Zagon na Koziatyn

Wiosną 1920 r. liczebność armii polskiej nie pozwalała na obsadzenie w całości zagrożonej przez Rosję Radziecką wschodniej granicy państwa. Bierne czekanie na rozwój wypadków, a więc oddanie inicjatywy nieprzyjacielowi, z całą pewnością poskutkowałoby przełamaniem przez niego nikłej obrony i w konsekwencji wymusiłoby na wojskach polskich odwrót w celu skrócenia linii frontu. Takie działanie dla młodego państwa, którego losy na arenie międzynarodowej polityki jak i na scenie militarnej dopiero się ważyły, mogło być tragiczne w skutkach. Dlatego też naczelny wódz Józef Piłsudski zdecydował się na uprzedzenie spodziewanego ataku.
Ofensywa która dowiodła wojska Polskie do Kijowa rozpoczęła się w końcu kwietnia 1920 roku. Początek jej wyznaczył zagon Dywizji Jazdy na Koziatyn. Była to operacja, mająca na celu poprzez działanie na głębokich tyłach przeciwnika, opanowanie ważnego węzła kolejowego i przez to zamknięcie drogi odwrotu wojskom sowieckim, co pozwolić miało na ich całkowite zniszczenie.

Jednostka kawalerii która podołałaby takiemu zadaniu musiała posiadać odpowiednią siłę. Działanie bez współpracy z piechotą wymagało sformowania związku taktycznego silniejszego od stosowanych dotychczas brygad jazdy. Już zimą 1920 r. rozpoczęto zatem wycofywanie znacznej części pułków jazdy z działań bojowych, celem ich organizacji w Dywizję Jazdy (DJ).

Organizacja Dywizji Jazdy

Dowództwo dywizji zorganizowano dopiero niespełna dwa tygodnie przed rozpoczęciem działań, nie dając mu wystarczającej ilości czasu potrzebnego do wypracowania płynności współdziałania z brygadami. Dowódcą DJ został gen. ppor. Jan Romer. Co prawda nie dowodził on wcześniej kawalerią, ale za jego kandydaturą przemawiał fakt, iż był doświadczonym oficerem sztabu generalnego. 12 kwietnia przybyły na Wołyń pierwsze oddziały przerzuconej z Pomorza 5. Brygady Jazdy (BJ). Znajdowała się ona w stosunkowo dobrym stanie organizacyjnym, jednak w dniu 20 IV 1920 r. stan wypełnienia jej etatów pozostawiał wiele do życzenia. Wynikało to w znacznej mierze z kłopotów związanych z przerzuceniem wojska na dużą odległość. 4. BJ również nie posiadała pełnego stanu organizacyjnego. Etaty pułków obu brygad odbiegały od regulaminowych, kłopoty sprawiało także niejednolite uzbrojenie oddziałów. Na plus zaliczyć natomiast można duże nasycenie oddziałów doświadczoną kadrą oficerska, podoficerską i zaprawionymi w boju żołnierzami.

Stan na dzień 20 kwietnia przedstawiał się następująco:

Dowództwo DJ: (12 oficerów / 130 szeregowych, dowódca gen. ppor. Romer).

4. BJ: dowództwo (8 / 184, płk Sulimirski), 8. puł. (21 / 710, mjr Brzezowski), 9. puł. (23 / 825, rtm. Dunin – Borkowski), 14. puł. (31 / 875, ppłk Plisocki), 4. DAK (9 / 305, rtm. Prażmowski).

5. BJ: dowództwo (18 / 420, ppłk Orzechowski), 2. pszwol. (23 / 910, pełniący obowiązki dowódcy por. Karski), 1. puł. (25 / 885, ppłk Dziewicki), 16. puł. (14 / 772, płk Pasławski), 5. DAK (8 / 324, kpt. Wąsowicz).

Razem stan wyżywienia dywizji wynosił 192 oficerów i 6260 szeregowych oraz 5881 koni, stan bojowy natomiast 96 oficerów, 2989 szeregowych, 16 dział (8 rosyjskich 3-calowych i 8 włoskich 75 mm) oraz 69 karabinów maszynowych. W stanie bojowym z powodu braku danych nie uwzględniono liczby oficerów i szeregowych artylerii konnej.

Pierwszy dzień zagonu

Wymarsz DJ nastąpił dnia 25 kwietnia o godzinie 4.00. Straż przednią stanowił 9. puł. i towarzyszący mu dyon 14. puł. oraz bat. 4. DAK. Przekraczające rzekę Słucz siły główne dywizji przedefilowały przed Józefem Piłsudskim, który przybył na Wołyń w celu kontrolowania przebiegu ofensywy. Główny rzut oddziałów dywizji uformowany został w sposób następujący: dyon 14. puł., 8. puł., 2. bat. 4. DAK, 1. puł., 2. pszwol., 16. puł., 5. DAK. Początkowo nie nawiązano żadnego kontaktu z nieprzyjacielem. Jedyne trudności powodowało duże tempo posuwania się, które nie wpływało dodatnio na porządek marszowy. Szczególnie dotyczyło to artylerii, która niejednokrotnie musiała się zatrzymywać celem usunięcia zarośli blokujących leśną drogę.

Do pierwszego starcia z nieprzyjacielem doszło około godziny 8.00, a więc dopiero po 4 godzinach marszu. Idący w straży przedniej 9. puł. został ostrzelany silnym ogniem z miejscowości Prutówka, w której znajdowała się sowiecka brygada 17. Dywizji Kawalerii (94. i 100. pułk, siła około 800 szabel). Dowódca 9. puł. rtm. Józef Dunin – Borkowski wydał 2. dyonowi rozkaz pieszego natarcia na wieś. Jednocześnie skierował 1. dyon do miejscowości Biełki, celem obejścia Prutówki od południa. Spieszone natarcie prowadzone w otwartym terenie i ogniu broni maszynowej nie przyniosło jednak powodzenia. Moment zamarcia polskiego ataku Rosjanie wykorzystali do przeprowadzenia częścią swoich sił kontrataku. Została przeprowadzona szarża na lewe skrzydło nacierającego dyonu. Atak ten, podobnie jak następny, nie osiągnął powodzenia dzięki skutecznemu ogniowi polskich karabinów maszynowych. Tymczasem 1. dyon na skutek trudności w poruszaniu się w ciężkim bagiennym terenie i zmylenia drogi przez dowódcę, nie zdołał jeszcze oskrzydlić nieprzyjaciela.

Powstała sytuacja w której żadna ze stron nie mogła uzyskać przewagi wystarczającej do szybkiego pokonania przeciwnika. W związku z tym, z uwagi na wysokie prawdopodobieństwo utraty znacznej ilości decydującego dla powodzenia operacji czasu, gen. Romer wydał rozkaz wysunięcia plutonu artylerii i ostrzelania ogniem bezpośrednim zachodniej części Prutówki gdzie rozlokowano większość broni maszynowej wroga. Jednocześnie wzmocnił natarcie 2. dyonu 9. puł. dyonem 14. puł. To wreszcie przyniosło rezultaty i zmusiło przeciwnika do wycofania się na południowy wschód. Tam jednak natknął się na ogień 1. dyonu 9. puł, któremu wreszcie udało się osiągnąć nakazane na początku starcia pozycje. Wymusiło to na sowieckiej kawalerii zmianę kierunku odwrotu na bardziej wschodni – w kierunku na Nowy Zawód. W ślad za nim wysłano dla utrzymania styczności pluton 9. puł.

Po zakończeniu starcia i półgodzinnym odpoczynku dywizja ruszyła dalej. W Tartaku Cudnowskim po raz kolejny napotkano oddział rosyjski, była to kompania saperów skierowana do budowy okopów. Poddała się niemal bez walki. Z Tartaku Cudnowskiego wysłano w kierunku na Godychę dyon 14. puł. z plutonem artylerii, powierzając mu zadanie pełnienia straży bocznej i rozpoznania brodu na rzece Teterewie w tej wsi.

O godz. 15.00 straż przednia DJ przekroczyła nie broniony bród na Teretwie w Nowej Rudni. Po kolejnym odpoczynku, o godz. 17.30 podjęto dalszy marsz. Podczas tego etapu zagonu pojawiły się znowu problemy związane z przejezdnością drogi, najpierw napotkano grząski piach i pagórkowaty teren, potem zaś tereny podmokłe. Późną nocą DJ dotarła do Rudni gdzie ubezpieczając się od strony Trojanowa (przewidywanego miejsca postoju nieprzyjaciela) zatrzymała się na nocleg. Nakazano zachować całkowitą ciszę, palenie ognisk było zabronione.

Mimo trudności w marszu spowodowanych głównie złym stanem drogi, w dniu 25 kwietnia DJ przebyła 80 kilometrowy jej odcinek. Średnia prędkość marszu wyniosła 6 km/h.

Drugi dzień zagonu

Odcinek który wyznaczono do przebycia następnego dnia ponownie wyniósł około 80 km. Zaplanowano marsz przez Gwozdkowo, Siemiaki, Skakówkę, Krasówkę i Białopol by jeszcze za dnia zająć pozycje wyjściowe do ataku na Koziatyn. W dniu tym awangardę stanowił 1. Pułk Ułanów z baterią 5. DAK, siły główne uformowane zostały w następujący sposób: reszta 5. BJ z 16. puł na czele, za nią 4. BJ. Straż tylną stanowił 9. puł. osłaniający lekki tabor dywizji. Dowództwo znajdowało się przy artylerii sił głównych, w pobliżu czoła kolumny. Ponadto wysłano liczne patrole, w tym jeden dla nawiązania łączności z posuwającą się za DJ 15. Dywizją Piechoty. Rejon postoju nocnego opuszczono o godz. 4.00. Przekroczono rzekę Gniłopiat i wkroczono na dobrej jakości drogę pozwalająca na zwiększenie prędkości marszowej. Rozkaz gen. Romera nakazywał przebycie 2/3 drogi kłusem (10 min. kłusem, 5 min. stępa). Posuwanie się szpicy było utrudnione ze względu na brak map terenu, w zaistniałej sytuacji musiano posługiwać się pomocą przewodników, ich znalezienie przysparzało dowódcy szpicy por. Milewskiemu znacznych trudności, zwłaszcza że nadawali się tylko tacy którzy potrafili jeździć konno.

O godz. 7.30 straż przednia dotarła do stacji Reja i wykonała zniszczenia na torze kolejowym Żytomierz – Koziatyn na północ i na południe od Siemianek. Zniszczono także urządzenia stacyjne i linię telegraficzną. Miało to na celu udaremnienie próby odsieczy Koziatyna przez pociąg pancerny. Następnie w rejonie Skakówki straż przednia i siły główne dywizji zatrzymały się na godzinny odpoczynek. Ubezpieczenie stanowiła straż przednia, która obsadziła Chmielszcze.

Tymczasem oddziały końcowe ugrupowania, przekraczające tor kolejowy w Siemiankach zostały zaatakowane przez przybyły od strony Berdzyczowa pociąg pancerny. Do akcji wszedł jako pierwszy 9. puł. Ze wsi Hulczuyńce wraz z plutonem artylerii otworzył ogień do załogi pociągu pancernego, która wyszła na jego dach by obserwować skutki ostrzału kolumny wozów. Ogień polskich dział i broni ręcznej zmusił nieprzyjaciela do wycofania się i umożliwił taborowi przekroczenie toru. Podczas tej akcji ucierpiały stojące za wsią koniowody 9. puł., zginął jeden koniowodny podoficer i kilka koni. W taborze było kilku rannych woźniców oraz zabitych i rannych koni. W czasie walki nad jej miejsce nadleciał polski samolot rozpoznawczy. Błędna ocena sytuacji przez jego załogę spowodowała złożenie przez nią mylnego meldunku o rozbiciu i wycofywaniu się Dywizji Jazdy.

Wkrótce ruszono w dalszy marsz. W celu zniszczenia mostu kolejowego na torze do Żytomierza został wysłany podjazd w składzie plutonu 1. puł. i niewielkiej liczby pionierów. Po krótkiej walce w której nie odniesiono strat zadanie wykonano.

Atak na Koziatyn

O godz. 13.00 osiągnięto Białopole, na skutek walki pod Siemiankami 9. puł. dołączył dopiero o 15.00. W Białopolu zatrzymano się na trzygodzinny odpoczynek, zaplanowano też szczegółowo natarcie na Koziatyn. Gen. Romer licząc na zaskoczenie zamierzał przez Jankowce przejść na południowy skraj lasu pod Koziatynem, następnie w galopie przebyć kilometrowy odcinek dzielący miasto od lasu i w pierwszych zabudowaniach spieszyć się i natrzeć na oba dworce kolejowe. Akcja miała zostać przeprowadzona jeszcze za dnia. Cel stanowiły dworzec towarowy i osobowy. Ten pierwszy atakować miały: wschodnią część 14. puł., środkową część 1. puł., zachodnią część 16. puł. Dworzec osobowy stanowił zaś cel 2. pszwol. Wszystkim tym pułkom przydzielono jako wsparcie po plutonie artylerii konnej. Odwód stanowić miały 8. i 9. puł. oraz dwie baterie 4. DAK. Poza tym z 14., 16., i 1., puł. oraz 2. pszwol. wyznaczono oddziały mające na celu wykonanie zniszczeń torów i połączeń telefonicznych.

Jako pierwsza wyruszyła 4. BJ wraz z 2. pszwol. Reszta DJ zatrzymała się w Wernyhorodku. Jeszcze przed osiągnięciem tej miejscowości wysłano oddziały odpowiedzialne za dokonanie zniszczeń. Pozycje wyjściowe do natarcia osiągnięto o 18.00. Dowódca 4. BJ nie zdecydował się jednak na rozpoczęcie ataku w szyku konnym i wydał rozkaz przygotowania natarcia w spieszeniu. Gen. Romer gdy przybył na miejsce postoju 4. BJ anulował ten rozkaz. Spowodowało to utratę cennego czasu, oddziały były gotowe do natarcia dopiero o 20.30. Wobec zapadających ciemności niemożliwe stało się osiągnięcia miasta w szyku rozproszonym. Dywizja ruszyła w kolumnie i tak ugrupowana, prowadzona przez przewodnika wkroczyła do miasta. Na czele znajdował się 2. pszwol, który miał atakować dworzec osobowy. Pułk ten odłączył się od dywizji i rozpoczął natarcie na swój cel. Silnie broniony, między innymi przez pociąg pancerny, dworzec nie został zdobyty z marszu. 2. pszwol. cofnął się i wysłał do dowództwa meldunek z prośbą o wsparcie artylerii. Ostrzał artyleryjski przyniósł oczekiwane rezultaty, pułk zajął pierwsze budynki dworca, kilka transportów i pociąg sanitarny. Wobec ryzyka przeciwnatarcia, które mogło zagrozić artylerii i trudności dalszej walki w ciemnościach dowódca pułku zdecydował się na powrót do pozycji wyjściowych i odłożenie ataku do rana. 2. pszwol. stracił jednego oficera i kilkunastu zabitych i rannych szeregowych.

Dworzec towarowy znajdował się na północny – wschód od osobowego i zajmował znaczny obszar rozciągnięty na przestrzeni 2 km. Właściwe natarcie rozpoczęło się o 21.30. Pierwszy uderzył idący na prawym skrzydle 16. puł, który opanował pierwsze budynki stacyjne i ogrodzenie dworca. Za pomocą granatów ręcznych unieszkodliwiono stojące na głównej rampie karabiny maszynowe. Wkrótce 16. puł zajął główny blok dworca wraz z sąsiednimi budynkami. Zajmując kolejne tory doszedł aż do wiszącego mostu, znajdującego się na kierunku dworca osobowego. Tu natarcie zostało zatrzymane, dlalszy jego ciąg miał się odbyć rano. Wkrótce udało się nawiazać łączność z 2. pszwol. i 1. puł. Nowe siły pozwoliły na przedłużenie lini polskich stanowisk, przebiegającej teraz od głównej rampy towarowej poprzez czterystametrowy odcinek toru do Kijowa, do placówek 14. puł., który o godz 22.00 prawie bez walki zajął nakazaną część dworca, osłaniając lewe skrzydło dywizji.

O 24.00 szwadron 14. puł. wraz z drużyną ckm uderzył na południe celem opanowania parowozowni, którą to o godzinie 2.30 przejściowo opanował. O 3.30 Rosjanie podjęli na tym odcinku kontrnatarcie. Pułk poniósł straty kilku zabitych i rannych i został odrzucony na pozycje wyjściowe (godz 5.30).

Wobec nieosiągnięcia powodzenia działań w nocy z 26 na 27 kwietnia. O godzinie 6.00 27 kwietnia podjęto atak mający na celu ostateczne zajęcie obu dworców. Rozpoczął do 14. puł. ponownym atakiem na parowozownię, wsparcia udzieliła mu bat. 4. DAK. W kolejności ruszyły następnie 16. i 1. puł., które do późnych godzin nocnych odpierały ataki sowieckiego pociągu pancernego. Rozpoczął się szturm na pozycje nieprzyjaciela w wagonach transportów kolejowych. Walka ta miała specyficzny charakter. Potworzyły się małe grupki strzelców walczących osobno o każdy wagon, zebranie większych oddziałów i dowodzenie nimi na zatłoczonym wagonami dworcu było niemożliwe. Parowozownia atakowana przez 14. i część 1. puł. ułanów została tymczasem zdobyta. Podczas tych walk 1. puł. opanował południową część dworca spychając nieprzyjaciela do lasu. W ten sposób zajęto cały dworzec towarowy.

Równolegle walczono o dworzec osobowy. Zajmujący tu pozycje 2. pszwol. został wzmocniony 9. puł., który wspierany ogniem 7. DAK rozpoczął natarcie. Brawurowy atak z użyciem granatów ręcznych powoduje kapitulację około dwutysięcznej obsady głównego budynku dworca. Na lewym skrzydle 9. puł podjął atak 2. pszwol., który także zajął nakazany obszar. Kontratakujący pociąg pancerny został zmuszony do odwrotu przez 9. puł. za pomocą prowadzonego z bardzo małej odległości ognia karabinów maszynowych. Po zakończeniu walk o dworzec towarowy do walki o stację osobową włączył się 14. puł., który uderzył od wschodu. To ostatecznie przeważyło szalę sukcesu na stronę polska i doprowadziło o godz. 7.45 do całkowitego opanowania węzła kolejowego i miasta Koziatyn.

Na tym etapie operacji konieczne się stało zapewnienie obrony zdobytych pozycji do czasu nadciągnięcia własnej piechoty. Miały ją zapewnić 1., 9., i 14. puł. Pierwsze oddziały kawalerii zostały zluzowane przez batalion 15. DP wieczorem 27 kwietnia (9. puł.), ostatecznie zaś cała dywizja 30 kwietnia. W okresie tym 8. puł. i 2. pszwol. zajęte były wyłapywaniem jeńców rozbitych sowieckich 58. i 44. Dywizji Strzelców.

Wynik zagonu

Podsumowując wynik zagonu, należy go uznać za całkowicie udany. Działania na tyłach sowieckiej 12. Armii spowodowało dezorganizację jej południowego skrzydła i rozbicie 44. Dywizji Strzelców oraz 1. Brygady Strzelców Siczowych. Rosjanie utracili swą główną podstawę operacyjną jaką stanowiła linia rokadowa na zachód od Dniepru. Bezpośrednim wynikiem zagonu było wzięcie do niewoli 8000 jeńców, około 500 koni, ponad 200 wozów, 120 lokomotyw (w tym 25% zdatnych do natychmiastowego użytku), ponad 3000 wagonów, około 30 dział, pociąg pancerny, 7 pociągów sanitarnych, 170 karabinów maszynowych, kilkanaście samochodów oraz znaczne ilości amunicji i materiałów sanitarnych. Do osobliwych zdobyczy należał zdobyty w Koziatynie przez 14. puł. wielbłąd, który to został przekazany jako dar tegoż pułku do warszawskiego ogrodu zoologicznego. Straty DJ były nikłe. Wynosiły 2 oficerów i 7 szeregowców zabitych oraz 3 oficerów i 30 szeregowców rannych.

5/5 - (5 votes)

Dodaj komentarz