowania o polsko-radziecki pakt nieagresji toczyły się już od dawna, ale dopiero w okresie narastającej agresywności ze strony Niemiec strona polska zdecydowała się przyjąć przychylniej ujawnioną ze strony radzieckiej gotowość poprawy stosun­ków z Polską. Rząd radziecki koncentrując swe wysiłki wokół realizacji pierwszej pięciolatki, a także z uwagi na komplikacje międzynarodowe na Dalekim Wschodzie, wywołane agresją japońską na terenie Mandżurii jesienią 1931 r., był wyraźnie zainteresowany w odprężeniu stosunków na swych granicach zachodnich. W lipcu 1932 r. układ polsko-radziecki został podpisany, a w listopadzie tegoż roku ratyfikowany. Zawierał on ważną dla strony polskiej klauzulę, że w wypadku konfliktu z państwem trzecim w czasie całego jego trwania obie strony nie udzielą mu żadnej bezpośredniej ani pośredniej pomocy.

Układ ów zapoczątkował poprawę stosunków polsko-radzieckich, do­prowadził do zwiększenia wymiany gospodarczej pomiędzy obu państwa­mi, a także doprowadził w następnym roku do wymiany licznych wizyt osobistości obu krajów. Polskie koła rządzące uzyskały dzięki układowi o nieagresji zawartemu ze Związkiem Radzieckim większe możliwości przeciwstawienia się rewizjonistycznej polityce niemieckiej. Zbyt krótko jednak rząd sanacyjny wytrwał na tej drodze.

W listopadzie 1932 r. zaszły ważne zmiany w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Ustąpił dotychczasowy minister August Zaleski, a jego miejsce zajął dotychczasowy wiceminister, zaufany Piłsudskiego, pułkownik Józef Beck, nastawiony – podobnie zresztą jak i sam Piłsudski – bardziej antyradziecko niż antyniemiecko. Nastawienie takie musiało w dalszej perspektywie prowadzić do określonych konsekwencji, choć oficjalną dewizą polskiej polityki zagranicznej była zasada „równo­wagi sił”, z której miała wypływać taktyka lawirowania między wschod­nim a zachodnim sąsiadem.

Przejęcie władzy przez Hitlera 30 stycznia 1933 r. nie zostało począt­kowo przyjęte nieżyczliwie przez polskie koła rządzące. Piłsudski liczył w pewnym stopniu na to, że Hitler jako Austriak będzie w mniejszym stopniu zainteresowany rewizją granicy z Polską niż konserwatywni junkrzy pruscy i nacjonaliści niemieccy dawnego typu, nawiązujący do starych pruskich tradycji ekspansji na wschód. Spodziewał się też, że hasła antykomunistyczne głoszone przez hitlerowców doprowadzą do za­ostrzenia stosunków pomiędzy Niemcami a ZSRR, co – jego zdaniem – miało poprawić międzynarodową sytuację Polski.

Skoro jednak zaraz po przewrocie hitlerowskim jeszcze bardziej się wzmogły zbrojenia niemieckie, skoro na terenie Wolnego Miasta miały miejsce liczne demonstracje hitlerowców, domagających się przyłączenia Gdańska do Rzeszy, a władze tego miasta rozwiązały specjalną policję portową, strona polska zareagowała zarządzeniem ostrego pogotowia w pomorskich jednostkach wojskowych i nadesłaniem posiłków (6 III 1933) dla załogi polskiej stacjonującej na Westerplatte u wejścia do portu gdańskiego. Incydent gdański był pomyślany jako ostrzeżenie, że Polska jest zdecydowana nie cofnąć się przed użyciem siły, gdyby jej żywotne interesy lub granice zostały naruszone. Sam incydent zakończył się kom­promisem; Senat gdański przywrócił policję portową, Beck obiecał cofnąć wydane zarządzenia wojskowe. Hitler zachował się wobec wydarzeń gdańskich wstrzemięźliwie, w interesie Niemiec hitlerowskich nie leżało bowiem wówczas zaostrzenie stosunków z Polską.

W związku z tymi wydarzeniami niektórzy historycy snują przy­puszczenia, że Piłsudski zamierzał wypowiedzieć wówczas Niemcom tzw. wojnę prewencyjną, proponując Francji wspólną przeciwko nim akcję wojskową, mającą na celu przez okupowanie części terytorium III Rzeszy skłonienie rządu niemieckiego do zaprzestania zbrojeń i do respektowa­nia postanowień traktatu wersalskiego. Powyższy projekt miał nie dojść do skutku tylko wskutek sprzeciwu francuskich kół rządowych. Twier­dzenia te jednak nie są w pełni przekonywające. Prawdopodobniejsze wydaje się, iż stronie polskiej chodziło w danym przypadku raczej o wy­wołanie u Niemców przeświadczenia o możliwości tego typu akcji, w celu skłonienia ich do większej ustępliwości.

Obawa przed ewentualnością wejścia w życie tzw. paktu czterech, przewidującego współdziałanie Anglii, Francji, Włoch i Niemiec na za­sadzie równouprawnienia w zbrojeniach i możliwości rewizji traktatów skłoniła rząd polski raz jeszcze do pewnego zbliżenia z ZSRR, tym bar­dziej, że rząd radziecki zajmował podobnie negatywne stanowisko wobec tego paktu jak Polska. W maju 1933 r. odwiedził Moskwę jeden z ideolo­gów grupy Piłsudskiego, redaktor „Gazety Polskiej” Bogusław Miedziński. Rewizytował go w Polsce redaktor „Izwiestii” Karol Radek, który miał zaproponować zacieśnienie dobrosąsiedzkich stosunków między obu państwami. Wyrazem poprawy stosunków polsko-radzieckich było pod­pisanie w lipcu 1933 r. w Londynie konwencji o Definicji Agresora. Sygnatariuszami tej konwencji byli: ZSRR, Polska i inni sąsiedzi Związku Radzieckiego. Rząd radziecki zajmował życzliwe stanowisko wobec ostrzej­szego kursu polityki polskiej w stosunku do Niemiec, czemu dał wyraz radziecki komisarz spraw zagranicznych Maksym Litwinów na posiedze­niu KC WKP(b) 29 grudnia tegoż roku.

Kurs taki nie utrzymał się jednak dłużej w polityce rządu polskiego, który wychodził z założenia, że należy podtrzymywać „politykę balansu” i jednakowego dystansu w stosunku do obu państw – ZSRR i III Rzeszy. Z drugiej strony pamiętać trzeba, iż postępująca w tym okresie poprawa stosunków polsko-radzieckich była dla Hitlera niewygodna ze względu na ówczesną słabość militarną i izolację polityczną Niemiec. Zdawał on sobie sprawę, że zbliżenie polsko-radzieckie uniemożliwiłoby jego ekspansjonistyczne plany podbojów na wschodzie i w ogóle w całej Euro­pie. Przyjął zatem w stosunku do Polski postawę pojednawczą, pragnąc uśpić jej czujność mirażem przyjaźni, aby nie dopuścić do utworzenia wrogiej sobie koalicji, zanim Niemcy nie zdołają się dozbroić. Polskie sfery rządzące, choć wiedziały dobrze o kontynuowaniu przez Hitlera niezwykle intensywnych zbrojeń, przyjmowały mimo wszystko jego oświadczenia za dobrą monetę, podobnie jak wyciszenie propagandy anty­polskiej i uspokojenie stosunków w Gdańsku. Sfery te uważały jednak, że po wystąpieniu jesienią 1933 r. Niemiec z Ligi Narodów, która zobowiązywała każdego ze swych członków do wyrzeczenia się wojny, Hitler powinien zadeklarować wyeliminowanie wojny ze stosunków polsko-niemieckich w formie oficjalnej deklaracji. Komunikat taki został istotnie ogłoszony, po czym rozpoczęły się – już z inicjatywy niemiec­kiej – rozmowy, aby deklaracji o niestosowaniu przemocy pomiędzy Polską a Rzeszą nadać formę traktatową; nastąpiło to w styczniu 1934 r.

Układ o nieagresji dawał Polsce pewne korzyści, ale tylko o charak­terze doraźnym. Niemcy przerwały antypolską propagandę prasową, ma­nifestowały chęć dalszej poprawy wzajemnych stosunków, zawarły wkrótce potem układ kończący wojnę celną. Bez porównania jednak większe i dalekosiężne korzyści dawał ów układ stronie niemieckiej. Rzesza wychodziła z izolacji politycznej, w jakiej się znalazła po opuszcze­niu Ligi Narodów, i uzyskiwała większą swobodę w zakresie zbrojeń, odkąd Polska przestała wywierać na nią nacisk militarny.

Hitler od początku uważał układ z Polską jako chwilowy wybieg taktyczny, dający Niemcom czas na dozbrojenie. Układ stwarzał więc niebezpieczne pozory poprawy stosunków z Niemcami, tylko do czasu, gdy niemieckie siły zbrojne przekształciły się w groźne narzędzie agresji przeciwko państwowości polskiej.